Ronald Lasecki Ronald Lasecki
324
BLOG

Guillaume Faye: Ku eurosyberyjskiej doktrynie strategicznej

Ronald Lasecki Ronald Lasecki Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Nasza doktryna strategiczna jest jasna. Oto jej główne osie:

1. Europejczycy muszą utworzyć armię lądową, złożoną z rodowitych mieszkańców Europy i przystosowaną do prowadzenia możliwej religijno-etnicznej wojny domowej. Czy jest to jednak możliwe w warunkach uzawodowienia armii i odejścia od poboru powszechnego? Wszystko zależy od kryteriów zastosowanych przy doborze rekrutów. Stawka jest wysoka. Duże nasycenie obecnych sił zbrojnych nierodzimym elementem czyni go potencjalną piątą kolumną.


2. Europejczycy muszą rozwinąć autonomiczną siłę nuklearną, wzbogaconą o kompletny zestaw instrumentów taktycznych i strategicznych. W związku z tym że siły nuklearne są wiarygodne jedynie wówczas, gdy o ich możliwym użyciu decyduje jednolite kierownictwo, będzie musiała powstać wspólna władza polityczna, gdyby zaś okazało się to niemożliwe, wówczas Francja i Rosja będą musiały przyjąć dla Europy wspólny „układ o obronie i odstraszaniu”, na wzór dzisiejszego amerykańskiego parasola nuklearnego. Wobec tego że Wielka Brytania nie jest niezależnym mocarstwem nuklearnym tylko dodatkiem do USA, powinna być z takiego paktu wykluczona.


3.  W związku z tym że sojusz z Rosją jest dla nas lepszym rozwiązaniem niż sojusz z USA, Europejczycy muszą przestać postrzegać się jako „filar NATO”i zacząć demontować Sojusz Północnoatlantycki na rzecz zintegrowanego sojuszu militarnego (włączając w to integrację przemysłów obronnych) który połączyłby Unię Europejską, Europę Wschodnią i Federację Rosyjską. Jako strategiczne preludium do Eurosyberii, ta geopolityczna wizja „zbrojnej neutralności”, całkowicie neutralistyczna i defensywna, współgra z przedstawioną w pismach Roberta Steuckersa doktryną „gigantycznego jeża”. Mówiąc krótko, musimy powołać nowy Układ Warszawski – tym razem od Atlantyku do Pacyfiku!


4.  W długofalowym interesie Eurosyberii zagrożonej przez islam, USA a także od Południa leży sformowanie wojskowych i ekonomicznych sojuszy z Chinami i Indiami, ponieważ mają one tego samego wroga co my: islam.


5.  W odległej przyszłości dyplomacja Wielkiej Europy będzie musiała przekonać Amerykanów, że wstąpili na złą ścieżkę sprzymierzając się z islamem i Południem oraz grając nimi przeciwko Europie. Nawet w swoich własnych kategoriach strategicznych, USA nie będą  zawsze talassokratycznym supermocarstwem. W perspektywie historiozoficznej, ich powołaniem jest wrócić do łona swojej matki, Wielkiej Europy. Byłoby to jak powrót syna marnotrawnego, gdy Euro-Amerykanie zrozumieliby ostatecznie błędność swojego oderwania się od Europy. To jednak bardzo odległa perspektywa.


6.  Dobre stosunki ze światem arabsko-muzułmańskim muszą mieć formę zbrojnego pokoju, w ramach którego nigdy nie zmniejszymy naszej czujności. Warunkiem sine qua non jest zaprzestanie przez świat arabsko-muzułmański kolonizacji Europy. Jak mówi Koran, „islam musi opuścić swą rękę, by nie została ona odcięta”. Nie zrobi tego, dopóki w jego dłoni będzie tkwił miecz. Projekt europejsko-arabskiego sojuszu śródziemnomorskiego opartego o rzekomo wspólne interesy to robota dla głupiego, gdyż sojuszowi takiemu brak byłoby jakiejkolwiek historycznej lub ekonomicznej podstawy. Europa nie potrzebuje Afryki ani Bliskiego Wschodu które są dla niej balastem, finansowym, ekonomicznym i demograficznym obciążeniem, a także rosnącym zagrożeniem. Rosja opływa w ropę, jest bogata w gaz i posiada niemal niewyczerpane złoża uranu. To właśnie na Wschód, w stronę wschodzącego słońca musimy się zwrócić.

        Nasza przyszła doktryna strategiczna jest jasna. Eurosyberia nie będzie potrzebowała nikogo. Nie będzie nikogo zastraszała, ani nikt nie będzie zdolny by zastraszyć ją. „Na poziomie europejskim”, jak pisze Pierre Vial w „Une terre, un peuple”na stronie 134., „celem Europy jest stworzenie unii eurosyberyjskiej, imperialnej konfederacji, posiadającej prerogatywy w dziedzinie militarnej, dyplomatycznej, monetarnej i handlowej, która stworzyłaby olbrzymi rynek w postaci samowystarczalnej zamkniętej przestrzeni. Zdolne pokazać kły kiedy tylko byłoby to konieczne, tak wielkie mocarstwo mogłoby przekonać inne kontynentalne bloki do porzucenia ich planów kolonizacyjnych – nie wykluczając przy tym możliwości ustanowienia relacji dwustronnych które byłyby korzystne z punktu widzenia interesów każdej ze stron”. Tylko w ten sposób wielkie cywilizacje jakie wytworzyła ludzkość, każda zachowując swoją specyficzną tożsamość, mogłyby współpracować dla zachowania ogólnoludzkiego dziedzictwa na planecie którą nazywamy Ziemią.

Eurosyberia to oczywiście perspektywa długoterminowa. Zadanie pomieszczenia Heartlandu to wyzwanie podobne do stojącego przed marynarzami statku żeglującego do swojego docelowego portu, przed pionierami wyruszajacymi na podbój nieznanego lądu. Tak wielka perspektywa przerazi zapewne krótkowzrocznych „specjalistów” i burżuazyjnych polityków (którzy zawsze dają się historii wyprowadzić w pole). Jak dotychczas, nie wiemy jeszcze jak zrealizować ten wielki projekt eurosyberyjski, który spowodowałby prawdziwe odrodzenie – przekształconej w duchu archeofuturyzmu – starożytnej europejskiej idei Imperium. Droga do niego będzie trudna – i ociężali umysłowo intelektualiści, tak samo jak „realistyczni” politycy nie zaprzestaną nigdy sprzeciwiania się temu projektowi – analogicznie jak żeglarze, którzy odmawiają wypłynięcia w morze z powodu niesprzyjającego wiatru.    

Odwołując się do przyszłego historycznego przymierza Europy i Rosji, Gorbaczow, wizjoner, mówił o „zbudowaniu naszego wspólnego domu”.

Guillaume Faye

tłumaczenie z języka angielskiego: Ronald Lasecki

    

     

Publicysta obecny w niszowych publikatorach internetowych i papierowych, zwolennik tradycjonalizmu integralnego i propagator idei tożsamościowej. Zainteresowany filozofią polityczną i geopolityką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka