Zdrowe żarcie (2)
Szczerze się przyznam, ze słucham grzecznie mojego organizmu. Jeśli prosi o posiłek, to przyrządzam go trochę tak wzrokowo, czyli na oko. Jeśli organizm odrzucił pokarmy na bazie, czy z dodatkiem mięsa i jego przetworów, jak różne kiełbaski, czy szynki, to w zasadzie receptury tradycyjne moglem wyrzucić do kosza.
Wiem, ze istnieją książki kucharskie dla wegetarian, ale uważam jednocześnie, że skoro to mój własny organizm mi podpowiada co mam w siebie wchłaniać, to owe Xsięgi mi na nic. I w druga stronę, czyli to co ja sobie przyrządzam będzie przeważnie mało interesujące dla innych, którzy być może kierują się podobnymi zasadami odżywiania (indywidualny reżim dietetyczny). Każdy człowiek jest inny, ma inne upodobanie kulinarne i uważam, że jeśli tworzymy pewne nowe mody w naszym jadłospisie, to musimy improwizować. Jeśli jednak nie, to chętnie popiszę o tym, co jadam i jak jadam.
Żeby nie popadać w przesadę, a jednocześnie wykazać świadomość, to zastanawiam się nad tym ile i jakiego rodzaju pożywienie jest temu ciału,
w którym siedzi mój duch, potrzebne. Inne założenie, to postanowiłem nie jeść gotowych potraw, które trzeba tylko podgrzać, dopiec, czy nawet tylko rozmrozić. Powyższe założenia implikują jednak pewne konsekwencje czasowo – ilościowe..
Kupowanie codziennie określonej ilości warzyw i owoców zajmuje mnóstwo czasu, zwłaszcza jeśli zamierzamy się zdrowo odżywiać i nie chcemy kupować byle czego w wielkich marketach, z których wieje aż chemią. Poza tym istnieje przecież zwyczaj wzajemnego obdarowywania się nadmiarem warzyw, czy owoców, pochodzących z działek, czy otrzymanych od „rodziny ze wsi”. Inna sprawa, to miejsce zakupu, jak w przypadku mojej paryskiej Maman, czyli marche (targ). Targ jest dwa razy w tygodniu w naszym quartier, ale klienci często kupują warzywa, czy owoce raz w tygodniu. Docieram tutaj do tematu prawidłowego przechowywania warzyw i owoców, jeśli mamy ich nadmiar lub jeśli mamy zapas na przykład na tydzień czasu.
Niedawno, jeszcze w Lozannie, zdałem sobie sprawę, ze chłodzenie, czy zamrażanie produktów żywnościowych wymaga jednak trochę konceptu
i świadomego przygotowania. Nie można wkładać do chłodziarki, czy zamrażarki surowych produktów żywnościowych, czy pieczywa, nie mówiąc już o przygotowanych gotowych daniach, ot tak jak leci. Przekonałem się o tym, gdy ktoś wstawił do zamrażarki plastikowy pojemnik pełen pięknych moreli, ot tak, luzem.
W pewnym momencie nabrałem na te morele ochoty i..
Po rozmrożeniu nie nadawały się do niczego, no może z wyjątkiem kompotu morelowego. Po prostu podczas gwałtownego schładzania w zamrażarce nastąpiło jednocześnie sklejenie owoców razem i degradacja podobna w objawach do gnicia, sprowokowana po części tajemniczymi siłami grawitacji
i przyspieszonego nieprawidłowym procesem zamrażania, rozkładu. Morele pozlepiały się w jedną bryłę lodu o smaku morelopodobnym, która po rozmrożeniu stała się bezkształtną masą bez pięknego morelowego koloru i o smaku lekko gorzkawo-kwaśnym.
Gdy opowiedziałem tę historię Maman, to złapała się za głowę i zaraz miałem przepis na zamrażanie warzyw i owoców (na potrzeby domowe).
Zostańmy przy tych nieszczęsnych morelach.
Najpierw selekcjonujemy owoce i oczywiście te przejrzałe zostawiamy do natychmiastowego użycia. Wyselekcjonowane przez nas „zdrowe” morele przekrajamy na połówki i wyjmujemy z nich pestki. Następnie na płaskiej tacy kładziemy po całości papier (może być ten do pieczenia ciast) i układamy polówki owoców tak, aby nie stykały się wzajemnie i w ten sposób zamrażamy „na kamień”. Potem zamrożone morele możemy już ładować w foliowe (na przykład) torebki, nie zwracając już uwagi na to, ze będzie kilka warstw ponieważ już są twarde i suche z zewnątrz, a więc ani się nie zlepią, ani nie zdeformują. Jeśli mamy dużo owoców, to zamrażamy je w partiach, zawsze dbając, by na tacy były w pojedynczej warstwie i nie stykały się ze sobą wzajemnie oraz, by zostały pozbawione pestek, jeśli takowe posiadają.
Prosty przepis i gwarantowany.
Można go stosować również do warzyw. Ważne jest jednak, żeby zarówno owoce, jak i wyselekcjonowane warzywa nie były myte przed mrożeniem wodą, która byłaby czynnikiem klejącym i degradującym.
No proszę, niby głupotka, ale może nie wszyscy to wiedzieli.
Starczy na dzisiaj, a o chłodzeniu następnym razem.
Stan Kubik vel RobertzJamajki
Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok
Zapraszam na mój blog:
https://robertzjamajkisite.wordpress.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości