Szanowny Panie Redaktorze, kodeks karny precyzuje, jaka aborcja jest dozwolona na gruncie państwowym. Moralność natomiast jest kwestią osobistą. Pan deklaruje, iż nigdy nie zgodziłby się Pan na dokonanie aborcji na własnym dziecku. I Ja pańską postawę szanuję i popieram. Tym niemniej wymóg jaki pan stawia może dotyczyć katolików. Nawet jednak wśród nich jest zapewne jakaś grupa, która z aborcją miała do czynienia. W tej mogły być Zakonnice. Czemu się Pan dziwi? Wyparcie określonych faktów nie spowoduje, iż one w rzeczywistości się zdematerializują.
Dokonanie zabiegu aborcyjnego to zapewne traumatyczny i dramatyczny akt przerwania istnienia. Nie jest jednak tak, że moje czy pańskie życie – nigdy nie musiałem dokonywać takich wyborów, choć rodzicem zostałem jako bardzo młody człowiek, a moja żona była kilka lat ode mnie młodsza – można traktować za wzór czy model dla wszystkich. Życie ludzkie jest częstokroć bardzo połamane, umysły targane rozmaitymi drogowskazami, a nie wszyscy obdarzeni zostali łaską wiary.
Proszę rozważyć czysto hipotetyczny przykład: 14-latka została zgwałcona. Wskutek gwałtu zaszła w ciążę. Chciała ciąże usunąć. Wszyscy jednak twierdzili, że to morderstwo, a ona nic nie rozumie i jest zbyt młoda by decydować. Wszyscy zapewniali, iż się nią będą opiekować. Urodziła, ale nie chciała widzieć ani dotykać dziecka gwałciciela. Miesiąc później wypruła sobie żyły. Co z tą jej duszyczką? Może mogłaby być mamą kilku innych dzieci, mieć męża? Dziecko nie ma rodziców, mieszka w domu dziecka np. na Podkarpaciu. Rodzina dziewczyny się rozpadła. Matka mieszka sama niedaleko granicy z Ukrainą, Ojciec krąży po mieście nieustannie pijany. Mimo hipotetyczności powyższych słów, proszę uwierzyć, iż mogło tak być w rzeczywistości w sensie ścisłym. To nie jest agitacja za aborcją, to jest prośba o zadumę, o przemyślenie nieprostych sytuacji, czasami skrajnie skomplikowanych.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka