Kurier z Munster Kurier z Munster
65
BLOG

Kto kłamie?

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 8

 

Będziemy mieli „czarno na białym” kto kłamie. Dobrze, że różnice pomiędzy największymi w Polsce telewizjami w wyborczych sondażach są tak duże. Jak mawiają piłkarscy trenerzy (a trwają właśnie mistrzostwa świata): „boisko wszystko zweryfikuje”. Rzeczywiste wyniki wyborów wszystko  zweryfikują, pokażą, kto jest wiarygodny.

Tak czy inaczej ostateczna kompromitacja sondaży już nastąpiła. Nigdzie na świecie pomiędzy instytucjami badawczymi nie ma tak wielkich różnic. Polska jest pod tym względem prawdziwym fenomenem. A jestem pewien, iż rzeczywiste wyniki głosowania będą jeszcze inne. Komorowski zejdzie poniżej 40 proc, na 38, może nawet 37; Kaczyński może mieć więcej niż 36, Napieralski przekroczy 15, niewykluczone, że dojdzie do 16.

Przewidziałem to jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem sondaży wyborczych. Mam na to dowody. Nie miałem żadnych „przecieków” ze strony ośrodków realizujących ankiety.

Im więcej będzie dochodziło faktycznych rezultatów z obwodowych komisji wyborczych tym Kaczyński i Napieralski będą bardziej zyskiwać, a Komorowski tracić. Jestem pewien, iż w korespondencyjnym pojedynku dwóch telewizji zwycięży TVP, jednak wyniki obydwu najważniejszych  kandydatów będą poniżej 40 proc, a różnica iluzoryczna.

Kiedyś musiał nadejść taki moment, który pokaże, kto jest wiarygodny. Stawka sondażowej rywalizacji TVN i TVP, a przede wszystkim sondażowni, które dla nich pracują jest ogromna. To walka o na śmierć i życie.

A druga tura? Wszystko wskazuje na to, że Napieralski tanio "skóry" nie sprzeda, a pierwsze powyborcze wypowiedzi polityków SLD nie są jednoznaczne i niczego nie wykluczają.

 

Romano Manka-Wlodarczyk

 

 

Poniżej przedstawiam pierwszą powyborczą analizę, którą napisałem kilkanaście minut przed 20.00 i przesłałem pocztą wewnętrzną do S24, a punktualnie o 20.00 zamieściłem już oficjalnie na S24.

 

Cisza wyborcza już zakończona. Myślę, że można przewidywać jakie będą wyniki. Zapewniam, że ich jeszcze nie znam. Frekwencja nie większa niż 60 proc, może nawet niższa niż 50. Różnica pomiędzy dwójką faworytów nieznaczna. Wyniki obydwu nie przekroczą granicy 40 punktów. Komorowski 38, Kaczyński 36, choć niewykluczone, że przy pewnej sumie korzystnych okoliczności Kaczyński wyprzedzi Komorowskiego. Trzeci Napieralski z wynikiem lepszym niż w sondażach, powyżej 16 proc. Pawlak jednak powyżej, albo przynajmniej blisko wyborczego progu. 

Komentarz: „Nie da się wygrać w Polsce wyborów bez poparcia polskiej wsi i małych miasteczek”. Te słowa wypowiedział jeden z komentatorów, powołując się na analizę dr Tomasza Żukowskiego, w studiu wyborczym którejś z telewizji pięć lat temu, po zakończeniu wyborów prezydenckich, kiedy wygrał Lech Kaczyński. Z tej lekcji Platforma Obywatelska nie wyciągnęła żądnych wniosków.

Na Jarosława Kaczyńskiego i PiS nadal głosuje prowincja i południe Polski. Na Bronisława Komorowskiego oraz PO wielkie miasta. W tych wyborach jednak intensywność poparcia kandydata PiS na wsi i w małych miasteczkach była znacznie większa niż to, co uzyskała tam ta partia w 2007 roku, wynik Komorowskiego pokazuje zaś, że PO straciła w miastach. Cały czas odnoszę się do wyników, które ja przewiduję.

W okresie przedwyborczym wystąpiło kilka przesłanek, które dawały poważny asumpt do postawienia wniosku, że rzeczywiste rezultaty wyborów będą się znaczenie różniły od sondaży.

Pierwszym takim faktem były prawybory prezydenckie w PO. Pokazały one niski stopień mobilizacji najbardziej naturalnego, „żelaznego” elektoratu tego ugrupowania, czyli samych członków. Trudno liczyć, iż na wybory pofatyguje się i poprze kandydata PO ktoś, komu nie chciało się nawet usiąść przy komputerze i oddać głosu w wewnętrznym plebiscycie za pomocą kliknięcia zwykłej myszki.

Drugi czynnik, to ilość podpisów zebranych przez poszczególne komitety. Gigantyczne zwycięstwo Kaczyńskiego w tej korespondencyjnej rywalizacji musiało mieć jakieś obiektywne podstawy. Różnice w liczbach nie wzięły się znikąd.

Trzeci element stanowi tabloidyzacja sondaży. Czołowe ośrodki opinii publicznej, podobnie jak media uległy temu procesowi. Ankiety przeprowadzane były szybko (zazwyczaj w sposób telefoniczny) i na podstawie niestarannie dobranych operatów, prób badawczych. Znaczna cześć populacji odmawiała udziału w sondażach.

Badania realizowane na poziomie lokalnym, przez media lokalne zaprzeczały wynikom uzyskiwanym w skali całego kraju (przykład: www.konin.lm.pl, „Gazeta Lubuska”). W różnego rodzaju rankingach internetowych, czy ankietach audiotele wygrywał zazwyczaj Kaczyński. Ośrodki badania opinii publicznej nie uwzględniły wysokiej skali konformizmu istniejącego w polskim społeczeństwie, co potwierdzały doświadczenia ze wcześniejszych lat i co pogłębiało jeszcze bardziej zachowanie najważniejszych mediów w Polsce, faworyzujących zdecydowanie jedną ze stron konfliktu. Inna sprawa to fakt, iż w prowadzonych badaniach niedoszacowana była prowincja.

Po czwarte wpływ tragedii smoleńskiej i uwarunkowania kampanijne. Po 10 kwietnia PO utraciła inicjatywę. Koniunktura, która istniała od 2007 roku, a która działała na korzyść Platformy odwróciła się. „Wiatr zaczął wiać w żagle PiS-u”.Kampania żadnego z głównych kandydatów nie była perfekcyjna, ale gdyby je porównywać, to już o wiele lepsza była kampania Kaczyńskiego. Komorowski rozczarował. Popełniał kompromitujące gafy.

Prognozy na drugą turę. Pięć lat temu, kiedy prezydentem został wybrany Lech Kaczyński, dr Tomasz Żukowski powiedział: „Kaczyński wygrał, bo miał lepsze karty”. Wydaje się, że obecnie również lesze „karty” posiada Jarosław Kaczyński. Sytuacja pracuje na niego… I o ile PO nie zmobilizuje przeciwko niemu jakichś gigantycznych sił, jeżeli nie odwoła się do negatywnych emocji; innymi słowy mówiąc – jeżeli nie zostanie uruchomiony ten sam proces, to Kaczyński powinien wygrać. Należy podkreślić, że jest to prognoza warunkowa.

Zwycięstwo Kaczyńskiego może się stać tym łatwiejsze, że udało mu się już pod koniec pierwszej tury narzucić główny temat wyborczej „dogrywki”. Będzie nim z całą pewnością służba zdrowia, temat wyjątków niewygodny dla kandydata PO. Na elektorat lewicowy może to podziałać jak przysłowiowa „płachta na byka”. Fluktuacje wyborców Napieralskiego nie są oczywiste.

Podobny fenomen nastąpił w 1995 roku, kiedy Lech Wałęsa liczył na poparcie elektoratów kandydatów postsolidarnościowych Jacka Kuronia i Jana Olszewskiego, a w rezultacie otrzymał je jego rywal postkomunista Aleksander Kwaśniewski. W polityce nie obowiązują proste przełożenia… Jeżeli Napieralski oficjalnie nie zaapeluje o poparcie Komorowskiego, to ten ostatni może mieć ogromne kłopoty. Z kolei gdyby doszło do telewizyjnej debaty, to też lepsze wrażenie pozostawi raczej Kaczyński. Jednym z najważniejszych tematów, jaki w niej wystąpi będzie newralgiczna dla PO służba zdrowia.

 

Romano Manka-Wlodarczyk

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka