Ariel Cohen opublikował niedawno
w New York Times
bardzo ciekawy artykuł. Gdy tylko przeczytałem tytuł bałem się, że to koleiny tekst z serii "kłótnia między Putinem a Miedwiediewem", których tak wiele czytaliśmy przez ostatni rok, jednak Cohen posługuje się tym argumentem bardziej ostrożnie. Oczywiście tekst Miedwiediewa
"Naprzód, Rosjo!"
i uwaga o teście krwi wskazuje wyraźnie, że chce być postrzegany jako przywódca zupełnie inny od Putina. Jak jednak dowodzi Ariel, na razie to tylko retoryczne ćwiczenie, przynajmniej do czasu kiedy reformatorzy nie będą mieli rzeczywistych wpływów.
Wypłynęły też symboliczne spory. To jak odbiera się dawnych reformatorów to w jakimś sensie test skłonności politycznych. Miedwiediew wiele razy krytykował cara-reformatora Piotra Wielkiego za jego zbyt ciężką rękę. Putin za to wychwalał brutalnego autokratę; miał nawet kilka pozytywnych rzeczy do powiedzenia na temat Stalina ("efektywny polityczny menadżer, który zostawił Rosję większą niż ją zastał"). (...)
Tradycyjnie reformy w Rosji udawały się tylko wtedy, gdy kraj ponosił militarną porażkę, jak w czasach Wojny Krymskiej (1854-1855) czy w Afganistanie (1979-1989). Reformy okazywały się porażką lub tylko częściowym sukcesem, kiedy ich autorów (cara Pawła I, Nikitę Chruszczowa, Michaiła Gorbaczowa, Borysa Jelcyna) uważano za słabych. Jak na razie Miedwiediew jest słaby.
Pamiętając o tym wszystkim, polityczni obserwatorzy w Moskwie żartobliwie pytają, czy zamiast mówić o problemach demograficznych, szalejącym alkoholizmie i nieefektywnej gospodarce, nie powinien dyskutować o "wrogach Rosji" - wewnętrznych i zewnętrznych. Z sukcesem robili to jego poprzednicy. Ale nie leży to w stylu Miedwiediewa.