Kiedy Nixon wygrał wyborki po wycofaniu się Johnsona, jego obietnicą było honorowe wyjście z Wietnamu. To, o co bywa oskarżany – natychmiastowe przykręcenie śruby i zmasowana ofensywa – mogło być próbą uzyskania przewagi, by następnie się wycofać z zachowaniem PR, czyli po angielsku, a nie tak, jak w końcu .się skończyło.
Akurat dzisiaj mamy rok do prawyborów i najprawdopodobniej Obamie chodzi o coś bardzo podobnego. Dlatego mamy 12 miesięcy na ukręcenie problemowi afgańskiemu łba. Dlatego „już” dziś, po przyspieszonym pilnym trybie wybuliliśmy 89 kantów na samoloty bezpilotowe, które dostaniemy już za 9 miesięcy – czyli przez całe 3 miesiące nam się pewnie przydadzą, o ile nie będzie zwyczajowego obsuwu.
Wydaliśmy dużo pieniędzy, podobno mogliśmy więcej, ale chyba nic straconego. Co się stanie, gdy zaczną się wybory i Sir Burrrackuda powie nam dziękuję?
Chyba mniej więcej to, co stało się za Nixona w USA.
Rutynowe nadużycia w tej dziedzinie (a la guerre comme a la guerre, n’ est – ce-pas, Monsieur Barraque?) stworzą masę krytyczną i niczym deszcz zaczną lecieć głowy. Pamiętamy – raport raport McNamary, Ellsberg, te sprawy… szczególnie, że wtedy w USA na barierę milczenia rzuciły się rzesze żurnalistów, które przez lata współtworzyły ją swym milczeniem i półprawdami.
I wiele wskazuje, że historia zafunduje nam powtórkę.
Mnie nie będzie żal pani Kudryckiej ani jej mocodawców.
A chłopców – owszem.
Dlatego uważajcie na siebie, chłopcy!
Inne tematy w dziale Polityka