Demokratyzacja informacji służy prawdzie. Ironia losu sprawiła, iż prawie osiem lat temu ktoś na czyjeś polecenie, w ferworze arogancji władzy dopisał bezprawnie w ustawie medialnej „lub czasopisma”. Jest w tym pewna symbolika. Ale „lub” oznacza alternatywę dla świata, w celu zawłaszczenia którego Rywin szedł do Michnika… Czym więcej lubczasopism powstanie, tym lepiej dla demokracji, pluralizmu informacji, jakości debaty publicznej, tym po prostu lepiej dla prawdy… i dla Polski.
Rośnie nam w siłę „piąta władza”. Blogosfera zrobiła wielki krok do przodu. Uruchomienie projektu lubczasopisma jest kolejną "cegiełką" w procesie budowania społeczeństwa obywatelskiego, który niestety postępuje w Polsce dość opornie. Do tej pory kontrola społeczna pozostawiała wiele do życzenia, bo tradycyjne media nie do końca dobrze spełniały swoją rolę. Teraz zwiększa się znaczenie opinii alternatywnych wobec mainstreamowych.
Pluralizacja środków przekazu rozszerza (w stopniu rewolucyjnym) możliwości docierania do prawdy. To co funkcjonuje w oficjalnym, profesjonalnym obiegu musi podlegać weryfikacji. Fenomen internetu można opisywać na wiele rożnych sposobów, ale jego główną zaletą jest fakt, że to medium przede wszystkim interaktywne. Internauci nie są tylko biernymi odbiorcami poszczególnych treści, lecz mogą je modyfikować, rozszerzać ich poznawczy zakres, nadawać inny sens, prostować, czy kreować kontrinformacje. Inaczej mówiąc – mogą zareagować... Gdy zaś ludzie korzystają z tradycyjnych mediów, to są jedynie skazani na bierne, a czasami nawet bezkrytyczne przyjmowanie emitowanych w przestrzeń publiczną komunikatów. Pozostaje im co najwyżej „pobawić się” pilotem.
Internet bez wątpienia zwiększa pola demokracji i pluralizmu. Dodaje wolności a nie odejmuje. Jest przestrzenią, w której wolność realizuje się najpełniej. Aktywizuje społeczeństwo. Podnosi stopień aktywności jednostek w życiu publicznym. Kreuje oddolne inicjatywy. Wzmacnia społeczną solidarność. Sprzyja debacie publicznej oraz wymianie poglądów. Jeżeliby ktoś chciał sprawdzić w encyklopedii, to są mniej więcej te cechy, które przesądzają o istnieniu bądź nie istnieniu społeczeństwa obywatelskiego.
W Polsce występuje wiele dokuczliwych, antyrozwojowych dysfunkcji. Można je wyliczać całymi godzinami. Ale jedna jest szczególnie dramatyczna w skutkach: brak społeczeństwa obywatelskiego. Tego niestety w przeciągu dwudziestu lat przemian nie udało nam się zbudować. A tymczasem demokracja bez społecznego zaangażowania pozostaje tylko pustą formą, okazją dla manipulatorów. I właściwie większość problemów sprowadzają się do tego. Jak mówił Jan Paweł II: „nie ma demokracji bez partycypacji”.
Ale z barkiem społeczeństwa obywatelskiego wiąże się jeszcze jeden problem: brak społecznej kontroli. Gdy nie funkcjonuje społeczna kontrola to stąd już tylko o minimetry do państwa totalitarnego, nawet gdy są zachowane prawno-instytucjonalne formy demokracji. Rządzący muszą być rozliczani przez opinię publiczną, gdyż inaczej władza staje się procesem deprawującym. Tradycyjne media można sobie podporządkować, dziennikarzy "kupić", a w ekstremalnych przypadkach zastraszyć, jednak nikt "nie kupi", ani nie zastraszy milionów blogerów. Tu nawet SB byłoby bezradne.
W rozwiniętych demokracjach zachodnich blogosfera potrafi przeprowadzić własne śledztwa, doprowadzić do wyeliminowania poszczególnych nieuczciwych polityków, zainicjować pożądane procesy społeczne. Z drugiej zaś strony sama siebie oczyszcza, kontroluje. A tradycyjne media czasami pozostają poza obszarem społecznej kontroli. Niejednokrotnie reprezentując nie te interesy i nie te wartości co trzeba.
Demokratyzacja informacji służy prawdzie. Ironia losu sprawiła, iż prawie osiem lat temu ktoś na czyjeś polecenie, w ferworze arogancji władzy dopisał bezprawnie w ustawie medialnej „lub czasopisma”. Jest w tym pewna symbolika. Ale „lub” oznacza alternatywę dla świata, w celu zawłaszczenia którego Rywin szedł do Michnika. Czym więcej lubczasopism powstanie, tym lepiej dla demokracji, pluralizmu informacji, jakości debaty publicznej, tym po prostu lepiej dla prawdy… i dla Polski.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka