Może to nie temat do żartów i rozbawienia ale w taki właśnie stan wprawił mnie ton części, i to tej większej, komentarzy po decyzji Watykanu w sprawie ks. Lemańskiego. Dominuje w nich schemat „Jestem zdziwiony/na. Nie spodziewałem/łam się tego po Franciszku”. Koleżanka M.M.W nawet uciekła się do nieśmiertelnego „a nie mówiłam?”*. Faktycznie chyba mówiła, że cały ten Franciszek to lipa a miał być taki postępowy zaś w cieniu jego postępowości miał nadejść czas takich księży jak Lemański właśnie.
Ja, odmiennie od innych prześmiewców, którzy nie szczędzą złośliwości ani Lemańskiemu ani jego rozczarowanym stronnikom, nie będę sugerował, że teraz najbardziej Franciszkiem są rozczarowani a wcześniej pokładali w nim największe nadzieje ci, co do Kościoła nie pałają nie tylko szczególną ale jakąkolwiek miłością.
Nie wiem jak tam jest z wiarą, nadzieją i miłością tych rozczarowanych. Nie moja sprawa i nie o tym chcę pisać. Raczej o ich stosunku do całej sprawy a w szczególności do papieża.
Spotkałem znajomego Piotrusia. Pisałem o nim kiedyś. Ma głębokie przemyślenia na temat otaczającego go świata. Sprowadzają się one do tego, co opublikowano tu i ówdzie.
- Niech się wali i Watykan i papież – zaczął niczym rasowy (jak rzecz nazywają Mazurek z Zalewskim) ruchers.
- W sensie…? – poprosiłem o precyzję bo nie miałem pojęcia czy liczy, że się kopuła Michała Anioła ma przewrócić i po co.
- Bo poszedł na pasku całej tej biskupiej bandy zamiast bronić prawdziwego księdza.
Nie znam piotrusiowej definicji „prawdziwego księdza” więc dopytałem.
- Znaczy którego prawdziwego?
Dziwnie na mnie popatrzył.
- Lemańskiego! – wykrzyknął prawie, jakby już nie było żadnego innego księdza w Rzeczypospolitej.
- Widzę Piotruś, żeś wprowadzony w szczegóły sprawy. Skąd ją tak dobrze znasz?
Piotruś, choć nie miał pod ręką żadnej telewizji ani gazety, z miejsca załapał o co mi chodzi. I słowem się nie odezwał. Bo głupi to on jest ale nie aż tak. I Piotruś i cala reszta ma tyle pojęcia o tej sprawie ile od księdza Lemańskiego słyszała czy u Lisa przeczytała. I myślę, że skoro Piotruś szybko załapał, że na takiej podstawie ferować wyroki to można było w ZSRR a nie w cywilizowanym i jeszcze chętnie się humanizmem podpierającym świecie, to i inni za Piotrusiem załapią, iż jest w ich oburzaniu się na Watykan i papieża ta słabość, że papież odmiennie od M.M.W czy redaktora Mikołajewskiego z „Wyborczej”, który dopiero teraz pyta„Co takiego zrobił ks. Lemański, że działa na szkodę Kościoła?”**, miał jakby większy zasób informacji, na którym swą decyzję oparł. Pisząc papież mam oczywiście na myśli Kurię bo papież pewnie nie ma czasu by się krnąbrnym (bez cudzysłowu) kapłanem zajmować. Dotąd nie stanowiło jakby dla oburzonych problemu, że opierali się tylko na wersji jednej strony. A powinno. W imię tej cywilizacji i tego humanizmu.
Ale ja nie o tym. W oburzaniu się na Franciszka jest głębia odpowiadająca tej, z jaką się obsobacza kelnera jak nam zimną zupę przyniesie. Bo czekaliśmy na coś innego.
Czekaliśmy, znaczy pan Mikołajewski i M.M.W czekali, że Franciszek przyniesie im ciepłą głowę Hosera. A nie przyniósł. I tyle. Franciszek zamówienia nie spełnił więc jest do bani, rozczarował, zawiódł, okazał się „lipą” i „ściemą”. To bardzo poważna dyskusja i dojrzały punkt widzenia.
*http://mmw.salon24.pl/555818,a-nie-mowilam-ze-mowilam
**http://wyborcza.pl/1,75968,15159803,Co_takiego___pytam___zrobil_ks__Lemanski__ze_dziala.html#ixzz2nqdXJFnG
Inne tematy w dziale Polityka