Miałem napisać o tym wczoraj, ale nie chciałem się "the nerwować" przy niedzieli, skoro do poniedziałku można się uspokoić i spojrzeć chłodniejszym okiem. Otóż, wczoraj, około południa włączyłem zaprzyjaźnioną stację. Na chwilę li tylko, korzystając z przerwy miedzy gemami finału Australian Open. Trafiłem akurat na wypowiedź T. Wołka w Loży prasowej – redaktor, który wsławił się m.in. tym, że na łamach własnej gazety opublikował cykl materiałów z bohaterem Kwaśniewskim, pt. Wakacje z agentem. Tenże redaktor perorował na temat J. Kaczyńskiego i jego elektoratu.
Zdaniem Wołka, Kaczyński zebrał swój twardy elektorat w jednym miejscu i przykrył kloszem. Następnie zalał żywicą i w ten sposób powstał twardy bursztyn. Nie powiem, akurat wtręt o bursztynie osobiście spodobał mi się, gdyż to piękny kamień. Ale moment później Wołek powiedział mniej więcej coś takiego: ale Kaczyński, w odróżnieniu elektoratu, wystawia od czasu do czasu głowę nad klosz i obserwuje to, co dzieje się dookoła i przekazuje komunikaty elektoratowi – jak się sprawy mają.
Skala głupot, jakie wygaduje nierzadko Wołek, wydaje się nie mieć końca. Trudno ocenić: czy w głowie tego komentatora zalęgł się tasiemiec i łapczywie pożera zwoje percepcji, czy może z Wołkiem stało się coś znacznie gorszego. Człowiek z takim doświadczeniem, przeszłością i, nie powiem „z pozycją”, bo nie wiem, gdzie udziela się dziennikarsko współcześnie, poza mieleniem językiem w zaprzyjaźnionych telewizjach – nie powinien wygadywać takich bzdur. Jako komentator słowami o zebraniu przez J. Kaczyńskiego elektoratu pod kloszem i sugestią, że ci ludzie są ślepi i głusi, a jedynym kontaktem ze światem spoza klosza jest sam „wódz” – skompromitował się doszczętnie.
Nie wiem, czy jest ktoś, kto potrafi Wołkowi wytłumaczyć, że J. Kaczyński nikogo nie zebrał, ani tym bardziej nie zaprowadził tych ludzi pod klosz. Jak sądzę, redaktor uważa, że ta główna zbiórka wynikła z tragicznego dnia 10 kwietnia 2010 roku. Myli się okrutnie – bo J. Kaczyński nikogo nie zbierał. To ludzie do niego przyszli. MY – przyszliśmy. Bo widzieliśmy, co działo się od kliku lat w polskiej polityce, to, co nasiliło się jesienią 2007 roku, a czego punktem kulminacyjnym i zarazem zwrotnym była katastrofa smoleńska. Nie trzeba było nikogo prowadzić za rękę, polewać żywicą etc. Ludzie mają oczy, posiadają zdolność samodzielnego myślenia, niezakłóconą przez pomagierów – komentatorów (takich jak Wołek), zapraszanych do telewizyjnych studyj, aby idiotom tłumaczyć rzeczywistość. Zgromadzeni wokół J. Kaczyńskiego są i będą przy nim, bo mają już dość Komorowskich, Tusków i reszty, strategii chamstwa i pogardy, kłamstw oraz, a może przede wszystkim dziadowskiego zarządzania Polską. W ubiegłym miara się przebrała – i my już nie odpuścimy.
Słowa o kloszu zdumiały mnie tym bardziej, bo Wołek włożył tam (do tego klosza) takie osobistości jak prof. Z. Krasnodębski, J. Pietrzak, M. Lorenc, P. Kukiz, czy M. Nowakowski. Czyżby wół myślał, że to osoby, które można wziąć i po prostu wsadzić gdziekolwiek bez ich przyzwolenia? Niech raczej wół spojrzy na elektorat PO i Komorowskiego – rozwydrzeni gówniarze, tzw. młodzi wykształceni z wielkich miast; celebryci – bohaterowie tabloidów, oraz artyści – mnóstwo wśród nich pieszczochów peerelu. Wołek patrzy jednak wybiórczo, czego dowodem ta wypowiedź, do której się przyczepiłem. Płytkość jego „analizy” jest porażająca, podobnie jak porażające jest to, że jeden z drugim posiadający prawo wyborcze uzna te banialuki za wartościowe i pójdzie spełnić obywatelski obowiązek. Kolejny szczebelek antyPisowej drabiny.
Potrafię zrozumieć, że Wołek w swej nienawiści zadaje nieprzygotowane razy na oślep. I rozumiem też ataki na Kaczyńskiego – wszak z określonych powodów to wróg publiczny numer 1, okładają go niemal wszyscy, więc i Wołek ma w tym swój interes, aby go zniszczyć, a tymczasem lider PiS-u, jak na złość durniom, trzyma pion i wytrzymuje wszystko. Redaktor Wołek nie wie zapewne jak bardzo się myli. Najwyższy zatem czas, aby zrozumiał, że potężną grupę zgromadzoną wokół Kaczyńskiego trzyma nie sam prezes – ale ludzie z ośrodków władzy, zarówno politycznej jak i tej medialnej, „inżynierującej” dusze, kształtującej tzw. opinię publiczną. Tacy właśnie jak wołek.*
* mała litera zastosowana umyślnie.
...W HOŁDZIE PAMIĘCI TYCH, KTÓRZY PIERWSI UJRZELI PRAWDĘ O SMOLEŃSKU...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka