rossonero rossonero
652
BLOG

HAŃBA DOMOWA

rossonero rossonero Polityka Obserwuj notkę 7

 

W 1986 roku ukazało się pierwsze wydanie książki prof. Jacka Trznadla zatytułowanej „Hańba domowa”. Autor przeprowadził w niej rozmowy z czołowymi polskimi pisarzami przełomu lat 40. i 50. Starał się uzyskać odpowiedź, dlaczego skądinąd inteligentni ludzie pozwolili tak łatwo zniewolić się systemowi i przyjęli  prostalinowskie założenia i postawy literackie…
 
Dziś, 25 lat później, w przede dniu pierwszej rocznicy niewyobrażalnej tragedii, jaką była hekatomba smoleńska należałoby się zastanowić, czy aby nie jest potrzebna druga część „Hańby domowej”. Rozmowy z politykami opcji rządzącej. Ich zachowanie przed i po katastrofie rządowego tu-154, niedaleko Katynia – ponurego symbolu rządów Stalina, zwanego przez niektórych, wcale nie tak nielicznych Słońcem Narodu, Wielkim Językoznawcą, Lokomotywą Historii. Dlaczego ci ludzie pozwolili tak łatwo zniewolić się systemowi i przyjęli prokremlowskie założenia i postawy polityczne.
 
Kogo należałoby przepytać, kto powinien zostać bohaterem kontynuacji głośnej publikacji prof. Trznadla? Kto opowie o motywach i kulisach dwóch uroczystości z kwietnia 2010 roku? Tej ruskiej, na którą ochoczo poleciał premier rządu RP i tej polskiej, na którą prezydent RP oraz jego zaproszeni goście nigdy nie dotarli? Kto opowie o tym co działo się w dzień tragedii, oraz o tym co działo się dni, tygodnie, miesiące, a nawet lata po makabrycznym poranku 10 kwietnia.
 
Pierwszym rozmówcą powinien zostać Donald Tusk. Ludziom należy się wiedza o tym, o czym rozmawiał z pułkownikiem KGB na sopockim molo we wrześniu 2009 i w namiocie w Smoleńsku, kilka godzin po tragedii. Chcielibyśmy wiedzieć, czym powodował się był premier decydując o konwencji chicagowskiej, jako procedurze wyjaśniającej katastrofę. Przyznał kiedyś, że sam o tym zdecydował, ale – czyżby znał konwencję, a w szczególności jej 13. załącznik na pamięć? Dlaczego też niejako umył ręce zostawiając do badania tak ważnej sprawy komisję pod przewodnictwem ministra SWiA, skoro jego ruski odpowiednik, Putin sam postawił się na czele rosyjskiej komisji?
 
Następnym „bohaterem” książki – wywiadu, którego odpowiedzi na pytania autora książki winien byłby udzielić jest Bronisław Komorowski. Społeczeństwo do dziś tak naprawdę nie wie, skąd 1o kwietnia jechał do Warszawy ówczesny marszałek sejmu RP. Czy z Gdańska, a może z ruskiej budy? Jakim cudem posiadał tak sprawnych współpracowników, z pomocą których wygłosił orędzie do narodu niedługo po katastrofie. Co z tymi wyborami prezydenckim względnie lotem, po którym wszystko może się zmienić. Dlaczego tak bardzo bał się krzyża, wreszcie – skąd tak wyczerpująca wiedza, pozwalająca stwierdzać arcyboleśnie proste przyczyny tragedii oraz niechęć, którą darzył Lecha Kaczyńskiego od lat.
 
Kolejnym interlokutorem autora mógłby być Tomasz Arabski, prawa ręka D. Tuska, szef jego kancelarii. Człowiek odpowiedzialny za fatalną organizację wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Brak lotnisk zapasowych, limuzyny prezydenckie lecące rzekomo ił-em 76, który ostatecznie nie wylądował. Czyżby zatem prezydent po lądowaniu w Smoleńsku miał się udać do Katynia „okazją”? Warto byłoby także posłuchać wspomnień z czasów „wojny” o samolot do Brukseli, którą chyba można określić jako genezę smoleńskiej tragedii.
 
Niewątpliwie wielu ciekawych rzeczy można się podczas szczerej rozmowy dowiedzieć
od Edmunda Klicha. Tego poczciwego, starszego, siwego pana praktycznie obudził niejaki Morozow, który zakomunikował Klichowi, że katastrofa będzie procedowana wg konwencji chicagowskiej i załącznika 13; dziś chyba najsłynniejszego załącznika w Polsce. Może udałoby się wreszcie, co nieco ustalić – skoro premier swoje, a Klich swoje. Akredytowany Klich mógłby też rozszerzyć swą dawną wypowiedź na temat pewnej wiedzy, którą gdyby ujawnił między turami wyborów prezydenckich – sytuacja polityczna w Polsce po 4 lipca byłaby inna. Jeszcze raz, na spokojnie opowiedziałby, dlaczego niektórych części samolotu nie ma potrzeby badać, „bo jak walnęło, to się urwało”.
 
Wywiad z minister Ewą Kopacz też mógłby wiele wyjaśnić. Jeszcze raz, systematycznie opowiedziałaby o tym, jak miejsce rozbicia się samolotu przekopano na głębokość metra i jak polscy patomorfolodzy ręką w rękę pracowali z rosyjskimi fachmanami. I dlaczego łgała w tym temacie bez zmrużenia powieki? I kto jej kazał wprowadzać w błąd Polaków? A jeśli ktoś nakazał – to czy była to propozycja z gatunku „nie do odrzucenia”?
 
Pozostali rozmówcy autora kontynuacji Hańby domowej? Publikacja ta nie mogłaby się obyć bez Radosława Sikorskiego, Bogdana Klicha, Jerzego Millera, gen. Mariana Janickiego, Tomasza Hypkiego, eksposła z Lublina, którego nazwiska nawet nie wymieniam, kilku polskich prokuratorów, kilkunastu przedstawicieli mainstreamu medialnego (ale to także temat na osobną historię: media w służbie obcego mocarstwa), Andrzeja Wajdy i pewnie jeszcze paru innych asów z życia kulturalnego.
 
Kłopot w tym, że prawdopodobnie taka publikacja nigdy nie powstanie. Ci ludzie nigdy nie dadzą się namówić na podobne wspomnienia. Chyba że… Kiedyś,  Kazimierz Moczarski ze swym rozmówcą dialogi prowadził w więzieniu.
rossonero
O mnie rossonero

...W HOŁDZIE PAMIĘCI TYCH, KTÓRZY PIERWSI UJRZELI PRAWDĘ O SMOLEŃSKU...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka