Wbrew pozorom nie będzie to tekst – recenzja. Filmu nie oglądałem i pewnie nie obejrzę. Nawiążę do niego nieco dalej w sposób dość osobliwy. Gdyż wytłumaczenie tytułu czytelnikowi bez wątpienia się należy. Bo akurat nie o Wałęsie chcę pisać a o historii. O przemycanej w różnej formie, dość specyficznej „polityce historycznej”. „Przemytnikami” zaś są ci, który o klasycznej „polityce historycznej” najlepszego zdania nie mają. Przerysowując można nawet sugerować, iż uważają oni przywracanie pamięci o II Rzeczpospolitej, warszawskich powstańcach czy żołnierzach wyklętych za propagowanie faszyzmu. Sami zaś starają się pokazać w lepszym świetle system i czasy, które za „raj na ziemi” raczej uchodzić nie mogą a z rajem mają tyle wspólnego, że w skali globalnej wysłano do niego więcej dusz niż ktokolwiek wcześniej.
Jak oni, ci „przemytnicy” to robią zobaczyć można raczej nie na przykładzie sławetnej „czerwonej książeczki” stworzonej nakładem SLD, której samo branie do ręki jest oczywistym obciachem. W związku z nią można wyrazić co najwyżej zdziwienie, że mając tylu zawodowych historyków, którzy zeszmacili się w poprzednim systemie więc im już i tak nic nie zaszkodzi, oddali rzecz całą jakimś amatorom i, przy okazji, współczucie wobec wszystkich dotkniętych „syndromem Klimasary” bo oni są ofiarami tego kuriozum.
Wymiar rzeczonej „polityki historycznej” najłatwiej pokazać na przykładach dwóch „bohaterów” tamtych czasów i ich obecnej sytuacji. Pierwszy z nich, raczej drugo albo i trzecioplanowy to Jan Iwanek, dość powszechnie poznany za sprawą sporu o z Markiem Migalskim o pewne epizody z przeszłości. Profesor Iwanek znalazł się ostatnio w czymś, co pozwolę sobie określić mianem „próżni semantycznej”. Sąd, badający jego oświadczenie lustracyjne stwierdził, że profesor złożył je jako zgodne z prawdą. Równocześnie zwrócił uwagę, że w tym „zgodnym z prawdą” oświadczeniu minął się z prawdą ukrywając fakt współpracy z SB jako TW „Piotr” i twierdzą, że jego kontakty z tą służbą miały charakter oficjalny. Możliwe jest to dzięki takiej interpretacji, wedle której ocenie podlega tylko ta część oświadczenia, w której pisze się czy współpracowało się czy nie. Iwanek przyznał, że współpracował więc to, co było dalej dla sądu nie ma znaczenia. I Iwanek jest dziś „czysty” w świetle prawa.
Ten przykład pokazuje mechanizmy, jakie „pomagają” w tworzeniu pewnej wizji nie tak odległej przeszłości. Natomiast znacznie więcej pokazuje głośny ostatnio wywiad i przygotowywana przez „Agorę” książka o zasługach pana Tomasza Turowskiego z czasów, gdy był PRL-owskim agentem w Watykanie. Biorąc pod uwagę szczegóły to tak naprawdę wyjatkowo parszywa historia. Upraszczając można powiedzieć, że we wspomnianej wersji był on wysłanym przez PRL-owskie służby „aniołem stróżem” Jana Pawła II. I to jest prawdziwy „przewrót kopernikański”, pokazujący czego możemy w przyszłości spodziewać się po takiej „dekonstrukcji” naszej historii najnowszej. Na przykład tego, że Piotrowski i spółka też „chronili” Popiełuszkę tylko im się nieco na wybojach poobijał w bagażniku.
Jeśli do tego dodać osobliwą, bo przyjętą za plecami autora, ugodę (specyficzny rodzaj cenzury) między wydawnictwem mającym prawa do napisanej przez Domosławskiego biografii Kapuścińskiego a rodziną „wielkiego reportażysty”, można próbować domyślić się jakie będą skutki takiej „polityki historycznej”. To już nie tylko będzie nowy „panteon narodowych bohaterów” z Kościuszką, Pawłem Finderem* i Jaruzelskim ale w ogóle wizja, w której PRL będzie nie tylko krainą mlekiem i miodem płynącą ale też wolności, równości, braterstwa i sprawiedliwości. I to takiej bez cudzysłowu i bez dodatków w rodzaju „ludowej” czy nawet „socjalistycznej”.
I gdyby to wtedy, za tych kilka lat przyszło Wajdzie kręcić film o naszym nobliście, musiałby on dotykać istoty procesu, który to wszystko popsuł i zaprzepaścił. I wówczas ten mój tytuł byłby jak znalazł. Bo skoro on sam, jak mawia, ów piękny sen obalił, jaki by miał być?
* Pozostając w filmowej konwencji to akurat z „Dreszczy” Marczewskiego.
Inne tematy w dziale Polityka