Kilkanaście dni temu, dokładnie 16 września, premier Tusk zapowiedział dziennikarzom, że spotka się po powrocie z Brukseli z gen. Janickim. Na spotkaniu szef Biura Ochrony Rządu miał wyjaśnić nieświadomemu szefowi „rządu”, czy funkcjonariusze BOR-u byli obecni podczas lądowania w Smoleńsku czy też nie. Zamęt się pojawił, bo dziennikarze twierdzili, że BORowcy nie byli, BOR, że byli, a Naczelna PW, że nie byli. Płemieł się w tym wszystkim pogubił i żądał wyjaśnień, skoro już nie wiadomo było, komu wierzyć. Pismakom czy niezależnej, jego zdaniem, prokuraturze?
Tymczasem Tusk wrócił nie tylko z Brukseli, ale zdążył też, w tak zwanym „międzyczasie”, na urlop do Hellady wyskoczyć i już wrócić. Nawet błysnąć u Lisa, że chce być znany w historii jako w porządku gość.Niestety, zaprzyjaźniony Lis, mimo szczerych chęci dołożenia interlokutorowi, nie zapytał o tę zapowiedź rozmowy z generałem. Nie zapytał zresztą nie tylko Lis. Wszyscy zapomnieli o to zapytać. Bo u nas wielcy dziennikarze trzymają za słowo opozycję. A zapowiedź spotkania z szefem BOR-u poniekąd wpisuje się w całą działalność kapitana chłopców z zapałkami. Słowo – klucz: zapowiedź.
Więc, premierze, spotkałeś się pan z dowódcą BOR-u po powrocie z Brukseli, czy też po powrocie z Grecji?
...W HOŁDZIE PAMIĘCI TYCH, KTÓRZY PIERWSI UJRZELI PRAWDĘ O SMOLEŃSKU...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka