I wszystko na nic. Ani podwójna szczepionka, ani dystans, ani mycie rączek.
Ani vit D. Ani profilaktyczna pieprzówka. Ani profilaktyczna miodówka.
Franca dopadła mnie nagle. W czwartek było dobrze do 16. Zero problemów.
I nagle jak nie łupnie! Dreszcze, poty, mięśniobóle, głowa pęka, okrutne osłabienie.
39C, saturacja poniżej 85, brak tchu. Noc w plecy. Piątek równie dramatyczny.
Dziś ciut lepiej. Decyzja: testować. Nie wiadomo jak, gdzie, kiedy, za ile.
Internet. I szok: info znalezione w 5 minut. Zgłoszenie na test o 10:00,
Odpowiedz sms - o 10:15. Podane miejsce i godzina (12:00!). za friko.
Na miejscu zero kolejki, miła dziewczyna, sprawnie wymazuje.
A miały być tłumy i totalny bajzel..
Wynik jutro. W necie, na ikp i smsem.
Może to nie covid, tylko zwykła franca..
Rosół ze zdrowej kury już pyrka.
Potem łóżeczko i dużo herbaty.
Tagi: kwarantanna
-