Pierwszy wpis AD 2011 planowałem pierwotnie zatytułować „Wielkie nadzieje”. Jak co roku bowiem pojawiają się nowe nadzieje, nowe marzenia, nowe plany. Jednakże raptem trzech dni przełomu roku wystarczyło, że pomysł ten zarzuciłem. Nie trzeba mieć ani nadziei, ani marzeń, bo wszystko jest jasne, wszystko jest piękne. Gdziekolwiek nie spojrzeć - jest super.
Słuchałem orędzia noworocznego prezydenta Komorowskiego. Wprawdzie pojawił się tam mały zgrzyt w postaci wytknięcia złym ludziom braku chęci przełamania się z nim opłatkiem, ale co tam, wichrzycielom zawsze mówimy: nie! Są ważniejsze sprawy."Naprawdę wiele już osiągnęliśmy w mijającym roku.Polska wróciła na pozycję liczącą się w świecie. Moje rozmowy z przywódcami państw europejskich, z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, z prezydentem Barackiem Obamą potwierdziły to w pełni.” Prawda, że jest się z czego cieszyć? A wszystko za sprawą jednego (JEDNEGO!) człowieka.
Ale, nie ma co się dziwić. Prezydent jest wszechmocny i wszechwiedzący. Wie już, zanim nawet rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy – MAK (swoją drogą też niezły twór językowy powtarzany przez większość mainstreamowych mistrzów mowy polskiej) upubliczni swój raport w sprawie tragedii smoleńskiej – jakie były jej przyczyny. I nie radzi doszukiwać się innych ekstra nadzwyczajnych tłumaczeń. Kasandra!
Premier, Donald Tusk, także stoi na wysokości zadania. Nie tylko publicznie dawał wyraz temu, że raport rosyjski jest nie do przyjęcia. Mało tego, rozmawiał o tym z pułkownikiem Putinem przez telefon. "I to wiele tygodni temuuprzedzałem o tym, że można się spodziewać wielu krytycznych uwag ze strony Polski.” To jest mistrzostwo świata i okolic. My, zwykli szarzy ludzie jesteśmy przekonywani, że jest pełne zaufanie do Rosjan, a tymczasem, cichaczem, przez telefon Tusk uprzedza Putina, że będziemy machać szabelką, bo wszakże mamy uwagi i to niekoniecznie pochlebne stronie rosyjskiej. Wspaniale! Tutaj taki z cicha pękł, spokojny, stonowany, a jak kamery nie widzą – Putina ostrzega! Brawo!
Ponadto, premier Tusk, jako rasowy mąż stanu, nie zabronił L. Balcerowiczowi (przedstawiać nie trzeba) oraz M. Goliszewskiemu (szef BCC, jakby coś) krytykować polityki ekonomicznej rządu – przecież każdy może mieć własne zdanie i on tego nie zabrania. Mało tego, zachęcał też tych panów oraz innych krytykantów do wzięcia odpowiedzialności. W domyśle: za kraj. Czyż nie jest to mąż stanu? Może nie tylko on i Jacek Rostowski, ale i każdy inny wziąć odpowiedzialność za kraj. 102 procentowy mąż stanu i demokrata, zaprasza ludzi spoza rządu do rządu.
Pokrzepiony tym, uspokajam się, bo wiem już, że mój kraj, moja Ojczyzna mając wszystkowiedzącego prezydenta i wszechdemokratycznego premiera – zmierza w dobrym kierunku. Za chwil parę odkręcę kurek i z rur popłynie ciepła woda, a gdy tylko za oknem się ociepli – rozpalę wraz z przyjaciółmi grilla. I wypiję z nimi toast za „tu i teraz”.
Pozdrawiam noworocznie i utwór zapodaję. Nie nowy, ale wciąż aktualny, gdyż ciągle jest super.
...W HOŁDZIE PAMIĘCI TYCH, KTÓRZY PIERWSI UJRZELI PRAWDĘ O SMOLEŃSKU...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka