Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Kurier z Munster Kurier z Munster
3182
BLOG

Policzmy głosy: Europa+PiS>HGW...

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 29

Jak powiedział klasyk (jakby kto nie wiedział: Donald Tusk) w filmie Jacka Kurskiego pt. „Nocna zmiana”: (…) „policzmy głosy”. No to liczymy, ile osób może wziąć udział w warszawskim referendum, w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.

PiS  277 577 (szacuję, że aktualnie populacja popierająca PiS jest większa);

PJN – 30 964;

Ruch Palikota – 110 589 (elektorat Europy+ jest szerszy);

Polska Partia Pracy „Sierpień 80” – 4 060;

Razem połączone siły antyplatformerskie wynoszą:  423 190.

Oparłem się na danych PKW, pochodzących z ostatnich wyborów parlamentarnych w 2011 r., bo są one najbardziej aktualne, a politycznie dość miarodajne. Znajdziecie je tu.

Liczbę potencjalnych przeciwników Hanny Gronkiewicz-Waltz trzeba pomniejszyć o 15 proc., gdyż w wyborach parlamentarnych udział biorą Polacy zza granicy, których głosy wlicza się w Warszawie, a którzy nie mieszkają w stolicy.

Ostatecznie daje nam to wynik 359 711.

Referendum jest na granicy progu.

Do skutecznego odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz wystarczy aktywna postawa elektoratów dwóch partii. Wyraża to równanie: Europa+PiS > od HGW...; (zakładając, że część wyborców PJN pójdzie do urn razem z PiS, a Europa+ jest czymś dużo szerszym niż Ruch Palikota, natomiast głosujący na obecną prezydent pozostaną w domach).

Nie liczyłem wyborców SLD, a to również pokaźna grupa: 78 020; mówiąc słowami Tuska: „jeżeli SLD nieskrewi”.

Mimo kunktatorskiej postawy SLD-owskiej centrali i dystansowania się do referendum, spora część elektoratu SLD może iść do urn.

Tym bardziej, że przekaz Leszka Millera jest ambiwalentny – w stylu „jestem za a nawet przeciw”.

Szef Sojuszu znalazł się w niekomfortowym położeniu, gdyż nie może otwarcie nawoływać do obrony Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Ponadto, aż 53 451 głosów padło podczas ostatnich wyborów parlamentarnych na Ryszarda Kalisza, który jest obecnie w Europie+.

Tusk apeluje o niegłosowanie.

W ten sposób traci potencjał. To taktyczny błąd. Na PO w ostatnich wyborach parlamentarnych głosowało 498 599 tys. osób. Gdyby ten elektorat poszedł do urn referendalnych, Hanna Gronkiewicz-Waltz miałaby szansę się uratować.

A tak, będzie nerwówka.

Wystarczy, że partie polityczne będą grały na swoich wyborców, mobilizując ich. Muszą robić to dyskretnie, aby nie osłabić algorytmu obywatelskiego, i wizerunkowo nie upolitycznić całej akcji.

Jeżeli inicjatorzy referendum pójdą tropem „parytetów” partyjnych, Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie w opałach.

Trend obywatelski może dać w przybliżeniu nawet 150 tys. głosów, oprócz głosów targetów partyjnych.

Powodzenie referendum jest w interesie dwóch formacji:

PiS-u, bo osłabia PO, na dwa lata przed kalendarzowym termonem wyborów parlamentarnych stwarza sytuację analogiczną do piłki meczowej;

i Europy+, gdyż daje perspektywę prestiżowego zwycięstwa nad SLD w sercu Polski, i odegrania się za Elbląg.

Politycy Europy+ powinni dwoić się i troić, aby referendum było skuteczne.

Gdyby dziś w Warszawie odbyły się wybory na prezydenta stolicy, dobry kandydat Europy+ (np. Kalisz) mógłby nawet wygrać.

Warszawskie referendum może narobić kupę zamieszania. Wbrew pozorom może być niekorzystne, nie tylko dla PO, ale również dla PiS.

Co będzie po referendum, zakładając, że będzie skuteczne?

To dobre pytanie, które często sam sobie zadaję.

Jeżeli  w Warszawie rozpisane zostaną nowe wybory, zwycięstwo PiS nie jest oczywiste. Oczywiście kandydat tej partii będzie jednym z faworytów, ale prawdopodobna jest również jego porażka.

Jeżeli PiS tego nie wygra, to poniesie klęskę.

Warszawskie zamieszanie (referendum a później wybory) może wyłonić trzecią siłę, i przewartościować polską politykę, oraz zrekonfigurować scenę polityczną.

Mocne karty trzyma w ręku lewica kulturowa (nieSLDowska).

Zobaczymy.

Zapowiada się ciekawa jesień.

Jak powiada inny klasyk (Owsiak): „oj będzie się działo”.

A swoją drogą, powtórzę jeszcze raz, pisałem już o tym kilka razy, przepisy referendalne są absurdalne. Ustawa o referendach w sprawie odwołania organów wykonawczych i stanowiących w samorządach, to knot prawny.

Jak zinterpretować głosy tych wyborców którzy idą do urn referendalnych i głosują przeciwko odwołaniu danego włodarza samorządowego?

Nogami głosują za odwołaniem, a ręką przeciw…

A jak przeczytać postawę tych którzy pozostaną w domach?

Wyobraźmy sobie, że do urn referendalnych stawiło się 390 tys. mieszkańców Warszawy. 800 tys. uprawnionych do głosowania nie poszło na referendum.

W kontekście apeli Tuska o nie wzięcie udziału w referendum można by wyciągnąć wniosek, że te 800 tys. wyborców, opowiedziało się przeciwko odwołaniu Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydent stolicy, czyli jeszcze raz tyle ile liczy populacja głosująca za jej odwołaniem.

Ale przy takim rozkładzie arytmetycznym, prezydent Warszawy mimo przytłaczającej przewagi, zostałaby „utrącona” ze stanowiska.

Z drugiej strony, nie da się założyć, że wszystkie osoby pozostające w domach są zadowolone z polityki Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Mechanizm referendalny jest nieczytelny, powiedziałbym nawet – mętny.

Trzeba zlikwidować progi frekwencyjne i wówczas rezultaty referendów staną się przejrzyste.

W takiej sytuacji frekwencja tylko teoretycznie może być niska; w praktyce będzie zazwyczaj wysoka.

Brak limitów frekwencji skłoni obydwie strony (przeciwników i zwolenników włodarza samorządowego) do działań o pozytywnym formacie, a więc, mobilizowania wyborców.

W tym widzę konstruktywny wpływ warszawskiego referendum na możliwość zmiany przepisów referendalnych w przyszłości.

Jest jeszcze jedna rzecz: przed apelem Tuska o niegłosowanie, część wyborców przeciwnych PO a w szerszym zakresie wyrażająca awersję do całej polityki, mogła przez niezrozumienie mechanizmu referendalnego wyartykułować swoją niechęć biernością i pozostać w domu.

Teraz otrzymali od premiera jasną instrukcję, że aby zademonstrować sprzeciw wobec polityki (wobec elit) trzeba iść na referendum.

Czytajcie również publikację, napisaną przeze mnie grubo ponad rok temu na łamach Gazety Finansowej, o prawie lawiny, a także artykuł o możliwych konsekwencjach politycznych warszawskiego referendum, oraz tekst o finansowaniu partii politycznych.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Polityka