Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Roman Mańka (autor zdjęcia - Jerzy Mosoń)
Kurier z Munster Kurier z Munster
1497
BLOG

PO wybrała białoruski model demokracji

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 10

Walka o stanowisko szefa Platformy Obywatelskiej jest świetnym przykładem fasadowości demokracji. Na pozór dokonano wyboru formuły najbardziej demokratycznej z możliwych, przewodniczącego Platformy wybiorą wszyscy członkowie partii, jednak w gruncie rzeczy, wynik głosowania jest z góry przesądzony, zwyciężyć może tylko jeden kandydat.

W tym punkcie należałoby się w ogóle zastanowić nad jakością życia demokratycznego w Polsce. Skoro demokracji nie ma w partiach politycznych, a więc podstawowych generatorach kadr politycznych, trudno sformułować wniosek, że istnieje ona w szerszym kontekście – na arenie instytucji otrzymujących mandat w drodze społecznego wyboru.

To mankament okresu polskich przemian – wszystko dzieje się na niby. W administracji państwowej czy samorządowej, przy naborze pracowników na stanowiska urzędnicze, prawo stanowi obowiązek ogłaszania konkursów, teoretycznie powinny w nich zwyciężać osoby z najlepszymi kwalifikacjami merytorycznymi, ale w praktyce wygrywają ci którzy mają wygrać; których nazwiska są czasami znane na długo przed ogłoszeniem terminu konkretnego konkursu. Preferowany kandydat otrzymuje ściągę z pytaniami konkursowymi oraz gotowymi odpowiedziami.

Podobnie jest w trakcie wyborów parlamentarnych. Wyborcy bardziej reagują na bodźce wytwarzane przez partie polityczne niż dokonują wolnego wyboru. Ludzi traktuje się wg znanego z psychologii schematu psów Pawłowa: czyli impuls i reakcja; nie myśl, postaw krzyżyk przy „jedynce”. Mechanizm ten bardziej przypomina ratyfikowanie narzuconych z góry list niż autentyczne, niezależne głosowanie.

O demokracji nie decydują procedury czy jakieś jałowe zapisy. Kluczową cechą jest kultura procesu demokratycznego, a więc jakość partycypacji obywateli, i prawo do nieskrępowanej rozmowy.

Nie ma demokracji wówczas, kiedy funkcjonują nierówne warunki gry, a przewagi poszczególnych pretendentów nie wynikają z ich naturalnej siły lecz różnego rodzaju sztuczek oraz forteli, implementowanych przez rozmaite grupy interesów.

W tym sensie PO dokonuje klasycznej dla siebie mistyfikacji. Werbalizuje partyjną tożsamość za pomocą doniosłych, pompatycznych przymiotników: „obywatelska”, „demokratyczna”, „liberalna”, ale w rzeczywistości jej charakter w sposób najbardziej trafny opisują antonimy tych znaczeń: „inercyjna”, „autorytarna”, „socjalna”, „etatystyczna”, itp.

Kazus wewnętrznych wyborów w Platformie pokazuje, jak poprzez rozszerzenie procesu demokratycznego można go w gruncie rzeczy zawęzić. Handicap znajduje się w ręku tego kandydata, który kontroluje wewnątrzpartyjną infrastrukturę komunikacji i panuje nad aparatem.

To patologia polskiej demokracji, występująca bardzo często na dole systemu, w zakutych dechami gminach.

Teoretycznie mamy do czynienia z wolnymi wyborami, każdy obywatel może zagłosować na kogo chce, ale warunki gry są nierówne; uprzywilejowują jednego z kandydatów.

Wójt lub burmistrz ma za sobą cały miejscowy aparat: urzędników, policję, miejscowego księdza, jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej, etc. Cała ta miejscowa sieć klientelistyczna pracuje na rzecz ubiegającego się o reelekcję włodarza samorządowego. W ekstremalnych sytuacjach, ostatecznie, zorganizowane grupy przestępcze kupią mu wyborców.

Jego kontrkandydaci nie mają niczego. Teoretycznie mogą spotykać się z wyborcami, jednak w praktyce ta możliwość jest wysoce ograniczona – wójt czy burmistrz wydał nieoficjalny zakaz udostępniania remiz bądź innych lokali służących do organizowania spotkań; plakaty zostały pozrywane ze słupów ogłoszeniowych przez pracowników urzędu gminy, zanim ktokolwiek zdążył je zobaczyć; zaś ulotki wyborcze listonosz, zamiast dostarczyć do domów wyborców, wyrzucił do kosza.  

Nie istnieje jakakolwiek debata, dyskusja, czy spór. Jedyna komunikacja wyborcza odbywa się na linii: dotychczasowy włodarz samorządowy – wyborcy. Włączeni w orbitę lokalnej władzy radni albo sołtysi zorganizują dowóz wyborców do urn własnymi samochodami lub specjalnie wynajętymi na tę okazję autobusami.

Czy o taką demokrację nam chodzi? Czy tego chce Platforma Obywatelska i Donald Tusk?

W stabloidyzowanej rzeczywistości politycznej inicjatywę posiada ten kandydat którego częściej pokazują media. W rolę naganiaczy głosów wchodzą celebryci, traktujący niejednokrotnie politykę jako biznes.

Pod tym względem przewaga Donalda Tuska jest porażającą. Do tego dochodzi sympatia wyraźnie pracującego na jego rzecz aparatu, czyli wszystkich tych bezmyślnych lokalnych „baronów” oraz całej administracji rządzącej partii.

PO wybrała białoruski model demokracji. Na miejscu Jarosława Gowina zrezygnowałbym z udziału w tej farsie, nie uwiarygodniałbym jej własnym nazwiskiem.

To, mimo powszechności głosowania, nie ma niczego wspólnego z demokracją. Karty zostały już rozdane. Wynik jest przesądzony. Członkowie PO otrzymali instrukcje na kogo głosować. W razie wątpliwości partyjna centrala roześle sms-y.

Stosunek do Gowina jest barometrem demokracji oraz kultury politycznej. Czasami mam wrażenie, że ten polityk jest obecnie tak samo znienawidzony jak Jarosław Kaczyński. Tusk chce go upokorzyć, zdeprecjonować, ale w ten sposób urąga sam sobie – gdyż nie okazywanie należytego szacunku przeciwnikowi jest tak naprawdę hańbieniem samego siebie.

Gdyby to był boks, kung-fu, albo muay thai już byłoby po walce; Tusk zostałby wyrzucony z ringu. Tam nie ma miejsca na zachowania niehonorowe

Oczywiście Gowin rozgrywa własną partię szachów. W tyle głowy nosi prawdopodobnie jakiś projekt polityczny. Przesadza z różnego rodzaju konserwatywnymi dewiacjami. Jednak jako pretendent do fotela przewodniczącego PO, powinien mieć zagwarantowane takie same prawa jak Donald Tusk, i być ze strony aparatu Platformy identycznie traktowany.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka