rosemann rosemann
4955
BLOG

Żyd to brzmi dumnie

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 133

Linia obrony przyjęta przez „Newsweek” w sprawie ujawnienia przez swoich autorów etnicznych korzeni rodziny małżonki kandydata na Prezydenta RP brzmi w zasadzie sensownie. Ja od lat powtarzam tym wszystkim, którzy w wypominaniu żydowskiego pochodzenia na przykład Heleny Wolińskiej, Luny Brystygierowej czy kogokolwiek innego doszukiwali się i doszukują oczywistych aktów antysemityzmu, że samo bycie potomkiem tego narodu nie jest powodem do wstydu zatem wskazanie na ten fakt po prostu nie może być traktowane jako atak. Kto, mając żydowskie korzenie, obraża się na określenie „Żyd” jest zwyczajnie głupi. Tak, jak Polak, obrażający się gdy mu kto polskość wypomni.

Owa prosta prawda przebija się do mainstreamu bardzo powoli i opornie. I myślę, że jeszcze nie raz na uwagi, że ten i ów był Żydem reakcją będzie oburzenie i  żądanie publicznej anatemy. Wszak wielu ludzi mainstreamu dowiodło, że Bóg czy też natura obdarzyła ich stosunkowo prostą umysłowością.

Oczywiście  ja doskonale wiem, że problem nie w tym, że Helena Wolińska miała żydowskie korzenie tylko w tym, jak się zapisała w historii. Łączenie stalinowskiej zbrodniarki z jej semickim pochodzeniem to już inny kaliber. Oczywiście przede wszystkim zdaniem tych, którzy nadal będą obstawać przy tym, że  wypominanie Wolińskiej pracy dla MBP to jednak antysemityzm.

Problem w tym, że to akurat nie ci, którzy wypominają, za owo połączenie korzeni i drogi życiowej odpowiadają. Odpowiada sama Wolińska, której nikt siła nie ciągnął do gabinetu nad kazamatami i nie kazał robić tego, co robiła. Bo z niej zła kobieta była po prostu. W taki całkiem kosmopolityczny sposób zła.

Mogła ona przecież zostać sławną pianistką, odważną lotniczką, konstrtuktorką obrabiarek, budowniczą koparek, spychaczy i statków. Czasy były takie, że gdyby tylko zechciała, posadziliby ją na traktor, do fortepianu, postawili za deską kreślarską. Nie chciała.

Może być, że gdyby była tą pianistka, lotniczką czy konstruktorką nikomu by do głowy nie przyszło w ogóle wnikanie w genotyp i wypominanie jej korzeni.

I w tym rzecz. Bo sięganie po argument etnicznego pochodzenia akurat w związku z jakimiś negatywnymi okolicznościami i tylko z nimi może budzić podejrzenia. Co do intencji sięgającego. Bo jeśli powie „Żydówka Wolińska zamordowała „Nila” to zapewne intencją jest przyprawienie gęby nie Wolińskiej ( jej „gęby” przyprawiać nie ma potrzeby) tylko nacji. Tak, jak powiedzenie, że Polacy (którzy jak Wolińska mieli nazwiska, byli dorośli i działali na własny rachunek) pomagali Niemcom czy też z własnej inicjatywy w Jedwabnem palili Żydów. I właśnie ta intencja jest antysemicka (antypolska) a nie użycie określenia „Żydówka” czy „Żyd”.

I tu ślicznie przechodzimy do intencji „Newsweeka” i  autorów antysemickiego wtrętu dotyczącego Dudy. Jest ona taki bo intencje autorów były oczywiste. Kto przeczytał ten i inne artykuły gromadki z „Newsweeka” poświęcone Dudzie wie, że w nich każde słowo podszyte jest złymi intencjami i bijącą z łamów ochotą by Dudzie zaszkodzić.

Zatem gdyby nagle na ulicy jakiś hipotetyczny Kowalski zakomunikował, że teściem Dudy jest Żyd, co pisał o pogromie kieleckim i został uznany za „polakożercę” można by domniemywać, że jego uwaga ma stricte informacyjny charakter. Z dużą dozą dobrej woli ale można by.

Kiedy to samo pisze „Newsweek” Lisa, zestawiając tego Żyda z „polakożercą” żadna dobra wola już nie wystarczy.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka