rosemann rosemann
485
BLOG

Babie Doły w kolorze pistacji* (dzień pierwszy- niebieski)

rosemann rosemann Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 

 

Pistacjowy to ponoć kolor najpierwszy obecnie z tych, w których gustują prawdziwi hipsterzy. Tak mi powiedziała Kobieta Moja Kochana gdy jej przez telefon nadawałem spod bramy w Babich Dołach, przez jakiegoś, pożal się Boże, „purystę językowego” przechrzczonych na Gdynię-Kosakowo.

Na ten, pistacjowy w tym roku, spęd trafiłem po raz piąty albo szósty, przygnany kilkoma wartymi uwagi szyldami. Mam tak, że staram się jakoś nadganiać stracony czas i szczególnie lubię posłuchać (wreszcie na żywo) tych piosenek, które już znam.

 Gdzieś przeczytałem, że tegoroczny zestaw jest najlepszy od lat. Może tak, może nie. Bo tak naprawdę zdecyduje to, co pozostanie w pamięci.

Fakt, że „zestaw startowy” wiele obiecuje ale… Już parę razy było tak, że gdzieś z boku czy nawet z tyłu przedzierał się na czoło mojej listy pamięci jakiś absolutny „czarny koń”. W tym roku, mimo tego wspomnianego „zestawu najlepszego od lat” może być podobnie.

Jak na razie za mną dzień pierwszy. Oznaczony na niebiesko*

Od razu zaznaczę, że nie widziałem wszystkiego ale trudno by było, bo już w ubiegłym roku „przearanżowano” układ funkcjonalny terenu festiwalu, wydłużając o dobre kilkaset metrów dystans między dwiema głównymi scenami.  Może wynika to z konieczności wkomponowania się w infrastrukturę nowopowstałego dworca lotniczego Gdynia- Kosakowo. Tego, co to go Unia nie chce i nie da na niego złamanego grosza. Ale zostawmy Unię, grosz… Choć z groszem może jeszcze się nie rozstawajmy. No drogo jest! Cena za wjazd od „strony dla zmotoryzowanych wzrosła z dychy do dwóch. Żarcie mnie nie interesuje ale na prośbę znajomej, co startowała z usługą i w tym roku się nie przebiła śledzę ceny i ofertę. Widzę więc, że jak kto się w domu nie napcha z zapas, tu błyskawicznie opróżni kieszenie z festiwalowych bonów a 3 zł. sztuka.

Ale wróćmy do muzyki. Zaczęło się od Dawida Podsiadły, który zaczął na scenie nr II a ja zapodałem KMK telefonem zadanie by mi odpowiedziała „kto to jest, do cholery, Dawid Podsiadło”.  Pierwsze wrażania były mieszane. Biały garnitur wskazywał na jakiegoś ciecia, którego można by nazwać Edwardem Hulewiczem III RP. Ale wycie fanek i nie taka znów zła muzyka pozwalają sądzić, że to jednak KTOŚ. I że po prostu to ja już nie „zdanżam”. Co wykluczone nie jest.

Nie czekając na koniec pana Dawida popędziłem te kilka kilometrów do „przestrzeni alternatywnej” na kameralny koncercik Hipersonik. Było znakomicie. Jazz misterny, nie prostacki ale zarazem przystępny. Taki, jak nasi młodziankowe umieją grać znakomicie. W głowie mi od razu postały takie nazwy jak Pink Freud czy Mazzolewski. I w złą godzinę postały! Bo nagle jeden z „hipersoników” zaczął śpiewać dołączając z ekipą do tych, którzy zapadli na „syndrom Fisza” zdiagnozowany przez mnie gdy mi ów wymieniony, nie boje się użyć twardego słowa spie***lił występ Bassisters Orchestra. Tu było podobnie. Udające głębię, w rzeczywistości infantylne teksty mające przywołać klimat niejasności i niepokoju. Przywołały chęć znalezienia się jak najdalej.

Później odezwał się Futrzak i miałem znów okazję zobaczyć jego piękną i uroczą małonkę oraz jej równie miłe koleżanki. Wtedy to Futrzak podał mi typ na ten dzień. Ale o tym za chwilę.

Bowiem zaraz po tym poszedłem na Editors. Przyznam, że brytole z gitarkami jakoś mnie nie porywają zbytnio. I uczciwie przyznam, że jakbym zamknął oczy i podmieniono by tych na przykład z Franzem Ferdinandem, pewnie bym się nie zorientował. Ale przy otwartych oczach i uszach dawali radę nadzwyczajnie. Gitarzysta przyszedł z kielichem czerwonego wina (no bo chyba nie wnosi się w stylowym kieliszku coli na scenę) a wokalista od czasu do czasu robił miny jak Edward Norton, którego cenię nadzwyczaj.

Po niezbyt długim delektowaniu się poszedłem  znów posłuchać alternatywy bo Semantik Punk z nazwy brzmiało zachęcająco. Nie było ostatecznie złe tylko akustyka zawiniła. Był hard core, w bardzo rzadkich porywach przypominający Fugazi. A poza nimi pomyślałem, że taki Woody Alien to dwóch gości i robią lepszy, większy i sensowniejszy jazgot niż ta czwórka. Woody’ego nie było, niestety…

Idąc posłuchać wspomnianego typu Futrzaka, zatrzymałem się przy Vavamuffin. Nie lubię reggae i tyle.

Futrzak z naciskiem polecał mi koncert Savages. Cztery babeczki… Pewnie jakby przeczytały te „babeczki”, zrozumiały i jeszcze natknęły się na mnie, cienko bym po tym śpiewał. To była moc. I piszę to przyznając, ze do kobiet z gitarami a szczególnie z basem mam taką słabość, że jakby mi która zapodała, ze mam się rzucić z toporem na Biały Dom, spytał bym tylko od którego skrzydła mam zacząć. Muzycznie dla mnie brzmiało to jak najlepsze nowojorskie podziemnie, z pokręcona gitarą na tle tak równo ładującej sekcji, że można by według niej poprawiać niektórym rytm serca. Niesamowita perkusistka nieco kradła show frontwomance a ja miałem pretensje, że tak rzadko na telebim rzucają basistkę. To znaczy nie tak rzadko ale najczęściej jej sprawne paluszki. A to taka piękna kobieta była. I jest!!!!

Ledwie się oderwałem (Futrzak był twardszy czy tam miększy, zależy jak interpretować, i został z paniami). Poszedłem, żeby zobaczyć wejście Blur. No i resztę. Jak weszli to trochę się zasmuciłem bo wyglądali (poza perkusistą) jak rodzinny skład Krzysztofów Ibiszów. Perkusista zaś jak ojciec Ibiszów… Czas leci… A dalej było… różnie. Wiadomo, Blur… Ale mam zastrzeżenia a może i pretensje do dramaturgii koncertu. Większość pierwszej połówki to były utwory wolne, zagrane momentami jak jakie „sialalajki” i mi się to w pewnej chwili z jakimś późnym Slade skojarzyło. Na szczęście była jeszcze druga połowa i tu już dali rade jak przystało. Ale gdy skończyli „Song2” i cała windowania zaczęła szaleńczo skakać, widać było, że jednak nie wycisnęli nas tak, jak mogli.

Zajrzałem jeszcze na chwilę na Alt-J i miło było słuchać. Mówiąc oględnie. Po drodze natknąłem się na Vienia i Profil Pokoleń ale uwagi nie przyciągnęli.

Subiektywna klasyfikacja po I dniu:

1.     1. Savages

2.     2. Alt-J

3.     3. Blur/Editors

4.     4. Dawid Podsiadło (na złość gostkowi z Hiperonik!)

* kolorki z tekstu to kolory opasek. Pistacjowy za całe cztery dni, niebieski, dzień pierwszy. Dalej zobaczy się...

I na koniec panie z Savages w kawałku, który grały. Czyż nie są piękne?

n

n

 *

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Rozmaitości