Moi rodzice wspominają plan Marshalla: historyczną unrrowską słoninę, trochę żółtą, trochę słoną, ale podobno całkiem smaczną. Oczywiście, moi belfrowie, po godzinach już wówczas uczęszczający do kościołów, uczyli nas, jak to wredny był plan Marshalla i jak miał nas uzależnic od wrednego USA.
Mój dziadek pracował w Mostopostalu Zabrze. Przed wojną jeździł słuzbowo do Francji, gdzie mieli kontrakty.
Po wojnie było juz gorzej. A w czasie wojny?
Nieźle. Dalej były kontrakty we Francji, i dziadek jeżdził - bez paszportu, tylko z ausweisem oraz oczywiście garścią przepustek. Gdyż ówcześni panowie Europy nie byli pozbawieni ambicji odnośnie stworzenia na tym pięĸnym kontynencie czegoś na kształt nowego ładu (tak to zreszt ą nazywali).
Ja rzecz jasna nie z tych, którzy nazywają prezydenta kraju zaprzyjaźnionego Burrakudą (zresztą, czy on przypomina burrakudę?), co się tyczy natomiast obecnych pomysłów na nowy dil, rozprzestrzenianych równolegle (czasowo) z afgańską akcją Byle do prawyborów (czy jakoś tam na M), to oczywiście czekam, aż poślą słoninę, i pewnie ją docenię, jak będzie. Na razie nie posłali.
Inne tematy w dziale Polityka