Ale w około jest wesoło! Profesor Sadurski i redaktor Warzecha ufundowali nam przepyszny dramat o narodowych cechach Polaków. Trzeba przyznać, iż obaj zacni panowie bawią się doskonale bawiąc nas tym samym.
Redaktor Warzecha nazywa profesora Sadurskiego chamem, czym jak sądzę, pragnie w mgnieniu oka przekonać czytelników o swojej wyższości kulturalnej i zapewne kulturowej. Wyśmiewając dokonania naukowe i tytuł Sadurskiego, redaktor Warzecha może czuć swą wyższość intelektualną, co czyni go zwycięzcą przed walką. To takie typowo polskie założenie, że cokolwiek by się nie działo i nie powiedziało moje racje są mojsze, a jak ktoś Mojżesze raczy podważyć, to mojsze przekształca się w najmojsze, którego z założenia broni się jak niepodległości. Nasz bohater nr 1 jawi się jako rycerz Roland, którego wielkie dokonania w pieśniach zostały opisane. Nasz Roland nie ścina głów saracenom, walczy o prawdę piórem i klawiaturą. Jest to bohater jasno zdefiniowany, uformowany w sposób nieskomplikowany, jego zachowania są łatwe do przewidzenia. Podobnie jak Roland nie da plugawić Francji (Francją naszego bohatera jest „Fakt”) niezależnie od faktów. Publikowanie zdjęć, tekstów, filmów mężczyzny w sukience wciągającego „coś” do nosa we własnym domu, nasz bohater tłumaczy szerokorozumianym prawem obywateli do posiadania wszechwiedzy o życiu osób publicznych. Czy nasz bohater zastanawiał się, czy opublikowałby seks analny jakiegoś przywódcy partii politycznej z którą sympatyzuje, np. seks analny z jakimś dziennikarzem, którego nasz bohater zna.? Tego nie wiemy. Przekonanie redaktora o własnej wyższość nad adwersarzem wywodzi się przekonania, iż ideologicznie i moralnie stoi on wyżej. Wszak Sadurski drąży, mędrkuje, no i socjalista. Nasz bohater nr 1 nie potrafi pojąc, iż to że większość Salonu opowiedziała się po jego stronie, nie oznacza, że ma rację. Niezależnie co się wydarzy w kolejnym akcie, nasz bohater będzie niezmiennie tkwił w przekonaniu o swym wybujałym intelekcie i słuszności swych czynów, w imię prawdy i sprawiedliwości.
Profesor Sadurski to postać nieco tajemnicza. Niby profesor a kala się dyskursami z pospólstwem, o niezbyt wygórowanych wymaganiach intelektualnych. Profesor z założenia powinien takim dyskursem gardzić, lub z szyderczym uśmieszkiem skonstatować jednym zdaniem. Sadurski jawi się jako swoista fuzja Borysa Godunowa ze Stańczykiem. Oczywiście, profesor nie zlecił zabójstwa carewicza ale dzierży on w sobie niezłomne przekonanie o swych racjach i potrafi swych oponentów potraktować bezlitośnie by te racje wyeksponować. Ze Stańczykiem profesora łączy styl i forma prezentowania swych opinii oraz chęć wpływania na dzieje stojąc z boku. To połączenie może drażnić czytelnika, w szczególność wywyższanie się naszego bohatera nr 2 pomimo formalnego niewywyższania się, to rodzaj górowania ex katedra, ono po prostu jest. Stąd bohater był jest i będzie narażony na ofensywę innych bohaterów, którzy będą pragnęli pokonać jego intelekt mimo, iż rzekomo nim gardzą lub nieuznaną. Profesor jest obcy bohaterowi nr 1 jest obcy ideologicznie, wszak Sadurski to socjaldemokrata z pierwiastkami liberała.
Spór powstały między naszymi bohaterami ma źródło ideologiczne a nie personalne. Nie idzie w nim o los senatora Piesiewicza, a o obronę Francji Rolanda i tronu Stańczyka i wyższość intelektualną jednego z bohaterów. Mając na uwadze moją o bohaterach opinię uważam, iż formalne pojednanie jest niemożliwe. I tak powinno pozostać, to będzie dobre zakończenie.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka