W jednym z ostatnich sondaży preferencji politycznych, przeprowadzonym przez GFK Polonia na zlecenie „Rzeczpospolitej” Platforma Obywatelska notuje rekordowy w tym roku skok poparcia: z badania wynika, że popiera ją aż 49 proc. respondentów; dalej jest PiS 27; a do sejmu wchodzi jeszcze jedynie SLD z poparciem 13 pkt. Nie wchodzi PSL tylko 3 proc. Co to może oznaczać?
PO zażegnała lub czasowo wyciszyła jesienno-zimowy kryzys. Poprawił się zdecydowanie medialny wizerunek partii, wygasły (a bynajmniej nie są uzewnętrzniane) wewnętrzne spory. Korzystnie na sondażową kondycję ugrupowania wpłynęły uroczystości związane z dziesiątą rocznicą powstania Platformy, wielka feta zorganizowana z tej okazji w Gdańsku. Czynnikiem bardziej globalnym jest poprawiająca się koniunktura ekonomiczna Polski – PKB szacuje się w tym roku na poziomie od 4,0 do 4,5 proc. Tymczasem w rozwiniętych demokracjach regułą jest, że wraz ze wzrostem PKB następuje progresja notowań rządzących formacji.
Z drugiej strony rywale PO – PiS i SLD nie potrafią znaleźć recepty na przełamanie impasu w jakim się znalazły. Nie umieją wykreować takich warunków debaty publicznej, które działałyby na ich korzyść, choć są ku temu obiektywne warunki: blamaż związany z budową autostrad i stadionów. Z drugiej strony należy zauważyć, iż trudno użyć tych faktów jako argumentów przeciwko PO, gdyż społeczeństwo nie odczuwa (a przynajmniej nie odczuwa w tej chwili) bezpośrednich skutków określonych zaniedbań. Jednak to może mieć znaczenie w przyszłości, w okresie poprzedzającym wybory o ile przeciwnicy PO dobrze wstawią te okoliczności w kampanię wyborczą. Kluczową determinantą będzie sytuacja ekonomiczna, a decydującym okresem miesiące sierpień i wrzesień. Wówczas uformują się nastroje Polaków w kontekście wyborów. Na razie sondaże prowadzone są jeszcze bez tego kontekstu – poznawcze, bądź emocjonalne komponenty świadomości nie są obecnie ściśle związane ze sferą behawioralno-pragmatyczną, ujawniającą się w działaniu. Jest to takie trochę deklarowanie postawy w próżni, pozbawione bezpośredniej relacji z perspektywą wyboczą. Badania prowadzone na koniec wakacji, a zwłaszcza jesienią będą już bliższe wymiaru realnego.
PO odzyskuje impet
W rzeczywistości notowania Platformy Obywatelskiej są prawdopodobnie przeszacowane, a PiS-u niedoszacowane. Jednak trend wzrostu PO jest prawdziwy. Widać to w przestrzeni publicznej – partia Donalda Tuska wyraźnie odzyskuje impet, przechodzi do politycznej ofensywy; z kolei PiS i SLD sprawiają wrażenie mocno zagubionych; PSL trzyma się swojej sprawdzonej strategii unikania politycznej zadymy, kreowania wizerunku koncyliacyjnego, zorientowanego na nie wchodzenie w główny nurt politycznej awantury i deklarowaniu gotowości do porozumienia, w myśl hasła z poprzednich wyborów: „Porozumienie Służy Ludziom”. Polityka medialna PO jest sprawna, podporządkowana jakiejś ogólniejszej koncepcji. Sukcesem okazały się przeprowadzone transfery – szczególnie pozyskanie popularnego polityka SLD Bartosza Arłukowicza wpłynęło na poprawienie jakości oferty Platformy wobec elektoratu lewicowego. Ten zaś elektorat – ideologicznie nie do końca spójny z PO – może mieć ogromne znaczenie w zapewnieniu tej partii przekonującego zwycięstwa. W tej chwili jest to kluczowa populacja wyborcza dla Platformy. Stąd właśnie biorą się polityczne i medialne przedsięwzięcia komunikowania z wyborcami lewicowymi poprzez personifikację, a więc pozyskiwanie rozpoznawalnych dla lewicowego elektoratu twarzy. W tym przypadku personifikacja zastępuje faktyczny brak lewicowej oferty programowej. Jest to strategia dobrze przemyślana.
Wyborcy pragmatyczni i charyzmatyczni
Tendencja wzrostu notowań PO jest rzeczywista, jednak poziom realnej popularności tego ugrupowania jest zdecydowanie niższy niż pokazują to badania GFK Polonia. Można spekulować, że kształtuje się on gdzieś na poziomie 39-40 proc., może nawet trochę niższym. Z kolei realne rezultaty PiS-u znajdują się powyżej progu 30 proc, ale raczej nie przekraczają 32. Tymczasem sondażowe wyniki SLD są prawie idealnie bliskie rzeczywistości; mogą być faktycznie na poziomie 13 pkt. PSL-u – podobnie jak w przypadku PiS-u są niedoszacowane. Zaś realny pułap 39 proc. dla Platformy – jaki w tej chwili można antycypować – jest wypadkową wielu sondaży. Gdy PO osiąga w badaniach blisko 50 proc. to jest to jej górny wektor popularności, kiedy zaś spada poniżej 35 – dolny. Natomiast jej realne poparcie jest gdzieś po środku. Z tym, że naturalne zaplecze wyborcze PO (ludzi o poglądach centrowych, liberalnych; ostrożnie można używać w tym przypadku również formuły żelaznego elektoratu PO) kształtuje się jeszcze na niższym poziomie – gdzieś w okolicach 25 proc. Jednak w warunkach ostrej polaryzacji nie rozmiary naturalnej populacji wyborczej stanowią kategorię decydującą. Uprawniona jest nawet teza, iż większy stopień determinacji w sensie przywiązania emocjonalnego do ugrupowania przejawia elektorat PiS-u – w przypadku partii Jarosława Kaczyńskiego mamy do czynienia ze zjawiskiem elektoratu charyzmatycznego, permanentnie mobilnego; baza wyborcza PiS-u w większym stopniu niż wyborcy PO zaspokaja ideał – nazywany w żargonie socjologów – żelaznego elektoratu; wyborcy PiS-u są silniej powiązani z partią niż wyborcy PO. Jednak w warunkach ostrej polaryzacji wygrywa nie ten, kto ma więcej elektoratu żelaznego lecz mniej negatywnego. Platforma Obywatelska mobilizuje wyborców w kontekście PiS-u, zyskuje na kontraście. Dla znacznej części wyborców – PO jest w rzeczywistości (lub była kilka lat temu) partią drugiego wyboru. Ale kontekst PiS-u przesunął ich w stronę partii pierwszego wyboru. PO mobilizuje swoich wyborców w jakimś sensie incydentalnie, zawsze w kontekście PiS-u. Jednak w tym ujęci stają się oni również wyborcami charyzmatycznymi motywowanymi przesłankami nie dopuszczenia do władzy ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego. W istocie ich wybór jest także silnie zdeterminowany, kształtowany w oparciu o kryteria emocjonalne, ale nie jest trwały. Nie są to wyborcy permanentnie mobilni.
Kryteria aktu głosowania
Należy pamiętać, iż wybory w warunkach dużego stopnia politycznego pluralizmu, a z drugiej strony (w alternatywnym ujęciu) w sytuacji ostrej politycznej polaryzacji odbywają się według dwóch różnych algorytmów. W pierwszym przypadku wyborcy kierują się kryteriami sympatii i analizy; mówiąc prościej – spośród ugrupowań, które lubią wybierają to, które ma największe szanse na uzyskanie dobrego wyniku wyborczego. Pierwszy czynnik ma charakter emocjonalny (sympatia); natomiast drugi pragmatyczny (analiza) – jest racjonalizacją wyboru. W tym przypadku dokonany wybór jest najczęściej jakąś wypadkową atraktora emocjonalnego i racjonalnego; z większym jednak uwypukleniem roli tego ostatniego.
W warunkach ostrej politycznej polaryzacji działanie wyborców jest determinowane przez kryteria antypatii i analizy – wyborcy głosują na ugrupowanie, które posiada największe szanse pokonania tego, którego nie lubią. Jak widać i w tej sytuacji występuje zarówno czynnik emocjonalny, jak i pragmatyczny; przy czym istotniejszy jest ten pierwszy – przejawiający się w niechęci do określonego ugrupowania politycznego. Wiele zatem racji mają Ci, którzy uważają, że najlepszą gwarancją wyborczych zwycięstw Platformy Obywatelskiej jest silna obecność PiS-u na scenie politycznej. Ale ta sytuacja może się kiedyś zmienić. Sytuacja polityczna jest, bowiem zawsze dynamiczna. W polityce nie da się mówić o stabilizacji, lecz co najwyżej o tempie destabilizacji. Inaczej mówiąc – kontrast PO-PiS może kiedyś (na przykład w obliczu pogorszenia kondycji gospodarczej kraju, albo wybuchu jakiejś potężnej afery z udziałem rządzących) przechylić wyborcze wahadło w drugą stronę. Zaś algorytm, który obecnie działa na korzyść PO może w przyszłości zacząć działać na korzyść PiS-u, przy zaistnieniu pewnych obiektywnych warunków. Na to z pewnością liczy Jarosław Kaczyński, ustawiając horyzont swojej strategii politycznej na rok 2015. Wtedy dojdzie w Polsce do tak zwanej wielkiej koniunkcji politycznej – zbiegu wyborów prezydenckich z parlamentarnymi. Już raz w identycznych warunkach PiS przejmował w Polsce władzę. Tymczasem pewną cezurą może być rok 2013. Niektórzy ekonomiści prognozuję, iż od tego momentu zacznie się pogarszać kondycja gospodarcza Polski.
Błąd w sztuce sondaży
Przeszacowanie Platformy Obywatelskiej w badaniach preferencji politycznych bierze się w głównej mierze z czynnika odejścia ośrodków kształtujących opinię publiczną od normy bezstronności. W dużym stopniu jest to funkcja tendencyjności mediów, ale również błędów w sztuce sondaży nie biorących dostatecznie tego aspektu pod uwagę. Naturalną siłą rzeczy sympatie medialne przekładają się na sympatie społeczne, mogą je również wtórnie modyfikować, ale mogą również wtórnie wypaczać sympatie mierzone w sondażach, w stosunku do stanu rzeczywistego; te zaś z kolei mogą wtórnie dokonywać ewolucji postaw wyrażanych w kontekście sondaży lub wyborów. W takich sytuacjach aktywizują się skłonności do konformizmu, racjonalizacji wyboru, pragmatyzmu postępowania – tego wszystkiego co potocznie nazywane jest polityczną poprawnością. A wybór politycznie poprawny to popieranie (bądź przynajmniej deklarowanie poparcia) partii dominującej w mediach. Respondent zawsze funkcjonuje w pewnym otoczeniu, doorientowuje swoją odpowiedź w kontekście opinii publicznej. Pytanie tylko – na ile jest ona rzeczywista, zgodna z realnymi odczuciami społeczeństwa, a na ile wirtualna, sztucznie wykreowana. Z tych samych względów PiS osiąga w badaniach socjologicznych gorsze rezultaty niż realnie posiada. Pomiędzy jego rzeczywistą popularnością a popularnością medialną istnieje asymetria. Media przedstawiają partię Jarosława Kaczyńskiego gorzej niż jest ona odbierana w społecznej percepcji. Z kolei sondażowe wyniki SLD są najczęściej spójne z rzeczywistym poziomem poparcia deklarowanym wobec tego ugrupowania. SLD jest przedstawiane w mediach w sposób obiektywny, neutralny – blisko ideału bezstronności. Medialny wizerunek SLD jest spójny z wizerunkiem społecznym.
Ale jest jeszcze drugi czynnik. Prowadzone w Polsce sondaże ujawniają jedną prawidłowość. Zachodzi w nich pewna istotna powtarzalność. W realizowanych badaniach zawsze niedoszacowane są partie cechujące się wysokim stopniem poparcia na wsi. To odchylenie w stosunku do stanu rzeczywistego jest większe w przypadku PiS-u, a mniejsze w przypadku PSL-u. Ale zawsze zachodzi. Mniejsze odchylenie PSL-u w stosunku do poparcia realnego jest zrozumiałe – wynika z prostego faktu, że ugrupowanie to i w rzeczywistości operuje na mniejszych wartościach (na niższym poziomie poparcia niż PiS); stąd i sondażowy błąd jest mniejszy, ale zawsze jest. Świadczyłoby to o błędach metodologicznych prowadzonych sondaży oraz nie doreprezentowaniu konkretnych populacji wyborczych w sporządzanych operatach badawczych.
Paradoks dominacji
Wysoki stopień poparcia w prowadzonych sondażach może wtórnie sprzyjać Platformie: aktywizować elektoraty determinowane przesłankami konformistycznymi, czy pragmatycznymi. Jest to szczególnie istotne w kontekście zachowań lewicowej populacji wyborczej. Głosowanie na PO może się wydawać bardziej racjonalne. Jednak dla skutecznego transferu tego środowiska z SLD do PO niezbędny jest jeszcze drugi czynnik – silne domniemanie perspektywy wygrania wyborów przez PiS. Dlatego paradoksalnie najkorzystniejsza sytuacja dla PO jest wówczas, kiedy partia Donalda Tuska utrzymuje względnie wysoką pozycję w sondażach, ale zagraża jej PiS; kiedy perspektywa przeskoczenia Platformy przez PiS staje się realna. Wówczas wyborcy lewicowi racjonalizują swój wybór, doorientowując go emocjonalne o kryterium antypatii: chęci zatrzymania PiS-u, niedopuszczenia partii Jarosława Kaczyńskiego do władzy. Zyskuje na tym PO, zaś traci SLD.
Drugi paradoks polega na tym, iż wysokie notowania Platformy Obywatelskiej wcale nie muszą jej pomagać. Może zadziałać precedens w drugą stronę. Wysoki stopień przeświadczenia o wyborczym zwycięstwie określonej partii zawsze w jakimś stopniu osłabia determinację głosowania na nią. W takich sytuacjach często dochodzi do demobilizacji jakiejś części elektoratu. Z kolei zbyt wyraźny poziom dominacji jednego podmiotu na scenie politycznej ustawia w niekorzystny dla niego sposób debatę publiczną, tworzy zbyt odległy dystans w stosunku do pozostałych graczy, zniechęca potencjalnych koalicjantów. Wysokie notowania PO mogą okazać się niekorzystne szczególnie w kontekście niskich rezultatów PSL-u osiąganych w sondażach. Sytuacja taka w jakimś sensie zagraża stabilizacji układu politycznego.
Roman Mańka
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka