Trudno nie odczuć podziwu, gdy czyta się o najnowszym populistycznym przedsięwzięciu rządu. Pielęgniarki pracują za grosze, policjanci nie mają na długopisy, żołnierze na naboje, a tymczasem Donald Tusk zamierza wydać 2,5 miliarda złotych na place zabaw przed szkołami. Place, wymalowane w barwy Platformy Obywatelskiej.
Najśmieszniejsze (chociaż to raczej śmiech przez łzy) w tej sprawie są dwie rzeczy.
Po pierwsze, „wypasione” place zabaw będą stały przed szkołami pozbawionymi często podstawowego sprzętu. Zarabiający po 1000 złotych nauczyciele będą mogli patrzeć na dzieci huśtające się na czymś, co powinno być ich podwyżką.
W kontekście innych „edukacyjnych” działań obecnych władz można uwierzyć w spiskową teorie głoszącą, że celem Platformy jest ogłupienie polskich dzieci. Zamiast książek uczniowie dostaną zabawki.
Drugi powód do gorzkiego śmiechu to oczywiście sam fakt pojawienia się tak bezczelnego pomysłu w samym środku kryzysu gospodarczego. W innym kraju nikt by nawet na próbował o czymś takim mówić. Rządzący politycy obawialiby się PR-owskiej katastrofy. Przecież media rzuciłyby się na nich jak wygłodniałe drapieżniki.
Tymczasem w Polsce koncepcja wydania 2,5 mld złotych na place zabaw jest przez dziennikarzy przedstawiana jako ciekawostka, a politycy Platformy opowiadają o niej bez skrępowania. Co najwyżej zaprzeczają, że kolory placów mają mieć jakieś ukryte znaczenie.
Dlatego właśnie poczułem podziw dla członków rządu. Oni zapewnili sobie prawdziwą, niczym nie ograniczoną władzę. Zrobią z Polską wszystko, co będą chcieli, a Polacy nawet nie pisną. Brawo, Platformo, brawo.
Inne tematy w dziale Polityka