Pulitzer Pulitzer
115
BLOG

Garkuchnia Tomasza Lisa

Pulitzer Pulitzer Polityka Obserwuj notkę 32

Bezczelność, zakłamanie, obłuda, hipokryzja Tomasza Lisa zdają się nie mieć żadnej miary. Żadnych granic. Pokazał to ostatni program publicystyczny dziennikarskiego celebryty w TVP2 "Tomasz Lis na żywo" w miniony poniedziałek.

Obiecywałem sobie solennie (także na własnym blogu), że za cholerę nie napiszę już o celebryckim dziennikarstwie Tomasza Lisa jako też o Nim samym. Bo szkoda czasu, umiejętności zawodowych na reklamowe "podbijanie" bębenka popularności spryciarza z TVP2 (obecnie "listek figowy" p.o. TVP SA Farfała, a wcześniej prezesa Urbańskiego). No i nici z własnych deklaracji. Bezczelność ulubieńca publisi przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania. Trudno wytrzymać - ręka świerzbi. Piszę z opóźnieniem, ponieważ w mijającym tygodniu nie miałem okazji obejrzeć "bohaterskiego" dziennikarza "Na żywo". Dopiero w TVP Polonia. Piszę ironicznie "bohaterskiego", bo trzeba naprawdę wiele "odwagi", by z buciorami utytłanymi w gumnie "wejść" do alkowy innej osoby. W tym przypadku Kazimierza Marcinkiewicza. Perypetie miłosno - rozwodowe byłego Premiera RP są publicznie znane głównie dzięki Niemu samemu (konszachty z tabloidem). I tu Nasz dziarski celebryta z pierwszych stron tabloidów i innych kolorowych pisemek bezpardonowo wkroczył do akcji. Oczywiście w imię moralności i zasad bez których rzecz jasna sam żyć nie może. W swoich utytłanych gumofilcach wlazł do alkowy, a następnie pod pierzynę Marcinkiewicza i zaczął Go odpytywać na okoliczność najnowszych wydarzeń z życia prywatnego. Oczywiście z wrodzonym sobie taktem, kulturą osobistą i zasadami dobrego wychowania. O treści tej rozmowy szkoda gadać. Żenada. Ale nie to bulwersowało (przynajmniej mnie) najbardziej. W drugiej cześć wspomnianego przesłuchania red. Lis cytował Marcinkiewiczowi co Ten jeszcze nie tak dawno mówił publicznie o swojej żonie, rodzinie, małżeństwie itd. Niby red. Lis nic nie komentował, nie opiniował. Tylko czytał. A Marcinkiewicz musiał oglądać i słuchać tego "niemego" aktu oskarżenia. A później jeszcze podziękować za zaproszenie i możliwość udzielenia wywiadu. I tu należy zadać pytanie: I kto o to wszystko Marcinkiewicza pytał? Diabeł w ornat się ubrał i ogonem na mszę dzwoni. Redaktor Lis, który sam w swoim własnym "garnku" życia osobistego rozwodowe piwo uwarzył. Ręce opadają! Możnaby rzec: "Przyganiał kocioł garnkowi". Specjalista od umoralniania innych, który sam głoszonych przez siebie zasad przykładnego i moralnego życia w najmniejszym stopniu nie przestrzega. Ale widać taka jest dzisiaj moralność w wydaniu wspólczesnych rodzimych moralistów. Kali ukraść krowa to być w porządku. Kalemu ukraść krowa - o to już jest co najmniej złodziejstwo. Ale tak to już jest, jak celebryta spotka się i gada z drugim celebrytą. "Uczył Marcin Marcina ... ". A Lis Marcinkiewicza. Pulitzer

Pulitzer
O mnie Pulitzer

Żartowniś i wesołek. Z zamiłowania i wykształcenia historyk. Miłośnik muzyki rockowej przełomu lat 60/70-tych i Tolkiena

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka