Kurier z Munster Kurier z Munster
139
BLOG

To jest mój prezydent!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 126

Igor Janke wrzucił do dyskusji publicznej świetną ideę. Czy prezydentowi należy się szacunek? Od odpowiedzi na to pytanie zależy jakość kultury politycznej w Polsce. Sam jestem w pewnej ambiwalencji poznawczej. Komorowski nie był moim kandydatem, ale jest moim prezydentem… Prezydent wybrany przez Naród w demokratycznych wyborach, to mój prezydent.

W dwadzieścia lat od momentu odzyskania przez Polskę wolności czas wreszcie określić standard szacunku dla najważniejszych instytucji demokratycznego państwa. My Polacy mamy z tym problem. Dlaczego? To sprawa złożona i mająca korzenie głęboko w historii. Społeczeństwo polskie znajdowało się często w warunkach alienacji struktur państwa. Zabory, podwójna okupacja, czterdzieści lat PRL-u, zamordowany prezydent Narutowicz, niechciany prezydent Jaruzelski. Narzucenie bytu państwowego w sposób imperatorski, na siłę nie sprzyjało afirmacji instytucji państwowych. I ta skłonność się mocno ugruntowała w świadomości, była przekazywana jakby w sukcesji z pokolenia na pokolenie.

Ale autorytet najważniejszych instancji państwa „podeptano” również w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Winę za ten szkodliwy stan rzeczy ponosi nieodpowiedzialność polskiej klasy politycznej.

Wbrew temu co twierdzi większość, związanych z PiS-em komentatorów Lech Kaczyński nie był jedynym w III Rzeczpospolitej prezydentem z którego publicznie szydzono. Warto przypomnieć sobie, jak traktowany był Lech Wałęsa. Co na jego temat wypisywał „Tygodnik Nie” i inne gazety?! Czy ktoś przypomina sobie jeszcze początki kadencji Aleksandra Kwaśniewskiego i odmawianie mu prawa do bycia prezydentem?! Do dziś mam w pamięci kuriozalne zachowanie części ministrów rządu Jerzego Buzka, którzy podczas odbierania ministerialnych nominacji odwracali się do prezydenta Kwaśniewskiego plecami i składali przyrzeczenie Marianowi Krzaklewskiemu. Kaczyński nie był więc pierwszym, którego postrzegano w Pałacu Namiestnikowskim jako swoistego persona non grata i niestety nie będzie pewnie ostatnim.

Łukasz Warzecha: (…) „granice szacunku dla siebie samego wyznaczył już dość dawno temu Bronisław Komorowski, wygłaszając z właściwą sobie swadą zdanie: „Jaka wizyta, taki zamach”. Można by jeszcze dorzucić, że przesunął te granice o wiele dalej, tolerując i ani słowem nie odcinając się od chamskich wywodów Palikota – ani w trakcie kampanii, ani tym bardziej po niej.”

Stosując tę samą miarę można by odmówić szacunku prezydentowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, oczywiście gdyby hipotetycznie został wybrany prezydentem, który przecież też w niszczeniu autorytetu kolejnych prezydentów posiadał spore zasługi. Palenie kukły Lecha Wałęsy na pewno nie budowało estymy dla instytucji prezydenta. A przecież Lech Kaczyński autoryzował tego typu działania. W tym sensie wpadł w pułapkę, którą wcześniej na kogoś innego zastawił… W życiu tak już jest, że kto sieje wiatr ten prędzej czy później zbiera burzę.

Dlatego przerzucanie się odpowiedzialnością – kto więcej „nagrzeszył” w kwestii niszczenia autorytetu prezydenta; mówienie ja nie będę szanował Twojego prezydenta, bo Ty nie szanowałeś mojego, to droga na manowce. Nie idźmy tą drogą!

Paradoksalnie najwięcej dla stworzenia standardu szacunku wobec instytucji prezydenta mogą obecnie zrobić zwolennicy PiS-u. W zakresie stosunku do najważniejszych instytucji w państwie należy wreszcie stworzyć nową jakość. Gdyby wyborcy Jarosława Kaczyńskiego powiedzieli: „Bronisławie Komorowski nie zgadzamy się z Tobą, nie podzielamy Twoich poglądów, ale szanujemy Cię jako prezydenta, jesteś naszym prezydentem”, to ukształtowaliby najważniejszy po 89 roku polityczny obyczaj. Najprawdopodobniej jednak tego nie zrobią, co spowoduje, że sami w przyszłości staną się ofiarami podobnego mechanizmu.

Szacunek dla instytucji demokratycznego państwa – a nie da się tego wymiaru do końca oddzielić od osób, które sprawują konkretne urzędy – jest w czasach pokoju przejawem patriotyzmu oraz politycznej kultury. Za powagą urzędnika w magistracie, policjanta na drodze, czy prezydenta w pałacu stoi ten sam autorytet państwa. A niszczenie tego autorytetu jest jednocześnie osłabianiem państwa, chyba, że mamy do czynienia z sytuacjami ekstremalnymi, wówczas obywatelskie nieposłuszeństwo może być usprawiedliwione. Oczywiście okazywanie respektu nie oznacza rezygnacji z prawa do rzeczowej, konstruktywnej krytyki i formułowania niezależnych ocen. Dlatego choć Bronisław Komorowski nie był moim kandydatem, politycznie nie zgadzam się z nim, to jest moim prezydentem.

 

Romano Manka-Wlodarczyk

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (126)

Inne tematy w dziale Polityka