- Grzesiu, stój! Uważaj!... Złap się mnie i stań tak na brzeżku… O tak… A teraz zamknij drzwi… I oddychaj, oddychaj spokojnie.
- Uff… Dzięki, że mnie złapałeś, Donaldzie…
- Nie ma sprawy.
- …Ale co to jest?!
- Hm, jak to co? To jest Dziura, drogi Grzesiu. Strasznie się rozepchała. Zajęła mi już prawie cały gabinet. Biurko wpadło gdzieś tam…
- A jak głęboka jest ta Dziura?
- Tego jeszcze nie wiemy. Jacuś mówi pismakom, że wiemy, ale to jeszcze nic pewnego. Jak wróci, to go spuścimy na linie do środka. O, mam tu linę…
- Jakaś cieniutka.
- Jacuś jest lekki. A jakby co, to mam stoper.
- Stoper?
- Będę mierzył jak długo zabrzmi „Aaaaaa…!” spadającego Jacusia.
- To straszne! On może zginąć!
- Cóż, to ryzyko, na które jestem gotów. Poza tym, cała nadzieja Jacusia w tobie. Jak akcja „Żer”?
- Prawie dobrze.
- Co znaczy prawie?
- Hieny się zleciały na truchło, ale najwyraźniej za mało pokarmu.
- Za mało pokarmu? To był prezes wielkiej instytucji!
- Tak, normalnie to by starczyło na wiele dni, ale Dziura przyciąga pismaków dalej. Poniuchali trochę przy truchle, a potem pobiegli.
- Niedobrze… Nie mamy aż tylu prezesów…
- To może by jednak jakiegoś… Hm… Ministra?
- Tak, zacznę od ciebie… Stój, nie skacz, nie skacz! Grzesiu, żartowałem przecież!... Już dobrze? Tak…?
- Dobrze, Donaldzie, bardzo dobrze! Ale kto w takim razie stanie się ofiarą dla Dziury?
- To proste, drogi Grzesiu. Ktoś, kto już dawno powinien w niej wylądować…
Inne tematy w dziale Polityka