rosemann rosemann
3199
BLOG

Życiorysy równoległe (Amsternowi o Baumanie)

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 89

Sam z siebie nie miałem za bardzo ochoty wracać do ciągle nie zakończonej sprawy z Zygmuntem Baumanem. Nie jest i nie będzie ona zakończona nawet jeśli ów starzec sławny nie zdecyduje się więcej na żaden publiczny występ w Polsce. Bo tłucze się i będzie przynajmniej jakiś czas po głowach, czasem nawet „przysłaniając trotyle” i takie tam.

Nie napisałbym sam z siebie gdyby mnie nie sprowokował Amstern ze swym tradycyjnie konsekwentnym podejściem do spraw wszelakich, sprowadzającym się do schematu znanego głownie za sprawą dwóch gości o imionach Beavis i Butt-head a opierającego się na przekonaniu że dobre jest to, co jest „wporzo” a złe to, co jest do bani.

Nie chodzi o to, że Amstern, najpewniej nie bez racji uważa, że Bauman wielkim uczonym jest i że jest to „wporzo” a twierdzenie że ganiał AK-owców jest do bani bo przy złapanych dziesiątkach tysięcy tych dwudziestu, za których Bauman odpowiada osobiście nie poraża.* Ma prawo Amstern i od takich szacunków i interpretacji.

Mnie poruszył komentarzem, który zakorespondował z tym, co przyszło mi do głowy gdy czytałem i słuchałem kolejnych głosów, przyjmujących jako linię obrony Baumana okoliczność, że był młody, miał 17 czy tam 18 lat i wierzył ale później się nawrócił. Tak skutecznie że już w 1953 go wywalono.

Napisał Amstern w kolejnym komentarzu „Ucieszne jest, że chwali się teraz Młodzież Wszechpolską, tych hajlujacych od Giertych, Wierzejskiegio, Farfala…”** Przypomniał nazwisko Farfała, do którego dodam jeszcze innego „Wszechpolaka”, Rafała Wiecheckiego. Ten pierwszy, mając bodaj lat 15 związał się ze skinami i ze środowiskiem Tejkowskiego. Pewnie wtedy lub niewiele później redagował szmatławy zin, propagujący totalitarną ideologię. Myślę, że wierzył, w to, co wtedy robił tak, jak Bauman wierzył gdy biegał po lesie za „bandytami” a później piął się wysoko w politruckiej hierarchii na służbie innej totalitarnej ideologii. To są podobieństwa.

Ciekawsze są różnice. Pierwszą są te ideologie, które wyznawali. A Bauman pewnie i nadal wyznaje. Wygląda na to, że, wracając do schematu Amsterna- Beavisa, jedna po prostu jest do bani a druga dla odmiany „wporzo”. Kolejna to skala zaangażowania. Z jednej strony jest „redaktor” jakiegoś samizdatu, którego nakład i zasięg oscylowały pewnie, że posłużę się pojęciem z dziedziny prof. Baumana,  blisko granicy istotności statystycznej, z drugiej zaś człowiek zajmujący kierownicze stanowiska (Najbardziej mnie ujął tym, że potrafił być „szefem i jednocześnie zastępcą szefa”. Taka metafizyka…) w polityczno - propagandowej centrali formacji najbardziej chyba w tamtym czasie zaangażowanej w walkę o narzucenie Polakom przemocą obcej władzy i niechcianej ideologii.*** On tam nie był cieciem, szatniarzem ani tym ciagle przywoływanym jako przykład „nikłego zaangażowania w komunizm” „krawężnikiem” z drogówki. Trzecia różnica, związana nierozerwalnie z ta poprzednia jest taka, że ci, którzy Baumana bronią, Farfała nazywają nazistą. Mimo tego, że Bauman od przeszłości się nie odciął a Farfał, może i z konieczności albo wyrachowania, ale jednak tak. Zatem „błędów młodości” Baumanowi wypominać nie wypada a Farfałowi wręcz trzeba. I tu pojawia się nieszczęsny Rafał Wiechecki, który, by czepiano się jego przeszłości, nie musiał trudzić  się ani bieganiem ze spluwą za AK-owcami ani mniej lub bardziej żmudnym redagowaniem „gadzinówek”. Starczyło jedno zdjęcie jak wychyla się z okna pociągu. Miał wtedy lat pewnie mniej niż Bauman, gdy zaczynał „wierzyć”.

Jest oczywiście i ta różnica, że Baumana zna świat a Farfała tyle, o ile. Oczywiście najbardziej dzięki donosowi, że był niegdyś nazistą****(co odnotowano tu i tam za granicami). Ona jednak nie ma nic do rzeczy. I tak, jak czytam, że o ocenie Baumana powinno decydować, że dziś jest „najbardziej znanym polskim uczonym”, tak pewien jestem, że gdyby Farfał spektakularnie uratował z topieli staruszkę a następnie jako pierwszy człowiek wszedł tyłem na Mount Everest, i tak pozostanie głownie „byłym nazistą”. I w zasadzie powinien być chyba wdzięcznym za ten jakże łaskawy dodatek „byłym”.

Paranoja tej sytuacji, w której mota się dyskusja, doskonale widoczna w zamieszczonym cytacie z Amsterna, sprowadza się do tego, że kryteria dobiera się wedle tego, co bardziej pasuje.
Obecna dyskusja o Baumanie nie jest dyskusją o jego dorobku tylko o przeszłości. Która, jak widać ma jednak znaczenie i dla tych, którzy usilnie Baumana bronią (z Amsternem włącznie). Tyle, że akurat nie w odniesieniu do Baumana z KBW tylko akurat „heilującego” Farfała. A prawda jest taka, że w materii dyskusji oba te życiorysy mają skazę a może nawet i są parszywe. I w tym pojedynku na przeszłość Baumann przegrywa z Farfałem zdecydowanie.

Działania w sprawie Farfała, po jego przyjściu do publicznej telewizji, jak najbardziej zrozumiałe i dopuszczalne, są dokładnie tym samym (w treści rzecz jasna a nie w formie) czym były protesty przeciwko wykładom na publicznych uczelniach. Sznyt i fryzury protestujących znaczenie maja mniejsze. Oba sprowadzają się do przekonania, że za przeszłość się odpowiada. Do zasady, która albo powinna być powszechna (ku czemu się skłaniam) albo zapomniana. I to taka uwaga głównie do tych, dla których Farfał jest i zawsze będzie nazistą a Bauman wyłącznie „wielkim uczonym”

* http://amstern314.salon24.pl/517529,trzecie-wypedzenie-profesora-zygmunta-baumana#comment_7826632

** http://amstern314.salon24.pl/517529,trzecie-wypedzenie-profesora-zygmunta-baumana#comment_7826487

*** http://www.wykop.pl/ramka/1564481/zygmunt-bauman-w-katalogu-ipn/

**** http://www.otwarta.org/index.php/list-w-sprawie-odwolania-piotra-farfala/

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (89)

Inne tematy w dziale Polityka