Polecam moją najnowszą książkę "Wielka koniunkcja".
Polecam moją najnowszą książkę "Wielka koniunkcja".
Kurier z Munster Kurier z Munster
2125
BLOG

Czas nie pracuje dla Kaczyńskiego!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 25

Prawo i Sprawiedliwość po długich latach pozostawania w opozycji, zdobyło w Polsce absolutną władzę. Z partii wywodzi się prezydent Andrzej Duda, a w parlamencie ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego dysponuje bezwzględną większością. Czy jest coś co PiS-owi może zagrażać?

Powrót do korzeni

Można zaryzykować twierdzenie, że współcześnie demokracja powróciła do korzeni. Podobnie jak w Starożytnych Atenach, gdzie obywatele zbierali się na Agorze, aby dyskutować o sprawach publicznych, także i dziś społeczeństwo może wypowiadać się w sposób bezpośredni. Mamy do czynienia z demokracją pośrednio bezpośrednią.

Doszło nowe źródło legitymizacji władzy: sondaże, które stały się być może ważniejsze od wyborów. Poziom zaufania dla rządzących czynników oraz popularność partii sprawujących rządy, weryfikowane są na bieżąco w badaniach demoskopijnych.

Polityka przypomina dzisiaj giełdę papierów wartościowych, na której akcje poszczególnych graczy podlegają notowaniom, zaś te wtórnie stanowią wiedzę udostępnianą inwestorom przed dokonaniem inwestycji.

Partie również są notowane na politycznej giełdzie. Współcześnie już nie wystarczy zdobyć legitymizację władzy raz na cztery lata w wyborach, trzeba ją permanentnie odnawiać.

Dana formacja może przytłaczająco wygrać wybory, jednak jeżeli na skutek popełnionych błędów albo ciężaru wprowadzonych reform, zacznie gwałtownie tracić poparcie w badaniach demoskopijnych, a opozycja dynamicznie zyskiwać, wówczas wygaśnie bieżące, psychospołeczne, publiczne źródło legitymizacji władzy.

Utraci to co w szachach nazywa się inicjatywą strategiczną.

W rezultacie zagubi jeszcze inną ważną rzecz: społeczne domniemanie skuteczności rządzenia, osłabiając przy okazji prognozę odnowienia wyborczego mandatu w kolejnych wyborach.

Wtórnie przełoży się to na ruchy odśrodkowe, rokosze, frondy, oraz inne przesilenia w ramach partii rządzącej, natomiast najbardziej pragmatyczne (klientelistyczne) warstwy elektoratu zaczną się „odklejać”.

Kierujące się pragmatyzmem i zimną merkantylną kalkulacją opiniotwórczo-biznesowe status quo będzie się doorientowywać do sił opozycyjnych wobec tracącej popularność władzy.

Dominująca mniejszość

Idąc tropem włoskiego socjologa i politologa, Gaetano Moscy, w procesie wyborczym można wyróżnić dwie grupy: elitę, czyli zorganizowaną mniejszość; oraz resztę społeczeństwa, a więc niezorganizowaną większość.

Jak widać już na podstawie wymienionych cech definicyjnych, użytych przez Moscę, da się wskazać podstawową przewagę elity: jest nią zdolność organizacyjna; przy czym establishment posiada nie tylko wyższą zdolność organizacyjną lecz również umiejętność dezorganizowania społeczeństwa.

Jest to oczywiste i zgodne ze zdrowym rozsądkiem, bowiem łatwiej zorganizować mniejszość niż większość; odwracając to rozumowanie, łatwej zdezorganizować większość niż mniejszość. Tę regułę często w swych działaniach wykorzystują wojskowe oddziały specjalne, działające skutecznie w dramatycznej mniejszości na obcych terenach.

Inną ważną przewagą elity jest zdolność opiniotwórcza. Elita składa się często z liderów opinii i posiada umiejętność wytwarzania narracji opiniotwórczych.

Ze zdolnością organizacyjną oraz opiniotwórczą koresponduje jeszcze inny istotny atut elity: zdolność do mobilizowania i demobilizowania społeczeństwa. W przebiegu procesu wyborczego establishment jest w stanie pewne grupy społeczne mobilizować, a inne demobilizować.

Chodzi o elitę w rozumieniu specyficznym, a nie potocznym, o dominujące oraz wpływające na procesy władzy status quo, niekoniecznie będące władzą w znaczeniu encyklopedycznym czy dosłownym. O pewną przestrzeń opiniotwórczą, w języku kolokwialnym nazywaną „salonem”.

Elita nie musi być zależna od procesu wyborczego i wykreowana w akcie głosowania. Amerykański socjolog, Charles Wright Mills, zdefiniował elitę jako triumwirat przedstawicieli wysokiego biznesu, reprezentantów wojska (w tym służb specjalnych), a także polityki.

Do tego grona należałoby jeszcze dodać świat mediów, jako ważną część status quo opiniotwórczo-biznesowego.

Układ z „układem”…

PiS zdobył bezwzględną większość w parlamencie nie dlatego, że otrzymał przytłaczająco dużo głosów w wyborach, ale dzięki mechanizmowi wyborczemu, który określany jest jako proporcjonalny, jednak w rzeczywistości okazuje się być skrajnie nieproporcjonalny, a także w rezultacie osobliwości sytuacji politycznej – do Sejmu nie weszła Zjednoczona Lewica, gdyż startowała jako koalicja wyborcza, uzyskując spory procent głosów, jej los podzieliła partia KORWIN, ocierając się o próg wyborczy.

Bezwzględna większość PiS nie wzięła się z siły poparcia wyborczego zwycięskiej formacji lecz z układu poparć dla ugrupowań politycznych, jaki ukształtował się w trakcie wyborów, a precyzyjnie rzecz ujmując: struktury dystansów poparć uformowanej w wyborach przez poszczególne podmioty.

Patrząc na sytuację historycznie, PiS zdobył mniej głosów niż Platforma Obywatelska w latach 2011 i 2007, a także Sojusz Lewicy Demokratycznej w roku 2001. Jarosław Kaczyński inicjując różnego rodzaju kontrowersyjne poczynania, podobnie jak wielu prawicowych publicystów i komentatorów, przecenia siłę demokratycznego mandatu PiS. Wprawdzie jest on silny, ale nie tak silny jakby wynikało z parlamentarnej arytmetyki.

Do tego dochodzą jeszcze dwa inne problemy: 1) potrzeba permanentnego odnawiania mandatu; 2) a także uzyskanie czegoś w rodzaju afirmacji, bądź chociaż tolerancji ze strony establishmentu.

Swoistym signum temporis współczesnej demokracji (pośrednio bezpośredniej) są nowe źródła legitymizacji władzy. Aby skutecznie rządzić nie wystarczy wygrać wyborów. Kto wie czy nie istotniejsze jest uzyskiwanie legitymizacji doraźnych, w postaci utrzymywania wysokich notowań w sondażach preferencji partii politycznych, a także badań opinii publicznej w kontekście jakości sprawowania władzy.

Jeżeli PiS nie będzie się pozytywnie weryfikował w ankietach demoskopijnych, siła jego wyborczego mandatu osłabnie, zaś skuteczność procesu rządzenia zmniejszy się, niezależnie od parlamentarnej arytmetyki.

Drugim czynnikiem pozawyborczej legitymizacji władzy są relacje ze status quo, czyli mówiąc bardziej pompatycznie z elitami, z przestrzenią opiniotwórczo-biznesową; z tą kategorią, którą prof. Andrzej Zybertowicz, a w ślad za nim Jarosław Kaczyński, nazywają układem biznesowo-polityczno-towarzyskim.

Otóż żeby skutecznie rządzić, przeprowadzać odważne reformy, podejmować trudne (czasem kontrowersyjne) decyzje, trzeba zawrzeć kompromis przynajmniej z częścią zastanego status quo. Należy uzyskać poparcie ośrodków opiniotwórczych; nie tylko medialnych, ale również biznesowych, środowiskowych, branżowych, itp. Otrzymać aprobatę ze strony przynajmniej części elit.

Podchwytując język Jarosława Kaczyńskiego: należy zrobić układ z „układem, a przynajmniej z jego najbardziej konstruktywną częścią.

Jeżeli PiS tego nie zrozumie, opiniotwórcze, obdarzone zdolnością organizacyjną oraz przewagami finansowymi elity, szybko zmobilizują centrowo-lewicową część społeczeństwa przeciwko niemu, przy okazji demobilizując jego elektorat.

Zmiana centrum w centrum…

PiS zwyciężył w ostatnich wyborach parlamentarnych również dlatego, że jego baza społeczna była mocno zmobilizowana, natomiast centrowo-lewicowa część wyborców mocno zdemobilizowana i rozproszona.

Rządząca przed wyborami PO utraciła inicjatywę strategiczną, a w ślad za tym także zdolność mobilizacyjną. Poza tym, w walce o antypisowską stronę społeczeństwa, po raz pierwszy nie była bezkonkurencyjna, musiała rywalizować z Nowoczesną Ryszarda Petru i Zjednoczoną Lewicą.

Wybory parlamentarne wykreowały nie tylko rządzącą formację, ale również doprowadziły do przegrupowania w przestrzeni obozu centrowo-lewicowego. Pozbawiona świeżości, a także dotknięta przez kryzys przywództwa PO, mimo pokaźnego parlamentarnego zaplecza, nie jest w stanie pełnić funkcji głównej siły obozu centrowo-lewicowego. Zastąpiła ją w tej roli Nowoczesna.

Centrowo-lewicowa strona społeczeństwa odzyskuje impet. Elektorat centrowo-lewicowy (świadomie żeby uniknąć nieporozumień nie używam słowa liberalny) powoli regeneruje zdolność mobilizacyjną.

Powyborcze działania PiS, zwłaszcza te w stosunku do Trybunału Konstytucyjnego konsolidują obóz centrowo-lewicowy. Nowym rdzeniem tego środowiska stała się Nowoczesna, która dysponuje atutem świeżości, a ponadto wydaje się być najbardziej wyrazista i zarazem wiarygodna w poczynaniach opozycyjnych.

Słowo „wydaje” nie oznacza wprawdzie, że jest tak w rzeczywistości.

Biologia a polityka

PiS będzie się musiał zmierzyć z jeszcze jednym problemem. W polityce często niedoceniana jest waga procesów biologicznych. Tymczasem są one niezmiernie ważne, czasami decydujące, zwłaszcza w epoce zmian pokoleniowych, które obecnie w Polsce zachodzą.

Nie czyniąc z tego złośliwości i niczego nie wytykając, Jarosław Kaczyński jest już człowiekiem blisko siedemdziesięcioletnim, zalicza się z pewnością do polityków starej generacji. Tymczasem swoją zmianę pokoleniową PiS już skonsumował w trakcie wyborów prezydenckich.

Mylił się Donald Tusk, kiedy podczas słynnej debaty Kaczyński-Tusk przed wyborami parlamentarnymi w roku 2007, powiedział do lidera PiS: „Pana czas się skończył”, ale z pewnością w najbliższym latach problem ten może wejść na wewnątrzpartyjną agendę debaty w PiS.

Zaawansowany wiek Kaczyńskiego będzie w coraz większym stopniu nasilał – na początku zakulisową, a później oficjalną – dyskusję o sukcesji przywództwa, rozpoczynając wyścig do przejęcia schedy po Kaczyńskim.

Dla rządzącej partii nie jest to sytuacja dobra, gdyż może pozbawić ugrupowanie czynnika stabilizującego wewnętrzną spójność, a poza tym, doprowadzić do wewnątrzpartyjnych przesileń i rozłamów, przenosząc kryzys polityczny z rządzącej formacji na całe państwo.

Trwałość rządów PiS nie jest wcale taka oczywista.

 

Powyższy tekst zostanie opublikowany w angielskiej wersji, w najbliższym wydaniu Magazynu „Ambasador”, jest również umieszczony na stronie blogu eksperckiego Fundacji FIBRE, na którą serdecznie zapraszam.

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka