Socjologowie społeczny fenomen, wysokiego poparcia dla Platformy Obywatelskiej, wyjaśniają często teorią "śnieżnej kuli". W praktyce jednak, ta kula okleja się tylko do czasu, a kiedy przychodzi ocieplenie, to topnieje, albo się rozsypuje. Niestety PO oraz Donalda Tuska czeka dokładnie taki sam los, gdyż brak im jest realnych, materialnych argumentów - zarówno strukturalnych, jak i merytorycznych. Prawdę napisał w swoim liście do premiera, ojciec założyciel Platformy - Andrzej Olechowski - iż stała się ona bardziej partią władzy niż programową.
Analitycy oraz dziennikarze, którzy już uznali, iż Donald Tusk zostanie w przyszłorocznych wyborach prezydentem, niestety srodze się rozczarują. Być może teraz właśnie brat aktualnego "lokatora" Pałacu Namiestnikowskiego - Jarosław Kaczyński szepce sobie po cichu, pod nosem - iż pomarzyć każdy może. Dałoby się, bowiem - na przekór różnego rodzaju badaniom opinii publicznej - postawić, wcale nie taką ryzykowną tezę, iż obecny premier, nie tylko, że nie zdobędzie prezydenckiej elekcji, ale również przegra wyborczy wyścig, już w pierwszej turze, a Platforma Obywatelska zniknie ze sceny politycznej.
Nawet najdłuższe, przychylne dla zeglarzy wiatry, nie trwają w niekończoność. Dabra koniunktura kiedyś odchodzi, tak samo jak morski przypływ. W polityce niebywale ważna jest umiejętność dozowania popularności. Kulminacja społecznego poparcia, nie może przyjść za wcześnie, tak samo jak u sportowca za wcześnie nie powinnien przyjść szczyt formy. Zawodnik, który na rok przed ważną imprezą wygrywa wszystkie mityngi lekkoatletyczne, na właściwej imprezie zazwyczaj nie błyszczy.
***
Platforma Obywatelska to partia hybrydowa, a takie twory, jak powszechnie wiadomo prędzej czy później się rozpadają. Jej poparcie nie jest wcale efektem realnej siły struktur terenowych, atrakcyjności programu, czy skuteczności w rządzeniu, tylko pewnej korzystnej polaryzacji politycznej, jaka wytworzyła się w wyniku wyborów prezydenckich w 2005 roku. To właśnie wówczas powstała sytuacja, w której na jednym biegunie sceny politycznej znalazła się liberalna Platforma Obywatelska, a na drugim konserwatywne i w swojej istocie prosocjalistyczne Prawo i Sprawiedliwość. Wystąpienie takiego ostrego politycznego kontrastu powodowało, iż jego beneficjentem była raz jedna strona, innym druga, a jeszcze innym obydwie naraz. Moc jednak obowiązywania tego mechanizmu, powoli się będzie wyczerpywać, a bieguny polityczne (używając języka jakim często operują fizycy) ulegną "przemagnetyzowaniu", a precyzyjniej rzecz ujmując rekonfiguracji. Mówiąc jaśniej: - linia dotychczasowego sporu politycznego, który kształtował polską scenę polityczną, nie będzie już taka wyrazista. Do gry zgłosi się więcej uczestników, co spowoduje, iż otrzymywany przez wyborców obraz, nie będzie już taki ostry oraz czarno-biały, jak dotychczas. Być może miejsce, które obecnie okupuje PO zajmie, w najbliższej przyszłości SD lub jakaś inna partia, a sama Platforma będzie musiała lawirować powmiędzy lewą, a zarazem prawą stroną sceny politycznej. Oznaki takiego scenariusza widać już w tej chwili.
Obecnie rządząca Polską Platforam Obywatelska jest, w o tyle komfortowej sytuacji, iż nawet gdyby nic nie robiła, to wyborcy i tak, w różnego rodzaju badanich opinii publicznej będą ją popierać, gdyż alternatywą są znienawidzeni, w najpoważniejszych opiniotwórczych kręgach Kaczyńscy, których ciągle się jeszcze - tak samo konsekwentnie, co skutecznie - deprecjonuje. Taki stan rzeczy, nie potrwa już jednak długo, a popularnymi braćmi bliźniakami będzie można straszyć tylko do czasu. Bez realnych politycznych instrumentów ugrupowanie Donalda Tuska, nie utrzyma wysokiego poziomu społecznego poparcia. Gdy, bowiem polityczna popularność nie wynika z siły struktur terenowych, czy efektywności (a nie efektowności) rządzenia, to nie jest ona zjawiskiem trwałym i staje się w większym stopniu wirtualną, socjotechniczną "abstrakcją" niż realnym, materialnym bytem. Dlatego Platformie Obywatelskiej, jak i jej liderowi niezmiernie trudno będzie obronić wysokie wykresy notowań, w różnego rodzaju sondażach demoskopijnych. Wcześniejsze doświadczenia AWS-u, czy SLD powinny być pouczające.
Czym bliżej będzie wyborów prezydenckich, tym sytuacja coraz bardziej zacznie się dynamizować. A przecież przed sprawującym aktualnie władzę ugrupowaniem najważniejsze wyzwania, staną dopiero w przyszłości. Konieczność rozwiązania najtrudniejszych społecznych problemów, a także zmierzenia się z prawdziwymi skutkami kryzysu może wiele kosztować. Dobra socjotechnika oraz zakrojone na wielką skalę wysiłki pijarowskie, okażą się zupełnie niewystarczające, aby nadal przewodzić na czele politycznej stawki. Jarosław Kaczyński przewidział taki bieg wydarzeń, dlatego w 2007 roku sam dobrowolnie, na własne życzenie oddał władzę, aby jego brat bliźniak posiadał, w najważniejszym momencie, jak najwięcej atutów.
Wszelako Donald Tusk ma dziś świetne karty. Cała sztuka polega jednak na tym, aby mieć je jutro. Nawet najdłuższe, przychylne dla zeglarzy wiatry, nie trwają w niekończoność. Dabra koniunktura kiedyś odchodzi, tak samo jak morski przypływ. W polityce niebywale ważna jest umiejętność dozowania popularności. Kulminacja społecznego poparcia, nie może przyjść za wcześnie, tak samo jak u sportowca za wcześnie nie powinnien przyjść szczyt formy. Zawodnik, który na rok przed ważną imprezą wygrywa wszystkie mityngi lekkoatletyczne, na właściwej imprezie zazwyczaj nie błyszczy. W polityce, podobnie jak i w sporcie, czy w ogóle w życiu nic nie może przyjść za wcześnie. Socjologowie społeczny fenomen, wysokiego poparcia dla Platformy Obywatelskiej, wyjaśniają często teorią "śnieżnej kuli". W praktyce jednak ta kula okleja się tylko do czasu, a kiedy przychodzi ocieplenie, to topnieje, albo się rozsypuje. Niestety PO oraz Donalda Tuska czeka dokładnie taki sam los, gdyż brak im jest realnych materialnych argumentów - zarówno strukturalnych, jak i merytorycznych. Prawdę napisał w swoim liście do premiera, ojciec założyciel Platformy Andrzej Olechowski - iż stała się ona bardziej partią władzy niż programową.
Scena polityczna w Polsce zostanie zrekonstruowana, w wyniku nie wyborów parlamentarnych, lecz prezydenckich. W kampanii, bowiem parlamentarnej, a także polityce partyjnej, nie ma warunków do spowodowania poważnych zmian, a przede wszystkim przewartościowania sił. Na straży aktualnego status quo stoi, w największej mierze obowiązująca ustawa o finansowaniu ugrupowań politycznych. To zaś zamyka drogę do wszelkich przekształceń - zarówno jakościowych, jak i ilościowych. Kampania prezydencka spersonifikuje polityczny spór, a przede wszystkim radykalnie zmieni bieguny politycznej polaryzacji. Sytuacja, nie będzie już pracowała dla Platformy Obywatelskiej oraz Danalda Tuska. Do głosu dojdą inne czynniki odniesienia, które radykalnie zawężą PO spektrum politycznego oddziaływania, a także ograniczą wyborcze pole manewru, do którego będzie mogła się odwoływać. Partia ta zejdzie do swojego naturalnego dwudziesto procentowego poziomu społecznego poparcia, opierającego się w przeważającym stopniu o elektorat liberalny, a to może nie wystarczyć, nawet na II turę wyborów prezydenckich, co ostatecznie przesądzi, iż Platforma Obywatelska rozsypie się na drobne kawałki, niczym "śnieżna kula" , a potem raz na zawsze zniknie ze sceny politycznej, podobnie jak niegdyś AWS.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości