RobertzJamajki RobertzJamajki
576
BLOG

Moje miasteczko

RobertzJamajki RobertzJamajki Rozmaitości Obserwuj notkę 6

 

Przeprowadziłem się do tego miasteczka ze snu wczesną wiosną i od razu zapałałem miłością od pierwszego wejrzenia do tego uroczego miejsca. Jest cudowne i choć liczy zaledwie około 21000 mieszkańców, to zajmuje całkiem pokaźny teren, a to dzięki wkomponowaniu wszystkich maleńkich kwartałów zwanych rezydencjami w ogromny obszar leśny.

Jest stare jak Paryż i nazywało się za czasów rzymskich Cella Fratrum,

a teraz nosi dumną nazwę La Celle Saint Cloud.

Zapraszam na spacer po moim miasteczku.

 

Widok z okna mojego apartamentu na rezydencję "Elisée 2"

 

Wędrówka w stronę najstarszej części mojego miasteczka poprzez alejki jakby wycięte w lesie, który jest wszędzie.

 

Oto tu zaczyna się Bourg, pełen starych, niekiedy osiemnastowiecznych , wrośniętych w ziemię domków.

 

 

A po drodze mijamy słynne Château de la Châtaigneraie, gdzie podpisano pakt z sułtanem Mohamedem, w którym Francja razem z Hiszpanią zrzekła się prawie wszystkich roszczeń do obszaru Maroka i to tutaj Mohamed

został królem Mohamedem V w 1956 roku.

 

 

Bourg, jak cała reszta La Celle Saint Cloud jest położony na lesistym i mocno pofałdowanym terenie.
W sezonie zimowym korzystanie z indywidualnego transportu kołowego jest przez to mocno niebezpieczne ponieważ w przeciwieństwie do ogrzewanego wyziewami smogu Paryża pada tu obficie śnieg i szklanka na jezdni to normalka.

 

 

Na maleńkim rynku króluje osiemnastowieczny, bardzo skromny i kameralny kościół Saint-Pierre-Saint-Paul, o jednej zbudowanej na kwadratowej podstawie dzwonnicy,
zwieńczonej dachem z łupków z ośmioboczną iglicą

 

 

Obok kościoła, który nie jest przecież ogromny,
skromnie prezentujący się osiemnastowieczny dom w stylu kupieckim.

 

 

Dalsza część rynku została obudowana domami rzemieślników i kupców,
pewnie gdzieś była tu waha, a potem posterunek żandarmerii
(dzisiaj jest dosyć duży kompleks budynków administracyjnych z dala od zabytkowego centrum,
a w nim i posterunek policji i sapeurs-pompiers
oraz merostwo, teatr, kino, itp.)

 

 

Z rynku odchodzą w kilku kierunkach wąskie uliczki Starego Miasta.

 

 

Spacerujemy jedna z wąskich uliczek, przeciskając się niemal miedzy budynkami dawnej stolarni (po lewej)
i dawnego merostwa (po prawej), a za nimi już widać liściasty las.

 

 

Oto na końcu uliczki widzimy po prawej dawny początek traktu w stronę Wersalu,
a po lewej początek wybudowanej w miejsce nieistniejących już murów
miejskich uliczki oddzielającej bajkowy Bourg od lasu,
w którym wśród grabów, jesionów, leszczyn, krzaków jeżyn i malin
rosną również wszystkie odmiany kasztanowców,
łącznie z dzikimi châtaigniers, których maleńkie kasztany posiadają niezapomniany aromat i smak, szczególnie, gdy podajemy je spreparowane jako purée do pieczonego dzikiego ptactwa.

 

Oto romantyczna alejka oddzielająca Bourg od lasu

 

A to Trakt Wersalski.
Biegnie przecinając las, po prawej stronie mur oporowy należący do domeny Château de La Celle,
niegdyś odebranej przez Ludwika XIV ducowi de la Rochefoucauld,
a w roku 1748 zakupionej przez markizę de Pompadour;
obecnie ten pilnie strzeżony przez służby specjalne teren należy do francuskiego MSZ
i raczej nie jest dostępny dla spacerowiczów.

 

Ot i las.
Wokół miasta, miasto jest w nim
w postaci wysepek rezydencji, no..cudo!

 

A oto i słynne, jedyne w swoim rodzaju, bo rosnące tylko w lesie w La Celle Saint Cloud kasztanowce Châtaigniers de Tournebride rosnące w lesie o tej samej nazwie.
Są pod ścisłą ochroną, lecz ich maleńkie owoce, które widać pod surrealistycznymi pniami jakby nie, zresztą podobne rosną w rejonie Ardeche i na Korsyce, lecz nie wiem jeszcze, czy te unikatowe, aby są jadalne?
Uwiecznione przez angielskiego impresjonistę Alfreda Sisleya na obrazach
"Châtaigniers à la Celle-Saint-Cloud" i "Allée de châtaigniers à La Celle-Saint-Cloud" pod koniec lat 60-tych XIX stulecia, opisane jako najpiękniejsze przez pisarza i podróżnika Paula Moranda:
« La Celle Saint-Cloud est un endroit admirable. Les châtaigniers y sont plus beaux qu'en Corse, en Ardèche. »

 

Lecz i ten las, podobnie jak słynny park wokół Château de Versailles ucierpiał w pamiętnej nawałnicy grudniowej w 1999 roku.
Przykry widok, bo Natura cierpi, jak człowiek.
Jakby tu przeleciał Meteoryt Tunguski, brr..

 

I to koniec magicznej wycieczki przez moje leśne miasteczko.

 

Doszliśmy właśnie do maleńkiej stacji kolejowej, która pozwala zatrzymywać się szybkiemu pociągowi TER i po niecałych trzydziestu minutach jesteśmy na Dworcu St.Lazaire.
Od mojego apartamentu, do stacji jest trzy kilometry i przynajmniej 5 razy w tygodniu wybieram poranny 25 minutowy spacerek, zamiast 7-mio minutowej jazdy busem, bo autko to ja trzymam w Parigi, ale to już inna historia.

a teraz pierwszy, wrześniowy poniedziałek, czas do przygotować się do spacerku i pracy w Paryżu

 

 

Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok Zapraszam na mój blog: https://robertzjamajkisite.wordpress.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Rozmaitości