Robert Leszczyński Robert Leszczyński
125
BLOG

Gosiewski zajumał mi peron!

Robert Leszczyński Robert Leszczyński Polityka Obserwuj notkę 5

Argentyńskiego serialu odcinek 1184. W dzisiejszym odcinku:

Signore Peron! Zajumałeś mi Pan dworzec kolejowy mojego dzieciństwa! Takiego despektu się nie wybacza! Masz Pan moje szyderstwo do końca życia. Asta la vista, bejbe!

Jeszcze o Peron Gate. Może dlatego że sam pochodzę z kilkunastotysięcznej miejscowości (Olecko, warmińsko-mazurskie, 16 100 mieszkańców) którą podstępny kapitalizm swą niewidzialną ręką pozbawił stacji PKP.

Czym taka stacja jest dla małej miejscowości, długo by pisać, a i tak nie sądzę, aby zrozumieli to mieszkańcy wielkich miast, którym co najwyżej tramwaj z szyn wyskoczy.Dość powiedzieć, że stacja PKP w Olecku była mi niemal domem, skąd przez pięć lat odjeżdżałem do oddalonego o 60 kilometrów Giżycka, do Technikum Elektrycznego. Jest dziecinnym wspomnieniem pachnącej węglowym dymem parowej lokomotywy, która wiozła mnie do rodziny na Święta, a później na coraz śmielsze wyprawy do egzotycznych Warszaw, Łodzi, Jarocinów.Tysiące, miliony wspomnień!

Fakt, że pewnego dnia stacja zanikła, przyjąłem po męsku: świat dzieciństwa nieuchronnie odchodzi. Pozostał tylko komunikacyjny problem. Jako że nie mam prawa jazdy, moja podróż do rodzinnej miejscowości kończy się w Ełku i dalej (jeszcze 27 km) muszę kombinować. Taki Laif, bejbe…Nic to – pocieszam się - w porównaniu z losem tych, którzy na podróż koleją (do pracy, szkoły, ukochanych) byli skazani codziennie.

A tu proszę! Żadne tam melancholijne przemijanie, żadne prowincjonalne problemiki Polski B, żadna tam „ręka rynku”, tylko Olecko nie ma Przemysława Edgara Perona (do niedawna zwanego Gosiewskim, prezydenta Argentyny wielce zasłużonego dla kolejnictwa szynowego).

Dajmy też pokój Włoszczowej. Cieszę się ich szczęściem i jako człowiek z prowincji przeżywam jako akt wielkomiejskiej buty, że w co drugiej publikacji przez lekceważenie nazywana jest Włoszczowem (w „Gazecie Wyborczej” nawet raz tak, raz tak). Ważne to, co z tej sprawy wynika, a mianowicie:

1. Dlaczego Przemysław Edgar Peron zrobił wszystko bez cienia obciachu: z księdzem, wstęgą, oficjelami, w okresie przedwyborczym. Scena jak z tragikomedii „Pociągi pod specjalnym nadzorem” („Ostre sledowane vlaky”, Czechosłowacja 1966, reż. Jiri Menzel).

2. Czemu Peronowi nikt nie powiedział, że tym aktem kompletnie ośmiesza ideę taniego państwa, stanowiącą fundament programowy jego partii? Atakowanym przez opozycję jako adykci czystej władzy Peron dostarczył tylko argumentu.

3. Dlaczego premier Kaczyński nie powściągnął społecznikowskich instynktów Perona, którego miłość do własnego gniazda jest tak obezwładniająca, że poważył się na samobójcze szaleństwo: wydał się na żer i szyderkę agenturalnych łże-pismaków.

4. Ile czasu potrzeba, by „sytuacja się unormowała” na zasadzie „pismaki szczekają, pociąg jeździ dalej”?

5. Ile dworców takich jak Olecko można by podłączyć „do sieci” za pieniądze które wydał na swój kaprys Peron? Nie mówię o tych „marnych” trzech milionach, ale tych kilkudziesięciu, którymi Peron skłonił PKP do zrealizowania swej marcinkiewiczowskiej „wizji”?           

A może odpowiedzi na wszystkie powyższe wątpliwości dadzą się wyjaśnić tak: nie ma żadnej pomyłki. Jest czytelny sygnał od „Wielkiego Rozgrywającego z kompleksem skorpiona” do wszystkich wyborców: zagłosujcie na „naszych”, a im odbierzemy i damy „wam”. Zagłosujcie na „nich”, a będzie wam odebrane i oddane tym, którzy głosują na „naszych”! W świetle prawa i jupiterów.            

I jeszcze jedno: Signore Peron! Zajumałeś mi Pan dworzec kolejowy mojego dzieciństwa. Takiego despektu się nie wybacza. Masz Pan moje szyderstwo do końca życia. Asta la vista, bejbe!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka