RobertzJamajki RobertzJamajki
502
BLOG

Wyjaśnienie dla Muz

RobertzJamajki RobertzJamajki Rozmaitości Obserwuj notkę 23

 Wyjaśnienie dla Muz

 

Faktycznie to nocna burza pomagała spać. Krzaczaste, bezlitosne pioruny rozdzierały czarne niebo mojego snu. A śniłem jak zwykle o Niej.

Nie, nie.. nie tej.. o fortunie, co kołem się toczy. I ten sen szlag trafił, a właściwie krzaczasty piorun.

Zapadłem w czerń bez snu.

To wydało mi się całkiem normalne, że w tej doskonalej czerni pojawiła się iskierka złota. Jeszcze nie była światłem, w ogóle nie była, nie istniała nawet jako punkt. Obserwowałem ją tak długo, że zapadłem w głęboki sen we śnie.

 

Obudziły mnie odgłosy zgrabnych łydek, zmuszających obcasiki botków do próby przebicia trotuaru. Łydki wydawały odgłosy podobne do ocierających się o siebie nogawek czarnych, wąskich spodni, którymi były otulone na cześć nocnej burzy. Burza odeszła. Nie otwierałem jeszcze oczu, ale wyszczerzyłem się do tej nieprawdopodobnej niedorzeczności. Potem zmarszczyłem brwi i otworzyłem oczy przerażony. No tak.. burza, wiatr i tonery bezgłośnie niszczące krystaliczne kielichy wen poetów, muzyków, malarzy i pisarzy. To dlatego słyszałem pełne tęsknoty tarcie się o siebie nogawek, a nie daleko głośniejsze pruskie walenie obcasików w płyty chodnika.

W gaciach i T-shirt zbiegłem szybko do Bezrobotnego Publicysty, który nic nie mówił, tylko wskazał na kotkę Tanit. Tanit była zjeżona, jak jeż. Piliśmy kawę w milczeniu. Nawet nie opowiadałem o moich omamach słuchowych, ani nie chciałem wiedzieć co kotu i jego panu się przydarzyło.

Po powrocie do mieszkania Maman odważyłem się unieść automatyczną woletę i wymaszerować na taras z otwartymi oczyma. W Świecie zewnętrznym świeciło oszałamiające swym blaskiem poranne Słonce, oświetlając duchowe zgliszcza po nocnym ataku Ciemnych Sił. Muzy milczały, nawet te skromne, dzięki którym biuraliści mogą pisać listy administracyjne, nawet te które dają siłę uśmiechowi faktora doręczającego list od ukochanej.

Naprzeciwko mojego tarasu, po drugiej stronie rue Dombasle zobaczyłem wiolonczelistę sesyjnego Eustachego, który siedząc na stopniach schodków prowadzących do domu, patrzył błędnym wzrokiem na maleńki klombik jesiennych kwiatów, widząc zapewne zupełnie coś innego, taktował nierytmicznie smyczkiem ów widok i co chwila przerywając, zaczynał od nowa.

Dalej w lewo ujrzałem piekarza Laurenta, stojącego w niejakim osłupieniu przed Boulangerie i wpatrującego się w pokraczny kawałek niedopieczonego chleba, który trzymał w swych mocnych, teraz niestety niesprawnych dłoniach. Widocznie on również korzystał w swej pracy z podpowiedzi jednej z Muz, nieobecnej jednak owego strasznego poranka w naszym quartier. Po ulicach dochodzących do małego placyku nieopodal piekarni krążyli zdezorientowani mieszkańcy, którzy mimo słonecznej, nastrajającej optymistycznie pogody wydawali się być przybici, jak podczas Pełni, czy upierdliwej mżawki.

Nie moglem na to dłużej patrzeć, wycofałem się w zaciszne wnętrze apartamentu i usiadłem w fotelu za biurkiem.

Mijały sekundy, minuty, godziny..

Na zewnątrz słychać było nie to, co powinno dotrzeć do mych uszu. To roztrajało kompletnie do tego stopnia, że nie potrafiłem się skoncentrować na tym, co mam zapisać na pustej stronie, tylko słuchałem tych nieodpowiednich dźwięków, starając się odgadnąć te, które zostały przez diabelskie chochliki ukryte.

Nadszedł wieczór, a wraz z nim Maman, nieszczęśliwa, bo jak opowiedziała, w biurze praca w ogóle była niemożliwa, a pomyłkami personelu można by obdzielić cały ubiegły i udany sezon.

Zapadł zmierzch, a wraz z nim omamy nasiliły się o dodatkowe normalnie nieistniejące dźwięki.

Podczas smutnej kolacji warzywa z ratatuj na mym porcelanowym talerzu recytowały po kalabryjsku: Na straganie w dzień targowy.. Brzechwy, a wino w kryształowych kieliszkach śpiewało wulgarne dokerskie piosenki z akcentem cocney..

Masakra słuchu trwała i nasilała się..

około północy coś przyciągnęło moją uwagę..

komp na biurku sam się włączył i zajaśniał złotawym blaskiem, takim, jak ta iskra podczas snu w Czarnej Burzy.

Spojrzałem na ekran.. Dziś zostawię światło nocą.. przeczytałem tytuł nowego wiersza napisanego przez S. i potem kilka fraz, a w tym samym momencie, gdy skończyłem wymawiać ostatni wers, to nagle coś strzeliło metalicznie w mych uszach, zapachniało ozonem i najbliższa nocna lampka zagadała: No rusz się i włącz mnie szybko, ty gapo :)

Nacisnąłem przycisk i nagle w apartamencie zajaśniały wszystkie lampy, wolety podniosły się i rosnąca kula złotego blasku wypłynęła na zewnątrz. Tam, gdzie dotarła, robiła samo dobro, podnosząc inne wolety, zapalając złotym blaskiem nawet uliczne latarnie. W całym quartier słychać było odgłosy radości i ulgi..

 

Po niejakiej chwili poczułem lekkie muśniecie na policzku i w głowie usłyszałem szept mojej Muzy: Dziękuję..

To nie ja, to Ona i Jej wiersz wyszeptałem wskazując na ekran.

No to ma u Nas plusa wyszczebiotało mi coś w głowie, zostawiło po sobie jaśminowo-fiołkowy zapach i popłynęło poprawiać Świat..

 

Stan Kubik vel RobertzJamajki

Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok Zapraszam na mój blog: https://robertzjamajkisite.wordpress.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Rozmaitości