Przyznam, że propozycja PJN to rzeczywiście ciekawostka. Może nie jako inicjatywa ustawodawcza bo siła wnioskodawcy nie gwarantuje ani przedłożenia jej w parlamencie ani zebrania liczby głosów wymaganych dla inicjatyw obywatelskich. Świadczy jednak o tym, że PJN zna życie i wie jak to jest.
Poważnie zaś mówiąc trudno odmówić przedstawionym propozycjom tego, że mocno korespondują z naszą drogową rzeczywistością. Co nie znaczy, że zaraz należy je wprowadzać. Ani, że wszystkie, co do jednej są durne i oderwane od rzeczywistości.
W mojej ocenie wychodzi coś po połowie. W tym znaczeniu że nad połową można pomyśleć a nad resztą nie warto.
Ta proporcja wynika chyba najbardziej z faktu, że Polacy i tak w sporej części jeżdżą tak, jakby albo byli z PJN-u albo jakby wiedzieli, ze kiedyś ten dojdzie do władzy.
Kto miał okazję przejechać się naszą (he he…) siecią autostrad, ten wie, że limitu prędkości przestrzega jakaś stanowiąca promil użytkowników garstka frajerów. Mój ostatni wyjazd do Gdyni, niecałe dwie godziny autostradą A1 a później ekspresową obwodnicą Trójmiasta pozwolił mi zaliczyć się do tej elitarnej grupki. Popylałem A1 z szybkością między 120 a 130 km/h i prawie wszyscy pozostali bez najmniejszego wysiłku wyprzedzili mnie. Wyjątkiem było parę ciężarówek i jeden rozklekotany „Lublin”, następca nieśmiertelnego „Żuka” ledwie dający radę zmieścić się w limicie minimalnej prędkości. Na obwodnicy przyzwyczajono mnie od lat, że jadący 130 km/h tylko spowalniają ruch. Tam pierwszy raz w życiu przekroczyłem 170 km/h. Swój rekord, ponad 180 zaliczyłem na innej „ekspresówce”, między Płońskiem i Warszawą. I wcale nie byłem tam wśród najszybszych.
Zupełnie inaczej wygląda to z perspektywy pieszego, którym w terenie zabudowanym najczęściej bywam. To zresztą równoznaczne z byciem intruzem. Jestem nim za każdym razem, gdy zbliżam się do przejścia dla pieszych. Wtedy z rozmarzeniem przypominam sobie jak zablokowałem dość szeroką ulicę w jednym z niemieckich miast. Stałem tam sobie zamyślony póki nie zobaczyłem sznura stojących mi dla towarzystwa samochodów. Bo akurat zamyśliłem się przy przejściu dla pieszych. U nas parę miesięcy temu omal nie przypłaciłem życiem próby przejścia dwupasmowej jezdni z ograniczeniem do 40. Stałem dłuższy czas a sznur samochodów wcale nie chciał mi w tym towarzyszyć na wzór niemiecki. W końcu zasygnalizowałem ostentacyjnie, ze wchodzę i zmusiłem auto na pasie bliższym mnie do zatrzymania. Przeszedłem połowę szerokości gdy musiałem się zatrzymać bo pewien debil, nie reagując na stojący przed przejściem samochód na sąsiednim pasie zasuwał na tej 40 tak, że widząc mnie był w stanie tylko wydobyć dym spod opon. Miałem przez chwilę pokusę by iść i sprawdzić czy mnie walnie czy też wpakuje się na torowisko i zetnie trakcję ale coś mi mówiło, że nie zaryzykuje demolki auta.
Konkludując mamy dwie możliwości. Albo zalegalizować to, co i tak dzieje się na drogach (czyt, poprzeć postulaty PJN) albo skuteczniej egzekwować te przepisy, które mamy. Choć, jak każdy facet z kierownicą w garści uważam się za najlepszego i zarazem najrozsądniejszego kierowcę świata wiem, ze jeśli pozwolimy jeździć autostradami bez limitu, następnego dnia stada debili ruszą sprawdzić co to znaczy „bez limitu” a my pooglądamy w telewizji czym różni się kraksa na drodze szybkiego ruchu od takiej na zwykłej drodze. A na drogach ekspresowych i w terenie zabudowanym przypomną sobie od czasu do czasu na czym polega zwalnianie.
Co do pasów zgoda. To rozwiązanie pozwoli odróżnić drogowych idiotów od tych, którzy mają choć minimalną orientację co do tego, ze samochód to dość niebezpieczne urządzenie. Paru kozaków sprawdzi na czym polega przeciążenie i, przy okazji, klejenie szyb przednich a stan bezpieczeństwa, drogą eliminacji tak zwanego „czynnika zagrożenia”, zwiększy się o jakiś promil.
Sprawa „antyradarów” jest ciekawym postulatem. Na który ja bym chętnie przystał pod pewnym warunkiem. Tym mianowicie że policja i straże miejskie mogłyby umieszczać przy drogach urządzenia emitujące sygnał przypominający ten, który wysyła radar. To dopiero by poprawiło stan bezpieczeństwa. Pozwoliłbym również kierowcom ostrzegać się o stojących patrolach. Z doświadczenia wiem jak coś takiego studzi brawurę.
I na koniec telefony. PJN-ki nie mają racji. Ba, mylą się fundamentalnie. Wiem to od czasu, gdy jadąc 20 na godzinę walnąłem w tramwaj. Stojący na szczęście. Akurat dostałem sms-a od kobiety co miała najfantastycznejszy biust jaki w życiu widziałem.
Konkludując to ciekawy głos w sprawie, która godna jest tego, by o niej jak najwięcej dyskutować a później poprawiać prawo. Szkoda, ze na coś takiego politycy wpadają dopiero wtedy jak stanowią „błąd statystyczny”.
Inne tematy w dziale Polityka