Do dziś mury hotelu Marriott kryją mroczną tajemnicę. Dlaczego prokurator Janusz Kaczmarek poszedł na spotkanie z biznesowym oligarchą Ryszardem Krauze i przekazał mu wiedzę na temat tajnej operacji CBA w ministerstwie rolnictwa, w sprawie afery gruntowej? Jest to jedna z najbardziej frapujących historii, jaka zdarzyła się w polskiej polityce – swoiste polskie Watergate.
Prawdziwym źródłem przecieku był, w mojej ocenie, Zbigniew Ziobro. 5 lipca 2007 r. poinformował on ówczesnego ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka o planowanej na drugi dzień akcji CBA, gdyż wiedział, że ten przekaże informację dalej. Zakulisowe ustosunkowania Kaczmarka z oligarchami były w środowisku Ziobry doskonale znane. Z punktu widzenia interesów tajnej operacji CBA, Kaczmarek powinien być ostatnim człowiekiem, który się o niej dowie. Tymczasem Ziobro powierzył mu ważną tajemnicę państwową w pierwszej kolejności.
Pamiętam, jak były szef ABW a wcześniej prokurator pionu ds. przestępczości zorganizowanej, Bogdan Święczkowski opowiadał mi o pewnym epizodzie z życia Kaczmarka. Rzecz działa się na długo przed aferą gruntową. Gdy pewnego dnia Święczkowski wchodził do budynku prokuratury krajowej, spotkał wychodzącego stamtąd Jana Kulczyka. Idąc za podszeptem własnej intuicji zapytał ochraniarzy obiektu: skąd wychodził Kulczyk? Otrzymał odpowiedź zgodną ze swoimi domysłami: Kulczyk wychodził od Kaczmarka. O całym incydencie Święczkowski lojalnie poinformował Zbigniewa Ziobro, który miał później zbesztać Kaczmarka.
Mówiąc to, Święczkowski nie miał świadomości, jak wielką wiedzę przekazuje mi między wierszami. Ziobro wiedział o podejrzanych kontaktach Kaczmarka. Musiał zdawać sobie sprawę z faktu, że Kaczmarek może przekazać oligarchom informację o operacji CBA w ministerstwie rolnictwa, a jednak mimo to wprowadził go w krąg osób wtajemniczonych.
Podobnych sytuacji do epizodu z Kulczykiem było w życiu Kaczmarka bardzo wiele. Jeszcze w okresie pracy w Gdańsku posiadał dobre relacje z politykami i biznesem. W 1993 r. za namową ówczesnej prezydent Gdyni, Franciszki Cegielskiej kandydował (bezskutecznie) do Senatu z ramienia Bezpartyjnego Bloku Wspierania Reform. Wszystkie te okoliczności powinny zapalić w głowach kierujących operacją CBA czerwone światło. Dlaczego nie zapaliły?
Ludzie z otoczenia Ziobro próbują tłumaczyć ówczesnego ministra sprawiedliwości, twierdząc, że Kaczmarek musiał zostać wprowadzony w kulisy ostatniej fazy operacji CBA, gdyż jako szef resortu spraw wewnętrznych nadzorował pracę BOR. Wg tej wersji, gdyby grupy realizacyjne CBA wkroczyły do ministerstwa rolnictwa w celu aresztowania Leppera, jego ochrona mogłaby stawić opór. Być może doszłoby do nieszczęścia.
To jednak wersja dla naiwnych. O kwestię operacji CBA skierowaną przeciwko Lepperowi zapytałem doświadczonych oficerów CBŚ, w tym ludzi z wywiadu kryminalnego. Odpowiedzieli mi, że dla sfinalizowania całej akcji, Kaczmarek nie musiał być o niczym informowany. Nie istniała potrzeba aresztowania Leppera w momencie chwycenia za walizkę z pieniędzmi, a zatem nie było również potrzeby pośpiesznego wtajemniczania w całą sprawę Kaczmarka. Wystarczyło spryskać podstawione banknoty specjalnym (niewidocznym dla ludzkich oczu) preparatem, pozwolić Lepperowi podzielić się nimi z partnerami korupcyjnej gry, a potem aresztować całe towarzystwo. Można to było zrobić nawet po kilku dniach od daty wręczenia korzyści finansowej. Kaczmarek mógł zostać poinformowany o akcji dopiero po momencie przekazania Lepperowi gotówki. Dlaczego nie zastosowana takiej taktyki operacyjnej, mając poważne wątpliwości wobec lojalności Kaczmarka, o czym wcześniej napisałem?
Najwyraźniej komuś zależało na storpedowaniu operacji. Brak profesjonalizmu może wynikać z nieudolności, niefrasobliwości, niewystarczających kompetencji, ale również z celowego działania.
Za wszystkim krył się plan polityczny. W roku 2007 mieliśmy do czynienia z czymś w rodzaju” wojny pałacowej”, rywalizacji pomiędzy dwoma najważniejszymi ośrodkami władzy: prezydenckim i premierskim. Aż trudno w to uwierzyć, albowiem najważniejsze funkcje w państwie sprawowali wówczas nie tylko politycy pochodzący z tej samej formacji, ale nawet rodzeni bracia bliźniacy. Jednak polska konstytucja skonstruowana jest w taki sposób, że wymusza konflikt pomiędzy najważniejszymi czynnikami władzy, spór jest funkcją treści ustawy zasadniczej i strukturalnego umiejscowienia naczelnych organów państwa.
W ramach afery gruntowej walczyły przede wszystkim dwory. To była bardziej wojna dworów niż pałaców. Kaczmarek był od lat człowiekiem prezydenta Kaczyńskiego. Krauze próbował się zaprzyjaźnić z głową państwa; prawdopodobnie z wzajemnością. Ziobry zaś Lech Kaczyński nie cierpiał. Afera gruntowa to efekt wojny dworów. Wszyscy jej głowni aktorzy – Kaczmarek, Krauze, Woszczerowicz – doskonale się znali, pochodzili z Gdańska; Lepper z Pomorza. Jedynie Ziobro był dla tego środowiska swego rodzaju intruzem, gdyż mieszkał w Krakowie.
W co grał Jarosław Kaczyński? Prezes PiS posiadał wówczas dwa warianty rozwoju wydarzeń politycznych w Polsce. Pierwszy był maksymalistyczny (optymalny) i obliczony na zdobycie parlamentarnej większości poprzez „zatopienie” Leppera, a następnie przejęcie zaplecza politycznego „Samoobrony”. Drugi, minimalistyczny, koncentrował się na próbie zwiększenia szans w walce prezydenta Lecha Kaczyńskiego o reelekcję, czyli najkrócej mówiąc: doprowadzenia do wcześniejszych wyborów parlamentarnych i oddania władzy Tuskowi. Kaczyński liczył, że Tusk sprawując funkcję premiera będzie tracił popularność, co wymiernie zwiększy szansę jego brata w rywalizacji o fotel prezydencki. W praktyce stało się dokładnie na odwrót.
W co grał Ziobro? Ziobro oceniał sytuację racjonalniej niż Jarosław Kaczyński, a już na pewno nie chciał poświęcać partii na rzecz reelekcji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wiedział, że kolejne napięcie pomiędzy Kaczyńskim a Lepperem może doprowadzić do głębokiego kryzysu politycznego i rozwalenia koalicji rządowej. Nie mylił się.
Torpedując operację CBA w ministerstwie rolnictwa Ziobro chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: po pierwsze, zażegnać przewidywany polityczny kryzys, a także przedłużyć funkcjonowanie rządu, w którym odgrywał kluczową rolę na okres całej kadencji; po drugie „ustrzelić” Kaczmarka, który jako pupilek prezydenta Kaczyńskiego zagrażał pozycji Ziobro w rywalizacji o kontrolę nad resortami siłowymi.
Lepper powiedział prawdę: cynk o operacji CBA dał mu Ziobro. Tyle tylko, że słowa Leppera trzeba czytać jako pewnego rodzaju gryps, poznawcze uproszczenie. Na marginesie należy powiedzieć, że Lepper bardzo często ujawniał zaszyfrowaną prawdę, np. w sprawie lądowania Talibów w Klewkach.
Cała sytuacja pomiędzy Ziobro a Kaczmarkiem rozegrała się w domniemaniu, bez wyraźnych komunikatów werbalnych. Ziobro nie powiedział Kaczmarkowi: idź do Krauzego i powiedz mu, że polujemy na Leppera. To byłoby za proste i za niebezpieczne. Ale Ziobro doskonale wiedział o polityczno-biznesowych ustosunkowaniach Kaczmarka i antycypował, co Kaczmarek zrobi, gdy się dowie o tajnej operacji CBA. W polityce bardziej od słów liczą się myśli i niewerbalny język rozmaitych gestów.
Jednak jednej rzeczy Ziobro nie przewidział. Słabym punktem w jego grze okazał się Lepper. Lider „Samoobrony” po prostu pękł, nie wytrzymał emocjonalnie presji sytuacji. Gdyby Lepper zachował zimną krew i postępował profesjonalnie (tak to nazwijmy) o tajnej operacji CBA, a tym bardziej o dokonanym w jej trakcie przecieku, nikt by się szybko nie dowiedział. CBA nie przyznałaby się do fiaska całego przedsięwzięcia. Ziobro zapewne kalkulował, że i Lepper będzie milczał, nie chcąc wyjawić, że był uwikłany w niejasną korupcyjną grę. Jednak w tym punkcie Ziobro się pomylił, luką w jego kalkulacjach okazała się psychologia.
Obecne otoczenie Ziobro próbuje wytłumaczyć niepowodzenie operacji w ministerstwie rolnictwa, w sprawie afery gruntowej – wyrachowaną grą obcego wywiadu, a konkretnie rzecz ujmując, nałożeniem się operacji rosyjskich służb specjalnych na akcję CBA. To jednak wersja mało prawdopodobna, pełniąca raczej rolę swego rodzaju alibi, bądź dorabiania ideologii do rzeczywistości. Powiedzmy sobie szczerze: Rosjanie nie mieli w aferze gruntowej żadnych interesów. Takie sprawy są z punktu widzenia mocarstw mało istotne.
Prominentny pracownik prokuratury generalnej wyjawił mi, zastrzegając sobie anonimowość, że na ok. rok przed swoją śmiercią Lepper kontaktował się nieoficjalnie z prokuratorami. Działanie Leppera nie było bezinteresowne, chciał on zawrzeć z prokuraturą swoisty kontrakt: wyjawienie organom ścigania ważnych i nieznanych do tej pory informacji w zamian za nadzwyczajne złagodzenie kary. Lepper był już wtedy mocno pogrążony, na poziomie pierwszej instancji zapadł wobec niego wyrok bezwzględnego pozbawienia wolności w sprawie seks afery i liczył się z faktem, że w apelacji orzeczenie sądu zostanie przyklepane. Ostatecznie stało się inaczej, ale Lepper nie mógł wówczas tego przewidywać, spodziewając się raczej uprawomocnienia wyroku. Dlatego chciał iść na współpracę z prokuraturą na zasadzie: coś za coś. Sprawy zaszły tak daleko, że nawet jeden z prokuratorów nieoficjalnie analizował szanse prawne na możliwość porozumienia z Lepperem. Sęk w tym, że taki kontrakt organy ścigania karnego mogą zawrzeć z oskarżonym jedynie na etapie postępowania przygotowawczego. Było już za późno.
Kontakty Leppera z prokuratorami na krótko przed jego śmiercią oraz próbę nawiązania relacji ze Zbigniewem Ziobro, potwierdził sam Zbigniew Ziobro w wywiadzie dla Gazety Finansowej. Wg mojego informatora z prokuratury generalnej, Lepper chciał nadać procesowy wymiar, temu co wyjawił w potajemnej rozmowie z redaktorem naczelnym Gazety Polskiej, Tomaszem Sakiewiczem, a co ten ostatni nagrał: „to poszło od K.”, czyli tajemnicą poliszynela jest, że od Kaczmarka.
Wypowiedź Leppera wyjawiona przed Sakiewiczem wcale nie musi pozostawać w sprzeczności z jego wcześniejszymi twierdzeniami, jakoby źródłem przecieku w aferze gruntowej był Ziobro. Obydwie wersje mogą się w istocie uzupełniać i korespondować ze sobą.
Niestety Lepper już niczego nam nie powie.
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka