rocky rocky
129
BLOG

Homoseksualizm jako figura buntu.

rocky rocky Polityka Obserwuj notkę 0

Często z ust homoseksualistów i homofili pada argument, że sprzeciw wobec ich postulatów jest niczym innym, jak zaglądaniem im do łóżka i ingerowaniem w najbardziej intymną sferę egzystencji. Ci sami homoseksualiści wychodzą później na ulice, by w "paradach równości" epatować prymitywnym erotyzmem. A przecież nie jest to nic innego, jak wynoszenie tego łóżka na podwórko i informowanie postronnych ludzi, co też sie w nim wyrabia. Co mnie, typowego przedstawiciela klasy średniej, interesuje orientacja seksualna innego człowieka ? Niech sobie robi czego dusza zapragnie, byleby nie wchodził mi w drogę w przypadku, jeśli jego zachowanie budzi mój moralny sprzeciw. Nie potrzeba mi do szczęścia oglądać go paradującego po ulicy z gołą dupą. Tak wyglądałoby to, gdyby homoseksualistom chodziło o tolerancję. Niestety im zależy tylko i wyłącznie na bezwarunkowej akceptacji, dlatego skazują nas na oglądanie swoich tęczowych marszów. I niech nikt mi nie wmawia, że jeśli tego nie lubię, to nie muszę patrzeć, bo zawsze latem kiedy homosie organizują swój przemarsz, pełno na jego temat informacji w mediach. Jak w tym grypsie o lodówce, którą strach otworzyć, żeby nie zobaczyć Lenina. Strach otworzyć lodówkę, żeby nie zobaczyć Biedronia wymachującego tęczową flagą. I tak jest każdego lata.

No więc patrzę na tę paradę, skoro już muszę ponieważ Wirtualna Polska zafundowała mi jej zdjęcie na stronie głównej. I co widzę ? Hordy szczerzących się ludzi z pomalowanymi twarzami, ubranych w kolorowe stroje, albo w lateks i PVC. W pióropuszach, skórach, gorsetach ( w tych oczywiście sami mężczyźni ), czapkach krojem przypominających te noszone przez SS manów, wymalowanych mężczyzn w koronach, mężczyzn trzymających się za ręce, mężczyzn całujących się w sposób, jakiego nie akceptuję nawet wśród par heteroseksualnych, mężczyzn z odsłoniętymi genitaliami ( tego akurat w Polsce jeszcze nie ma, ale wnioskując po zdjęciach - na zachodzie jest powszechne ) i innych jeszcze mężczyzn, którzy chcąc uchodzić za ludzi normalnych, robią wszystko żebym widział w nich seksualnych dewiantów.

Patrzę na to i zaraz pojawia się myśl : skoro rzekomo homoseksualiści, jak sami zapewniają, to tylko margines społeczeństwa, to skąd ich tylu ? Musieliby się zjechać z całej Europy, żeby skutecznie zatamować ruch w całej Warszawie. I zaraz pojawia się pytanie : a może to nie są tylko homoseksualiści ? Oczywiście odpowiedź, że 3/4 takiej parady składa się z uskuteczniającej polityczną walkę lewicy byłaby zbyt prosta. Poza tym część członków tego zgromadzenia ani nie niesie ze sobą transparentów "prawa homoseksualistów sprawą ruchu robotniczego ! ", ani nie wygląda na amatorów męskiego kakaowego oka. Co więc każe im poświęcać swój wolny czas, gromadzić się w centrum stolicy III RP i zawracać normalnym ludziom głowę ? Odpowiedź jest jedna : bunt.

Skłonność do buntu stanowi immanentną cześć człowieczeństwa. Symbolizowana przez mit Prometeusza , oraz opowieść o Adamie i Ewie, jest jednym z kryteriów odróżniającym człowieka od zwierząt. Można pokusić się o stwierdzenie, że to bunt napędza historię. Bez niego najprawdopodobniej nadal siedzielibyśmy w jaskini uderzając krzemieniem o krzemień. Człowiek nie może żyć bez przekształcania otaczającej go rzeczywistości. "Daj młodemu człowiekowi mapę z prostą drogą do nieba, a odda ci ją poprawioną" napisał kiedyś Dostojewski i była to jedna z najbardziej rzeczowych analiz człowieczeństwa. Buntując sie, człowiek porzuca niezmienny ład dany mu przez Absolut. Jednak im dalej od tego idealnego ładu się znajduje, tym bardziej jest swoimi dokonaniami rozczarowany, zawsze bowiem pojawią się granice, które jego ułomna natura zinterpretuje jako ograniczenie wolności i będzie próbowała przekroczyć. Im jednak więcej tego buntu kończącego się zawsze upadkiem starego porządku, tym mocniejsze pojawiają się bariery, które trzeba przełamać. Sto lat temu łatwo było buntować się przeciwko sformalizowanej kulturze, pełnej nakazów i zakazów wynikających z kodeksu moralnego grubą linią oddzielającego dobro od zła. A dziś, kiedy relatywizm zlikwidował ów podział ? Kiedy mówienie, że coś jest dobre, a coś złe jest nie tylko niepoważne, ale wręcz "faszystowskie" ? Przeciwko czemu się buntować, od jakiej opresji wyzwalać człowieka w świecie, w którym ostatecznie po 1989 r. zniknął rozdział na złą, bo ciemiężącą jednostkę rzeczywistość i dobrych, bo walczących o wolność wyzwolicieli ? Immanentną cechą wolności jest możliwość dokonywania wyboru pomiędzy tym co dobre, a tym co złe. Uwalniam się zawsze od złego w kierunku tego, co w moim mniemaniu jest dobre - na tym polega istota wszelkiego buntu. Żeby jednak uwolnić się od złego do dobrego, muszę mieć świadomość istnienia dobra i zła. Homo postmodernus takiej świadomości nie posiada. Dlatego jego bunt przybiera coraz bardziej dziwaczne formy. Homo postmodernus odczuwa wewnętrzną, naturalną potrzebę buntu, a jednocześnie nie wie jak w świecie, w którym wszystko wolno, taki bunt miałby wyglądać. I tu wracamy do problemu homoseksualizmu.

Profesor Lew Starowicz przyznaje, że większość homoseksualistów to tak naprawdę osoby biseksualne, niepewne swojej orientacji. Tylko w stosunku do nich działa , tak opluwana przez środowiska lewicowe, terapia reparatywna. Natomiast Robert Fitzer , który aktywnie przyczynił się do skreślenia homoseksualizmu z listy chorób w 1973 r., przeprowadził później badania, z których wynikało, że po terapii reparatywnej wśród mężczyzn tylko 24% uczestników nadal deklarowało się jako homoseksualiści, natomiast u kobiet było takich przypadków jeszcze mniej , bo zaledwie 8%. Co z pozostałymi ? Byli to właśnie tacy ludzie, których opisał Starowicz - krypto homoseksualiści, tak naprawdę zdrowi i normalni ludzie z zaburzeniami psychiki. Założyciele normalnych rodzin. Można stąd wyciągnąć wniosek, że tak naprawdę tylko znikoma ilość tych wszystkich przebierańców biorących udział w paradach równości to rzeczywiście homoseksualiści. Reszta to ludzie całkiem normalni, ale zagubieni bądź właśnie buntujący się. Tak jak czterdzieści lat wcześniej przedstawiciele subkultury punk buntowali się poprzez wyzywające stroje i fryzury, tak oni buntują się poprzez bycie homoseksualistami i branie udziału w paradach równości. Część z nich być może nawet brzydzi sie kontaktem erotycznym z przedstawicielami tej samej płci, ale robi to ze względu na trend, obowiązującą modę. Tak bowiem wygląda bunt dzisiejszej młodzieży.

Jeśli to co napisałem jest prawdą, to niesie ona ze sobą konsekwencję istnienia "propagandy homoseksualnej". Lekcje w szkołach uczące dzieci tolerancji do osób o odmiennej orientacji seksualnej stają się w takim przypadku zajęciami propagującymi tak naprawdę pewien model życia, a nie rzeczoną tolerancję. Dzieci uczy się pewnej mody. To tak, jakby szkoły PRLu uczyły młodzież o tym, że fajnie jest być bikiniarzem.

 

Pozostaje jeszcze kwestia tych, którzy naprawdę są homoseksualistami. Co z nimi ? Oczywiście można powiedzieć, że fakt istnienia mniejszej ilości niż te 2 - 5% osób odczuwających pociąg seksualny do tej samej płci nic nie zmienia. Jednak spójrzmy prawdzie w oczy : czy ci ludzie wchodziliby nam na głowę, gdyby homoseksualizm nie był modą ? Chwytliwym tematem dla mediów, okazją dla młodzieży do spędzenia wolnego czasu inaczej, niż przed grami komputerowymi ? Wszystko byłoby tak jak od wieków. Żyliby obok nas, chodzili jak w wiktoriańskiej Anglii do "klubów tylko dla gentlemanów" i cieszyli się miłością jak Tomasz Raczek, któremu odbiło dopiero po piętnastu latach i zaczął mówić publicznie o swoich seksualnych preferencjach. Ja nie musiałbym oglądać parad równości, a mojego dziecka nie przymuszano by do spotykania sie w szkole z dwoma zboczeńcami opowiadającymi o tym, co robią w łóżku.


rocky
O mnie rocky

Wacław Potocki - SOFISTA : Przyjechał syn do ojca, długo bywszy w szkole, / I obaczy we środę trzy jaja na stole. / Chcąc rodzicom pokazać, że ma olej w głowie: / "Nie trzy tu, ale pięć jaj, panie ojcze" - powie. / "Nowej wnosisz nauki - rzecze ojciec - modę, / Jakoż to?" Aż sofista: "Zaraz się wywiodę, / Kto ma trzy, ten ma i dwie, według mowy mojej, / Kto trzy i dwie, ten ma pięć, tak się to ostoi." / A tu gdy po wszystkie trzy jaja ojciec sięgnie: / "Ja trzy, ty zjedz tamte dwie, coć się w głowie [lęgnie."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka