Roman Mańka (autor zdjęcia: Jerzy Mosoń)
Roman Mańka (autor zdjęcia: Jerzy Mosoń)
Kurier z Munster Kurier z Munster
2558
BLOG

Taktyki na Elbląg: wywabić Wilka z lasu…

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 32

Kandydatka PO na prezydenta Elbląga, Elżbieta Gelert stoi przed arcytrudnym zadaniem – musi odrobić aż 10 pkt. straty do konkurenta z PiS. Czy to możliwe?

Z drugiej strony, rola Jerzego Wilka, pretendującego z ramienia PiS, też nie jest łatwa – przewaga nad rywalką wydaje się bezpieczna, ale do wymarzonego pułapu połowy wyborców brakuje ponad 18 proc. Czy PiS będzie w stanie pokonać nieosiągalną dotychczas barierę?

Wszystko zależy od tego, kto wypada lepiej jako tzw. kandydat drugiego wyboru, do kogo bliżej wyborcom pozostałych pretendentów, którzy nie weszli do drugiej tury, i jaki algorytm wyborczy w większym stopniu zadziała: czy antyPiS-u, czy antyPlatformy?

W interesie Gelert jest ucieczka od polityki. Pokazywanie się jako kandydatka szerokiej oferty. Wbrew pozorom, występowanie w kontekście Tuska czy Sikorskiego nie jest dobrym pomysłem na drugą turę.

To samo dotyczy Wilka. Wsparcie Kaczyńskiego było dobre do mobilizowania elektoratu bliskiego PiS w trakcie pierwszej fazy wyborów, ale w drugiej może zadziałać zniechęcająco na wyborców innych kandydatów, o których głosy uczestnicy finałowej rozgrywki zabiegają.

Wybory w Elblągu mają formalnie charakter lokalny, ale wywołują ogólnopolski rezonans. Dlatego bardzo ważnym czynnikiem przyczyniającym się do zwycięstwa będą zdolności komunikacji medialnej. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że w tym obszarze więcej atutów posiada Gelert; Wilk wygląda na polityka dość niemrawego. Jednak żaden z pretendentów nie wyróżnia się talentami medialnymi.

Kandydatka PO przegrała dość wyraźnie pierwszą turę, dlatego powinna wszelkimi możliwymi sposobami dążyć do konfrontacji medialnej. Po jej stronie musi znajdować się permanentnie medialna inicjatywa.

Najlepszym sposobem niwelowania strat po pierwszej turze jest otwarta debata. Ona może przekonać wyborców neutralnych, nawet wbrew apelom kandydatów pierwszego wyboru, na których głosowano dwa tygodnie wcześniej.

Gelert musi w jakiś sposób wywabić Wilka z lasu do telewizji – rzucić przysłowiową rękawiczką prosto w twarz, sformułować publiczne wyzwanie. Debata jest w jej interesie; natomiast Wilk powinien jej unikać jak ognia.

Jeżeli Gelert wygra zdecydowanie konfrontację medialną, cała przewaga konkurenta z pierwszej tury zostanie roztrwoniona. Wówczas Gelert przejmie inicjatywę.

Głosowanie jest procesem poznawczym. Kandydatów rozpatruje się w kontekście innych kandydatów. Ważne jest tło oraz struktura. Niejednokrotnie przejście z pierwszej tury do drugiej, zmienia punkt odniesienia; równocześnie ewolucji ulega optyka wyborców.

Ta percepcja wyborcza w pierwszej turze była bardziej złożona (poliarchiczna, multipolarna), jednak w drugiej zostanie spolaryzowana; wytworzy się nowy układ kontekstów. Do końca nie wiadomo na czyją korzyść ta sytuacja będzie pracowała.

Czy większe znaczenie odegra algorytm negatywny, czyli głosowanie na nie, przeciwko komuś; czy też pozytywny, a więc głosowanie na tak – za konkretnym programem oraz kandydatem?

Czy powtórzy się syndrom roku 2007, czyli wszyscy przeciwko PiS? Pierwsza tura wyborów potwierdziła, że czynnik strachu przed PiS-em ma jednak nadal jakiś potencjał – nie tak wielki jak sześć lat temu (wtedy były wybory ogólnopolskie), ale ciągle znaczący.

Strukturalnie kandydaci którzy weszli do drugiej tury mogą się odwołać do kilku grup wyborczych.

Pierwszą z brzegu taką populacją wyborczą, są wyborcy bierni, którzy nie wzięli udziału w pierwszej turze wyborów. Jest to potężna grupa, będąca w stanie przechylić szalę zwycięstwa na jedną z konkurujących stron, ale charakteryzująca się niższą zdolnością mobilizacyjną.

Jednak mobilność jest kategorią stopniowalną. To, że określeni wyborcy nie stawili się przy urnach podczas pierwszej tury, nie musi wcale oznaczać, że nie przyjdą do drugiej. Wszystko zależy od bodźców jakich użyją biorący udział w grze kandydaci.

Np. Elżbieta Gelert powinna się starać „rozpuścić ” przewagę swojego konkurenta w wyższej frekwencji.

Sztaby wyborcze muszą mieć rozeznanie, którzy wyborcy wykazali się absencją w pierwszej turze, i do ich drzwi zapukać w pierwszej kolejności. Umiejętność aktywizacji wyborców pasywnych, może przesądzić o zwycięstwie.

Druga populacja wyborców o którą warto powalczyć, to sympatycy kontrkandydata. Na pierwszy rzut oka zadanie wydaje się karkołomne, ale ma głęboki sens taktyczny, zaś ewentualny zysk może być spotęgowany.

Głosy wyłuskane od rywala, podobnie jak bramki w piłkarskich pucharach strzelone na wyjeździe, liczą się podwójnie. 2 proc. zabrane konkurentowi, to w rezultacie – w warunkach drugiej tury – 4 proc.

Pomiędzy pierwszą a drugą turą, w postawach wyborców dwóch najsilniejszych pretendentów, zdarzają się fluktuacje.

Trzecia populacja wyborców, mająca ogromne znaczenie taktyczne, do której należy koniecznie dotrzeć, to zwolennicy kandydatów odrzuconych w pierwszej turze wyborów.

Można na nich oddziaływać w dwojaki sposób: poprzez mobilizację przeciwników przeciwnika, oraz demobilizację tych wyborców, którzy hipotetycznie mogliby zagłosować na konkurenta.

Pozyskując i deaktywizując głosy innych kandydatów, nie biorących już bezpośrednio udziału w wyborczej grze, można się odwoływać do różnych kluczy: np. politycznego, branżowego, płciowego.

Mechanizm politycznego zdobywania poparcia jest najprostszy, ale w przypadku Elżbiety Gelert równie skuteczny może być czynnik płciowy – kandydatka PO powinna postarać się uruchomić ten algorytm poprzez skierowanie dodatkowych bodźców do wszystkich kobiet w Elblągu, np. w postaci napisania specjalnego listu.

To zadziała, kobiety w Polsce, zwłaszcza w takich miastach jak Elbląg, noszą w sobie uśpione ambicje.          

W wymiarze politycznego mobilizowania wyborców, wspólne zdjęcie z trzecim w pierwszej turze Witoldem Wróblewskim, wspieranym nieformalnie przez PSL, daje właściwie gwarancje zwycięstwa.

Tylko kto go pozyska? Koalicyjna PO czy opozycyjny PiS? I na czyją korzyść będzie pracowało ewentualne milczenie Wróblewskiego?

Wilk jest w o tyle w lepszej sytuacji, że silniej przemawia do rywali z pierwszej tury wyborów (a w ślad za nimi również i do ich wyborców) poprzez argument pragmatyczny – kandydat PiS stwarza większe domniemanie końcowego zwycięstwa. Jest to element zarówno poznawczy, jak i pragmatyczny (ocena szans, racjonalność zawartego sojuszu, skuteczność oddanego głosu, itd.).

O ile znam życie, z Wróblewskim już w tej chwili toczą się rozmowy w kwestii przyjęcia przez niego funkcji wiceprezydenta, albo jakiegoś innego intratnego stołka.

Na ile on sam i popierający go PSL wycenią swoje poparcie, i kto będzie gotów spełnić te warunki?

Elbląg jest dla PO zbyt ważny aby mogła sobie odpuścić element presji na koalicyjnego partnera.

Z kolei, jeżeli Elżbieta Gelert zrobi sobie wspólne grupowe zdjęcie ze wszystkimi kandydatami, którzy nie dostali się do drugiej tury, to może być ciekawie – wówczas to raczej ona wygra.

Mimo wszystko, większe szanse ma Jerzy Wilk, ale sprawa nie jest przesądzona ani jednoznaczna.

Jeśli Gelert doprowadzi do otwartej debaty i lepiej wypadnie w konfrontacji medialnej, to też może wygrać; przynajmniej nie jest bez szans.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka