Wakacje, wakacje
Jakby nie patrzeć wakacje za pasem, albo tuż tuż, można też bardziej obrazowo stwierdzić, że są o rzut beretem. I tak jak to w zimie słynne służby dają się zaskakiwać, tak teraz ja, choć nocnika nie posiadam, to niestety budzę się co rano z ręką w wiadomym przedmiocie użytkowym.
Pojadę więc na wakacje do Paryża, co mimo iż brzmi dumnie i wśród niejednego towarzystwa może zabrzmieć sensownie i atrakcyjnie, lecz nie w mojej głowie, bo prawda jest taka, że zwalę się komuś znajomemu „na łeb” po prostu.
Ohlala...
No dobra, zrobię dobrą minę do złej gry. Po rzuceniu gratów u kumpla, który akurat nie zdążył uciec przede mną na wakacje wdzieję krótkie spodenki, t-shirt i jakąś wzorzystą koszule, założę czapkę rybacką na czerep i traperskie buciory, zawieszę jakiś aparat fotograficzny na szyi i będę rznął głupa, czyli turystę.
W pierwszą niedzielę miesiąca, a będzie to mam nadzieję, początek słonecznego lipca, wstęp do wszystkich paryskich muzeów jest bezpłatny. Zacznę z górnej polki, obrzydliwie tradycyjnie - od Luwru i na nim skończę, bo nie znam nikogo komu udałoby się zwiedzić Luwr w ciągu jednego dnia wystawowego.
Niedzielnym rankiem ustawie się w długachnej kolejce do wejścia w jednaj ze szklanych piramid razem z tłumem japońskich emerytów i nowobogackich Chińczyków, i to już będzie wesołe doznanie, bo nikt tak jak właśnie oni nie celebruje fotografowania się co chwila na tle czegokolwiek, co nie jest ani chińskie, ani japońskie, a jest na pewno paryskie. Te dwie nacje są poza tym bardzo podatne na sugestie osób postronnych dotyczących upozowania obiektu (Chińczyka lub Chinki, tudzież Japończyków płci obojga) mającego w tle fragment monumentu, czy fontanny paryskiej, a nawet za przeproszeniem usytuowania pod latarnią, a nawet w pozie iście kurtyzanskiej, co szczególnie u nich samych wzbudza śmiech przypominający filmowy uśmiech Toshiro Mifune z „Siedmiu samurajów”, pełen samurajskiej pogardy śmierci i maski bez grymasu, zamiast twarzy...
Nigdy nie zrozumiem Azjatów, choć zawsze w ich towarzystwie ubawię się po pachy.
Tak zejdzie godzinka niedzielnego poranka, a jeszcze nie wejdę do muzeum...
No, o muzeum to już innym razem.
Wasz stary ogórek sezonowy
Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok
Zapraszam na mój blog:
https://robertzjamajkisite.wordpress.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości