Onegdaj mój przyjaciel Wolfgang z Hamburga zauważył, że Polacy mieszkający w jego ojczyście stają się bardziej niemieccy niż Niemcy. Tracą złudzenia, działają skrajnie pragmatycznie, nie łamią norm, pracują z żelazną dyscypliną, są rzetelni. Jak to być może – pomyślałem, to jakaś forma zdrady państwa. Polacy wszak są nieszablonowi, zwykli byli łamać wszelkie schematy, wzniecać powstania, łamać porządek, zarządzać rzeczywistością przy pomocy romantyzmu i infantylności. Jak to być może, że Polak wyrzeka się tego, co czyni go Polakiem?
Ano widać może. Wolfgang w 2006 roku gościł nad Wisłą. Niestety w czasie wizyty zepsuło mu się auto, więc był zmuszony do skorzystania pomocy fachowców. Naprawa trwała trzy dni. Wolfi zapłacił 1500 PLN. Okazało się, że jego samochód był bardzo chory i tak naprawdę Wolf miał szczęście, że stało się to w okolicach tego a nie innego warsztatu. Niecały rok później oddał swój wehikuł do przeglądu i dowiedział się, że z niewyjaśnionych przyczyn w jego samochodzie znajduje się 30 starych części z innego modelu i serii. Cud? Raczej nie. Ową zamianę wykryli nasi rodacy parujący w niemieckim serwisie. Jednostkowy przypadek?
Raczej nie. Nie tak dawno usłyszałem w radio, że większość umów o kartę kredytową zawiera niedozwolone klauzule. Spółdzielnie i deweloperzy często proponują umowy na podstawie których mogą swobodnie kształtować swoje obowiązki względem nabywców mieszkań. Terminowość i rzetelność wykonywania umów pozostawia wiele do życzenia. Wiedzą to chociażby ci, którzy prowadzą obsługę prawną podmiotów gospodarczych. To tylko nieliczne przykłady. O nierzetelności różnorakich podmiotów wobec konsumentów też można by napisać wiele.
Co się dzieje z rodakami, którzy opuszczają partię? Dostrzegają, że można inaczej i że to inaczej popłaca. Więcej potrafimy nie tylko dostosować się do wyższych wymagań, ale także działać skuteczniej niż autochtoni. Znaczy to tyle, że nie cierpimy na nieuleczalną bylejakość, ale w niej tkwimy. To zbiorowe zawieszenie usprawiedliwia prowizoryczność naszą i waszą. Pierwsze przykazanie „jakoś to będzie” jest wciąż aktualne. Polak na obczyźnie działa lepiej, ponieważ otoczenie temu sprzyja, a w domu nie sprzyja.
Odnoszę wrażenie, że jako zbiorowość boimy się zmienić, boimy się mentalnej transformacji, ponieważ boimy się utraty polskiej duszy pełnej romantyzmu, szaleństwa, martyrologii i bylejakości. Ten strach przed schematycznością, praworządnością i profesjonalizmem powoduje, że jest tak jak jest, a jest jak byle.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka