Kurier z Munster Kurier z Munster
119
BLOG

Co nam „powiedziały” wybory prezydenckie?

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 38

 

Wielu znawców materii politycznej w Polsce zastanawia się, co oznacza wynik zakończonych właśnie wyborów prezydenckich. Trzeba sobie powiedzieć wprost – jest to kolejne zwycięstwo PO, jest to kolejna porażka PiS-u, a wynik Napieralskiego, czyli tak naprawdę SLD, podobnie jak i wszystkich pozostałych „graczy” trudny do zinterpretowania.

Wygrał Komorowski, to fakt, który nie ulega żadnym wątpliwościom. PO w trudnej dla siebie sytuacji potrafiła wywalczyć kolejne zwycięstwo. A PiS? PiS po raz wtóry przegrał. I jakby nie silili się wszelkiej maści orędownicy „radosnych porażek”, to jest to jednak kolejna z rzędu porażka dla PiS-u.

Należy pamiętać, iż PiS po raz pierwszy od wielu lat „grał” w warunkach sprzyjającej koniunktury społeczno-politycznej. Był wiatr w żagle? Tak był, ale problem polega na tym, że przychylne wiatry trzeba umieć wykorzystywać. A PiS przegrał trochę na własne życzenie.

Tragedia smoleńska – wbrew temu co się powszechnie sądzi – nie dodała PiS-owi wiele na wykresach sondażowego poparcia. Jej wpływ był inny niż się ogólnie uważa… Wyprowadziła elektorat PiS-u, do tej pory niezwykle anonimowy „na ulicę”, czyli w sferę publicznego zaangażowania. Używając terminologii Arystotelesa zaktualizowała potencję, uruchomiła „uśpiony” potencjał.

Dobrym barometrem rozkładu politycznych preferencji w Polsce jest pierwsza tura wyborów prezydenckich. W drugiej wybieramy już nie według sympatii, a gradacji mniejszego zła. Kaczyński dostał w pierwszej turze 36 proc. z haczykiem. Tymczasem w sondażach przeprowadzanych przed katastrofą w Smoleńsku poparcie dla PiS-u kształtowało się na poziomie od 26 do 30 proc. Biorąc pod uwagę zweryfikowany w wyniku wyborów fakt, iż notowania PiS-u były niedoszacowane, oznacza to, że Kaczyński matematycznie nic nie zyskał w wyniku tragedii smoleńskiej. Oprócz jednego – jego elektorat stał się bardziej asertywny, odważny, aktywny, co w wymiarze uchwycenia tendencji pokazały późniejsze badania.

Wzrost sondażowych słupków Kaczyńskiego i dobry wynik w pierwszej turze wyborów prezydenckich zbiegły się w czasie z operacją zmiany jego wizerunku. Z uwagi na czasową zbieżność postawiono diagnozę, iż zmiana wizerunku zaowocowała wzrostem poziomu społecznego poparcia. A to nieprawda… Kaczyński obiektywnie dysponował tym samym stanem posiadania, co przed katastrofą smoleńską, w wymiarze jednak subiektywnym istniała progresja notowań Kaczyńskiego w odniesieniu do wcześniejszej sytuacji. W efekcie kontynuowano manewr wizerunkowej metamorfozy z przeświadczeniem, iż zabieg ten daje pożądane rezultaty. Ale w rzeczywistości manipulowanie image Kaczyńskiego, „przytępianie” go hamowało trend wykorzystywania potencjału, jaki powstał w wyniku tragedii smoleńskiej. Ten moment okazał się dla Kaczyńskiego zgubny i może być w konsekwencjach zgubny dalej o ile sztabowcy PiS-u nie wyciągną z popełnionych błędów odpowiednich wniosków. Druga debata telewizyjna pokazała ewidentnie, iż Kaczyński zyskuje na dynamicznym, umiarkowanie ostrym wizerunku, który jest bliższy stereotypowi określanemu przez polityków PO „starym dobrym Kaczyńskim”.

W kontekście katastrofy w Smoleńsku z socjotechnicznego punktu wiedzenia należy rozróżnić dwie rzeczy: obiektywizację stanu posiadania PiS-u, wzrost aktywności oraz postaw asertywnych wśród tradycyjnych wyborców tej partii, a także powstanie dużego potencjału na pozyskiwanie dodatkowych elektoratów. Kaczyński wykorzystał jedynie ten pierwszy czynnik, drugi został zaś przez niego tchnięty tylko w niewielkim stopniu.

Co na to Platforma Obywatelska? Początkowo stratedzy PO nie wiedzieli jak się „ustawić” wobec nowej taktyki socjotechnicznej PiS-u. Sami przyznawali, że poruszają się po „minowym polu”. Wszelkie dylematy sprawdzały się do jednego zasadniczego pytania, związanego z wyborem elementu, którym dziś wygrywa się kampanie polityczne. A więc wyboru „narracji”, stworzenia pewnego rodzaju opisu rzeczywistości. Pierwsze kroki kampanijne PO były bardzo niejasne, niezdecydowane, nieśmiałe. Jednak w miarę upływu czasu Platforma w coraz większym stopniu prezentowała spójną koncepcję kampanii. Prawdopodobnie przeprowadzono badania fokusowe, które pokazały, iż wyborcy są w dalszym ciągu impregnowani na starą sprawdzoną „narrację” PO. „Zagrano” stereotypem Kaczyńskiego, odwołano się do jego negatywnego elektoratu. Kampania PO była agresywna i negatywna. Sztabowcy Kaczyńskiego ułatwili jednak zadanie, gdyż operacja zmiany wizerunku kandydata PiS-u nie dysponowała walorem wiarygodności, a momentami przedsięwzięcie to wydawało się wręcz mało poważne, dla przykładu: kazus rozgrzeszania postkomunistów, czy rehabilitacji Edwarda Gierka.

Powszechnie w ocenach komentatorów politycznych uważa się, że wyborczy sukces odniósł Grzegorz Napieralski. To może być jednak złudne przekonanie. Napieralski w miarę dobrze „wstrzelił” się w sytuację. Pokazał jako ta trzecia alternatywna wobec rywalizacji dwóch najpoważniejszych kandydatów siła. Jego kampania była o tyle dobra, że inna, czym pewnie też nieco zyskał… Ale z drugiej strony trzeba sobie jasno powiedzieć – sukces Napieralskiego (i to sukces w rozumieniu relatywnym) jest w przeważającej mierze efektem sytuacji politycznej, jaka się wytworzyła podczas wyborów prezydenckich, siły i mobilności struktur SLD, a nie cech charakterologicznych, przymiotów osobowych, czy zdolności medialnych samego kandydata. Napieralskiemu raczej trudno będzie utrzymać dalej zdobyty w trakcie wyborów prezydenckich kapitał. A polaryzacja pomiędzy PO i PiS pewnie jeszcze bardziej się zaostrzy, co nie będzie Sojuszowi sprzyjać. Co ważne w SLD pewnie zmienią się kryteria wartościowania sukcesu – 13 proc. cieszy dzisiaj, juro może już nie wywoływać wielkiego entuzjazmu, a zejście poniżej tego progu zostać potraktowane jako porażka… Jest to więc raczej sukces incydentalny i nietrwały.

Obecna sytuacja polityczna w Polsce pokazuje pewien unikalny fenomen. Gdyby podliczyć wyniki uzyskiwane przez poszczególnych kandydatów, przeanalizować przepływy poszczególnych elektoratów, to okazuje się, że strukturalnie przewagę posiadają wyborcy centrowi i lewicowi. Tymczasem wahadło polityczne przesunęło się w prawo. Podobnie zresztą było pięć lat temu. Paradoksalnie lewicowy elektorat jest dyskontowany przez prawicowych „aktorów” politycznych, w wymiarze kulturowym beneficjentem tego procesu jest PO, a w wymiarze socjalnym PiS. Świadczyć to może tylko o dwóch rzeczach: po pierwsze nieczytelności polskiej sceny politycznej, połączonej z hybrydyzacją największych partii; po drugie dużym potencjale społecznym lewicy, ale słabej jakości jej emanacji, jej reprezentacji politycznej.

 

Romano Manka-Wlodarczyk

 

 

Ps. Przemyślałem to wszystko jeszcze raz – zostaję w Slaonie24. To miejsce, gdzie warto zamieszkać na stałe, a dla mnie człowieka emigracji to szansa na stały kontakt z Polską i urzeczywistnienie publicznego, obywatelskiego zaangażowania. Warto powalczyć o Polskę prawdziwie liberalną, demokratyczną, obywatelską, a taka niestety w tej chwili do końca nie jest. Warto również powalczyć o ideową, ale realizowaną w sposób pragmatyczny i realny politykę; jak ja to nazywam „politykę na TAK”.  Przeanalizowałem swoją publicystykę – jednak wiele w przewidywaniach się nie pomyliłem. Przewidywałem zwycięstwo kandydata PiS w wyborach prezydenckich już na rok przed terminem wyborów, w momencie kiedy notowania tej partii nie przekraczały 25 prc. Ostatecznie do spełnienia tej prognozy zabrakło minimalnie. Druga rzecz to jasno postawiłem tezę, że manipulowanie przy wizerunku Kaczyńskiego może źle się dla PiS-u skończyć i przyczynić do porażki w wyborach prezydenckich.

Teraz skoncentruję się przede wszystkim na pracy nad rozwojem lubczasopisma „Liberal Telegraf”, które ma być otwarte światopoglądowo, pluralistyczne, liberalne i do publikowania w którym wszystkich rozsądnych oraz odpowiedzialnych publicystów serdecznie zachęcam.

Za powstałe zamieszanie i zmianę swojej decyzji serdecznie przepraszam!

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Polityka