Idzie Nowy Rok, wielu z nas powzięło już rozmaite postanowienia i zapewne wielu z tych wielu ich nie dotrzyma, albo dotrzyma nieekstremistycznie. Ja żadnych postanowień nie sprecyzowałem, a zatem mam sporą szansę by ich nie złamać, choć nigdy nic nie wiadomo wszak świat nauki nie takie teorie obalał.
Jako że bardzo wiele osób przepowiada jaki będzie nadchodzący 2010 rok, to i ja sobie na takie wynurzenie profetyczne pozwolę. Sądzę, iż wszystkie wybory w 2010 wygra PO; prezydenckie samorządowe. Lech Kaczyński szans nie ma, a reszta kontrkandydatów Tusk nie zasługuje na głębszą atencję. Zakładam jednakowoż, iż Lech Kaczyński wystartuje, ponieważ gdyby podjął decyzję przeciwną a kandydatem PiS zostałby Ziobro, wówczas mielibyśmy chociażby namiastkę rywalizacji, ale taki scenariusz jest mało prawdopodobny. Z kolei wybory samorządowe PO wygra ale nieznacznie. Owa nieznaczność wynika ze specyfiki tych wyborów, tj. w małych i średnich miastach lud głosuje na sprawnych samorządowców niezależnie od ich partyjnej przynależności. W Rzeszowie (Podkarpacie uchodzi z bastion PiS) za pewne wygra Tadeusz Ferenc, który z PiS ma niewiele wspólnego, ale gospodarzem jest dobrym. Takie przykłady można mnożyć. PO wygra pomimo obniżania lotów, ponieważ PiS i SLD nie przedstawiają społeczeństwu realnej alternatywy, a permanentne powtarzanie jak to za PiS było dobrze zwycięstwa tej formacji nie przyniesie.
A co poza tym? Plankton polityczny nim pozostanie, kilku polityków z pochylonymi ciałami powróci do swych rodzimych formacji, inni zniknął na dobre, a Jan Rokita nadal będzie w ostrym sporze z państwem Niemieckim. Ponadto, jakość klasy politycznej się nie podniesie, bo i jakim cudem miałoby to nastąpić, więc przynajmniej będzie się można z nich a zatem z samych siebie pośmiać.
Ze swej strony życzę państwu i sobie samemu współmądrości w tym co będziemy w tym 2010 roku popełniać.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka