W zwiazku z budowaniem mojej tożsamości natowskiej postawiłem pewne pytanie:
jaka jest dzisiaj, po paru latach przynalezności, nasza szansa na obronienie się przed atakiem rakietowym zza Buga?
Odpowiedź streszcza się w tym, że jest parasol nuklearny, czyli obietnica bardziej lub nmiej konkretna i porporiconalnie mglista, odwetowego ataku nuklearnego - tylko sobie wyobrazmy - oraz dalsze argumenty, ze dajmy na to Lukaszenka nie ma Topoli, Iskandrów to nie wiadomo, a Toczki to ma, ale taką Toczkę... no, nie myśliwcem F-16, ale może rakietą, no, przeciwlotniczą, że tak powiem, bo może Toczka jest już wystarczająco przestarzała, żeby paść ofiarą rakiety, przeznaczonej do strącania zwykłych samolotów?
Czyli 0, słownie: zero, ale dlaczego taki Łukaszenko miałby nas atakować?
Batkio pije, ale żeby tak?
Litości nie miał nad swoimi, ale nad nami? Przeciez należymy do tego NATO...
Inne tematy w dziale Polityka