Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Kurier z Munster Kurier z Munster
3111
BLOG

Donaldzie Tusk i Hanno Gronkiewicz-Waltz nie idźcie tą drogą!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 43

Platforma Obywatelska, nawołując do bojkotu referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy, obrała taktykę tchórzy – czyli schować się za podwójną gardę i nie wyprowadzać żadnych ciosów, a później uciec z ringu niczym Andrzej Gołota podczas pamiętnej walki z „Mike” Taysonem.

To wariant defensywny wynikający z prymitywnego założenia, że gra na obniżenie frekwencji ocali cztery litery włodarzowej stolicy. Wybranie postawy negatywnej (odwołującej się do zachowań biernych) dałoby efekt w małej wiejskiej gminie, co najwyżej w niewielkim miasteczku (takim jak np. Zawiercie gdzie niedawno odbyło się referendum), ale w Warszawie ten numer nie przejdzie.

Mieszkańcy stolicy są zbyt świadomi aby złapać się na tego rodzaju tanie sztuczki. W dodatku apel sformułowany przez Donalda Tuska (co jest rzeczą bez precedensu na skalę ogólnoświatową – urzędującego premiera), obraża ich inteligencję.

O przeciwskuteczności pasywnej taktyki pisałem już wcześniej, m.in. tu w publikacji porównującej Warszawę do Stalingradu, a także tu w artykule wskazującym, iż warszawskie referendum daleko wykracza poza lokalny wymiar, i tak naprawdę może przerodzić się w inicjatywę odwołania premiera Donalda Tuska, czyli moment delegitymizujący jego rządy. Tak się może stać, gdyż batalia o stolicę ogniskuje uwagę ogólnopolskich mediów oraz ogólnokrajową opinię publiczną.

W polityce obowiązują czasami podobne zasady jak w judo. Gdy na macie jest remis mniej aktywny zawodnik zostaje ukarany za pasywną postawę. Hanna Gronkiewicz-Waltz może podzielić podobny los – albo przerżnie referendum z kretesem albo do jej odwołania zabraknie przysłowiowego rzutu na taśmę – czyli referendum będzie prawnie nieskuteczne, ale jego rezultat stanie się politycznie porażający.

Donald Tusk, swoją wypowiedzią, wyświadczył prezydentowej lwią przysługę. To może być istny pocałunek śmierci. Premier wybrał taktykę najgorszą z możliwych – tylko pozornie trafną, jednak gdy się problemowi przyjrzeć głębiej, skazaną na względną lub bezwzględną porażkę.

Premier zapłaci za to wizerunkowo.

Gra na niską frekwencję, oceniając problem w aspekcie pragmatycznym, sprawdza się w małych ośrodkach; w dużych zaś najczęściej kończy się fiaskiem. Pokazują to przykłady wielu dużych miast: Łodzi, Częstochowy, czy ostatnio Elbląga.

Można wskazać też kontrprzykład – Sopotu. Tam prezydent, Jacek Karnowski, poszedł inną drogą. Zauważył szatańską pułapkę tkwiącą w mechanizmie referendalnym, i wybrał wariant ofensywny, odwołujący się do postaw pozytywnych, a więc mobilizowania wyborców. Efekt był taki, że Karnowski zwyciężył przytłaczającą większością głosów. Choć mam dalece ambiwalentne odczucia na temat tego, oskarżanego o korupcję polityka, w tym przypadku zaimponował mi.

Dlaczego Hanna Gronkiewicz-Waltz nie poszła jego śladem? Wybrała taktykę tchórzowską.

Inna rzecz to fakt, że apelowanie do ludzie aby nie poszli do urn referendalnych jest zadaniem karkołomnym, uderzającym w ich inteligencję, a wizerunkowo paskudnym. Platforma już zaczyna płacić z tego tytułu rachunki – dziennikarze (nawet ci uważani za najbardziej wobec PO spolegliwych) walą w nią jak w burą sukę.

Gdy się ma w nazwie przymiotnik „obywatelska” (a PO taki ma), nie można mówić ludziom, że pozostanie w domach jest postawą obywatelską, bo w oczywisty sposób nie jest. Tym bardziej, że wcześniej, w analogicznych sytuacjach, PO wielokrotnie odwoływała się do zasady partycypacji obywatelskiej. Dziś to wszystko wygląda karykaturalnie.

Opozycja ten błąd Platformy może sprytnie wykorzystać, np. nadając warszawskiemu referendum o wiele szerszy i bardziej fundamentalny kontekst. Może np. przekształcić głosowanie nad odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz w plebiscyt nad demokracją – jesteś za demokracją staw się do urn, przyjdź do lokalu referendalnego.

W istocie PO zaproponowała nam metodę antydemokratyczną, wymierzoną w podstawową dla demokracji regułę partycypacji demokratycznej. A więc w to czego w Polsce, na tle innych demokratycznych państw, najbardziej brakuje.

W każdym cywilizowanym kraju po takim oświadczeniu premier zostałby zmuszony do dymisji. W Polsce trwa w najlepsze.

PO miała być partią wyższych standardów, a jest formacją podwójnych standardów; hołduje mentalności Kalego.

W ogóle Donald Tusk zachowuje się w sposób niepoważny, nie licujący z etosem który powinien być przypisany do funkcji premiera.

W Warszawie namawia wyborców do przyjęcia postawy dezerterów. Na innym froncie, odmawia swojemu konkurentowi debaty w ramach walki o pozycję lidera PO. Mówiąc kolokwialnie, boi się z nim wyjść na solo.

To wszystko jest niepoważne i niehonorowe. Na miejscu Gowina wysłałbym Tuskowi dwa mikrofony, aby skutecznie wywabić go z lasu.  

W sprawie referendum faktycznie mamy do czynienia z absurdalnym porządkiem prawnym. Ustanowiony przez przepisy próg frekwencyjny może zachęcać atakowaną stronę do przyjęcia pasywnej taktyki, czyli gry na obniżenie frekwencji. To istotny mankament ustawy referendalnej, sugerujący iż zdławienie obywatelskiej aktywności jest zachowaniem najbardziej racjonalnym; to założenie antydemokratyczne i antypartycypacyjne.

Wyobraźmy sobie sytuację, że w Warszawie do referendum idzie 300 tys. przeciwników Hanny Gronkiewicz-Waltz i 90 tys. jej, słabiej zorientowanych w niuansach prawnych, zwolenników. Wówczas prezydentowa zostałaby odwołana dzięki głosom swoich apologetów. Gdyby ci ludzie nie poszli do urn byłaby nadal prezydentem.

Prawo trzeba naprawiać. W tym przypadku recepta jest akurat prosta: wystarczy znieść limity i żadna ze stron nie będzie mogła prezentować postawy pasywnej. Wówczas zarówno inicjatorzy referendum jaki i podmiot stanowiący jego przedmiot (organ samorządowy), będą zmuszone do mobilizowania wyborców.

Chore przepisy prawne nie usprawiedliwiają jednak ewentualności stosowania różnego rodzaju forteli. To nie przystoi.

Donaldzie Tusk, Hanno Gronkiewicz-Waltz i psie o nieznanej dla mnie nazwie, nie idźcie tą drogą. 

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (43)

Inne tematy w dziale Polityka