Kurier z Munster Kurier z Munster
375
BLOG

Kaczyński, obciachowa subkultura, a fenomen „disco-polo”…

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 16

 

Nie wiem, czy prezydent Lech Kaczyński lubi muzykę „disco-polo”, ale przynajmniej jedną rzecz ma z nią wspólną. Mało kto się do niego przyznaje, ale wielu go wyznaje… Posiada sympatyków, których pomiar w prowadzonych badaniach socjologicznych, nie jest adekwatny w stosunku do rzeczywistego poziomu ilościowego. Na tym może polegać złudne działanie różnego rodzaju ankiet demoskopijnych.

Czasami media i ośrodki badań opinii publicznej występują w sprzężeniu zwrotnym. Media sztucznie coś lansują, albo w sposób nienaturalny czegoś nie lansują, ignorują to, a sondaże taki nieautentyczny stan rzeczy potwierdzają. Tworzy się tak zwana wirtualna rzeczywistość. Mówiąc kolokwialnie: – następuje „zaklinanie rzeczywistości”.

Ludzie wyczuwają, co jest lansowane przez media. Wyczuwają nastroje panujące w przestrzeni publicznej, którą ja określam, jako „salon”. W świadomości społecznej następuje proces antycypowania różnego rodzaju trendów, tendencji mód i dostosowywania adekwatnych w stosunku do nich odpowiedzi, które jednak najczęściej nie są zgodne z wewnętrznymi przekonaniami poszczególnych osób. Aby zminimalizować prawdopodobieństwo błędów pojawiających się w rozmaitych sondażach, trzeba by było najpierw empirycznie stwierdzić – na ile zaprezentowane w nich postawy nie są asertywne, a biorą się z konformizmu i sytuacyjnego wyrachowania.

Są zjawiska, których odnotować w badaniach opinii publicznej, w sposób miarodajny po prostu się nie da. Najlepszym przykładem takiego stanu rzeczy jest fenomen z którym mięliśmy do czynienia na początku lat dziewięćdziesiątych. Na rynku fonograficznym najlepiej sprzedawały się płyty z muzyką „disco-polo”, na chodnikach rozbrzmiewały piosenki „disco-polo”, na dyskotekach królowały przeboje „disco-polo”. Jednak największe w Polsce media udawały, iż problemu tego nie ma. Ignorowały go. Przemilczały. Wręcz przeciwnie: – wylansowano stereotyp, iż słuchanie muzyki „disco-polo” jest domeną najbardziej prymitywnych oraz zacofanych grup społecznych, że to preferencja tak zwanych (nie chciałbym tu nikogo urazić) „wieśniaków z prowincji”. W efekcie doprowadzono do zawstydzenia tej muzyki. Słuchanie jej, nie należało do kulturowej poprawności. Prawie każdy posiadał w domu płyty: „Bayer Fullu”, „Boys- ów”, „Akcentu”, „Top One”, ale mało kto się do tego przyznawał...

Podobny mechanizm działa w przypadku prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Posiada on swój ukryty, niewykrywalny przez sondaże elektorat. Najwięcej jego zwolenników zlokalizowanych jest w tej rzeczywistości najbardziej odległej, do której najtrudniej dotrzeć, najciężej ją przeniknąć. W zapomnianej, a przede wszystkim nierozumianej przez „warszawkę” – Polsce,

Michał Kamiński ma rację, kiedy mówi, iż PiS został wykreowany na negatywną, „obciachową” ikonę popkultury. Powiem więcej: – ugrupowanie to stało się nawet symbolem politycznej, zaściankowej subkultury... Czymś zacofanym, wstecznym, prymitywnym. Nie tylko media za stworzenie takiego wizerunku ponoszą winę; spin-doktorzy PiS-u posiadają w tym względzie również spory udział. Ale retoryka IV Rzeczpospolitej, w wielu miejscach natrafia jeszcze na podatny grunt, tyle tylko, że "zbombardowana" przez mainstreamowe media świadomość społeczna nie ujawnia tego faktu w mierzonych postawach.

Doświadczeni socjologowie, wbrew dominującym opiniom w ocenie szans Lecha Kaczyńskiego na reelekcję zachowują wskazaną w takich sytuacjach ostrożność. Twierdzą, iż kwestia wyborów prezydenckich jest otwarta. Liderem prowadzonych badań opinii publicznej jeszcze długo (być może nawet do mementu samego głosowania) pozostanie Bronisław Komorowski. Ale jak mawiają w podobnych przypadkach trenerzy piłkarscy: – „boisko wszystko zweryfikuje”; realne, rzeczywiste starcie wyborcze zweryfikuje oraz obnaży wartość prowadzonych sondaży.

Lech Kaczyński na obszarze polskiej, politycznej subkultury; na wsiach i w małych miasteczkach zmiażdży Bronisława Komorowskiego. Tak samo, jak w 1995 roku Aleksander Kwaśniewski miażdżył tam Lecha Wałęsę. Tak samo jak pięć lat temu, ten sam Lech Kaczyński miażdżył mocno faworyzowanego przez menstream Donalda Tuska. Właśnie dlatego, iż zarówno Kwaśniewski jak i obecny prezydent uważani byli wówczas za ikony subkultury, a ich przeciwnicy za ikony oderwanej od realnej rzeczywistości „warszawki”.

Lech Kaczyński pozostał przy tego rodzaju image – po trosze stąd, iż nie potrafi się z niego otrząsnąć, a po trosze, bo mu jest z tym wygodnie. Skala jego rzeczywistego poparcia – tym bardziej w robionych na szybko sondażach – jest nie do wyeksplorowania.

 

Romano Manka-Wlodarczyk     

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka