rosemann rosemann
2387
BLOG

Nie pojedziemy do Soczi

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 40

Kiedy dziś przez media przemknęła pogłoska, ze Rosjanie mogą wkroczyć zbrojnie na Krym, przyznam, że nie umiałem sensowni przejść nad tym do porządku. Chyba w ogóle trudno byłoby komukolwiek w 2013 r. przejść do porządku nad możliwością wkroczenia wojsk radz… rosyjskich gdziekolwiek.

Być może takie scenariusze pojawiły się, bo najpierw „beton” z lokalnego, krymskiego parlamentu zaapelował do Janukowycza by był on twardy i gotów do stosowania „wszelkich środków koniecznych do przywrócenia porządku publicznego” łącznie z wprowadzeniem stanu wyjątkowego a niedługo po tym jeden renegat z Sewastopola wprost i na piśmie zwrócił się do Putina o „bratnią pomoc”.

Pierwsze z pytań, jakie nasuwają się w związku z tą plotką i z tym, że renegatów, „betonu” oraz mieszanek jednego z drugim na Ukrainie bez wątpienia nie brakuje jest takie czy w 2013 r. możliwa jest „bratnia pomoc” w takiej formie, jakiej ów zdrajca z Sewastopola sobie by życzył.

Odpowiedź na nie jest mocno związana z odpowiedzią na pytanie co stałoby się, gdyby ruskie tanki zanurzyły gąsienice w piasku odeskich plaż. Czy przyszłoby Władimirowi Władimirowiczowi Putinowi zapłacić czymś więcej niż tylko koniecznością rezygnacji z możliwości podziwiania jak Kamil Stoch przeskakuje na dużej skoczni Gregora Schlierenzauera a Justyna Kowalczyk rzutem na taśmę gromi Marit Bioergen?

Oczywiście najfajniejszą odpowiedzią powinno być, że dwie godziny później ruscy ambasadorowie w Waszyngtonie, Londynie, Pekinie, Berlinie, Tokio odbiorą listy z ultimatum rządów rezydujących w tych stolicach pod adresem tego z Kremla a dwa dni później na tanki z odeskich plaż spadnie ogień z aeroplanów.

Tyle, że od wielu, bardzo wielu dziesiątek lat wiemy, że o ile ruskim tankom niewiele potrzeba, aeroplany z zachodu w swych instrukcjach obsługi mają różne bezpieczniki, które ich startu nie przyspieszają. Najskuteczniejszy to „polityczny realizm” sprowadzający się do pytania „czy nam się to opłaca?”

„Nam” w Berlinie, Paryżu, Rzymie.

„Nam” w Berlinie, Paryżu, Rzymie odeski piasek może wydać się całkowicie nieistotny. I absolutnie nie wart ruszania obrosłych dobrobytem tyłków z ciepłych, grzanych ruskim gazem mieszkań przy Piccadilly, Piazza Venezia,Friedrichstraße . Może okazać się, że jedyne, co spotkałoby Putina to faktycznie dyskomfort rezygnacji z możliwości podziwiania jak Kamil Stoch przeskakuje na dużej skoczni Gregora Schlierenzauera a Justyna Kowalczyk rzutem na taśmę gromi Marit Bioergen. I jeszcze to, że Nikita Michałkow na jakiś czas mógłby stracić szansę odebrania kolejnego Oscara.

Kto czytał „Drugi najazd Marsjan” Arkadego i Borysa Strugackich, pamięta pewnie dialog narratora tej mikropowieści, emerytowanego prowincjonalnego nauczyciela Apollina z zięciem, Charonem, byłym bo przegranym członkiem ruchu oporu przeciwko Marsjanom, którzy zajęli ziemię by od jej mieszkańców pozyskiwać soki żołądkowe. Zacytuję najciekawszy fragment monologu oportunisty z dramatyczną puentą.

„Charonie — powiedziałem z wielka łagodnością — chłopcze mój! Postaraj się  choćby na chwilę zejść z obłoków na tę grzeszną ziemię. Postaraj się zrozumieć, że najbardziej ze wszystkiego na świecie potrzebny jest człowiekowi spokój i pewność jutra. Przecież nie stało się nic strasznego. Mówisz, że człowiek zamieni się teraz w fabrykę soków żołądkowych. To tylko czysty werbalizm, Charonie. W rzeczywistości zaszło cos wręcz przeciwnego. Człowiek w nowych warunkach egzystencji znalazł świetny sposób wykorzystania swych rezerw fizjologicznych, aby umocnić swoją sytuacje w świecie. Nazywacie niewolnictwem coś, co każdy rozumny człowiek uważa za normalną transakcję handlową, która winna przynosić wzajemne korzyści.”

Mottem tej mikropowieści jest coś w rodzaju westchnienia autorów. „Ach, ten przeklęty konformistyczny świat”. Nic nie wskazuje, by to się zmieniło.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Polityka