Po 20 latach coraz pełniej odsłania się przed nami rzeczywisty obraz wydarzeń 1989 roku. Mocno odbiega on od wykreowanej niemal natychmiast romantycznej legendy, według której blok sowiecki miał się rozpaść na skutek własnej niewydolności oraz działań opozycjonistów.
Tymczasem z okazji okrągłej rocznicy coraz szczerzej wypowiadają się dawni komunistyczni dostojnicy. Sprawiają zapewne spory problem ludziom, którzy nazwali ich "ludźmi honoru". Lecz czemu Kiszczakowi lub Jaruzelskiemu miałoby zależeć na opinii osób, których "bohaterskie" życiorysy były jedynie fragmentem układanki rozłożonej na stołach partyjnych biur?
Nie trzeba więc być bynajmniej amatorem teorii spiskowych, by bez problemu dostrzec, że w 1989 roku realizowano pewien szeroko zakrojony plan (a raczej – kończono realizować, bo szereg działań rozpoczęto dużo wcześniej). Motywowane przez KPZR elity komunistyczne starały się utrzymać kontrolę nad przebiegiem transformacji i zdobyć silną pozycję w nowych, teoretycznie demokratycznych systemach.
Według słów samego Jaruzelskiego, największy opór wobec promowanych przez ZSRR zmian przejawiało kierownictwo NRD oraz Rumunii. I oto akurat w tych krajach doszło do najbardziej spektakularnych wydarzeń. We wschodnich Niemczech miała miejsce prowokacja, która doprowadziła do praktycznie natychmiastowego rozpadu tego (zawsze balansującego na krawędzi) państwa. Jak się okazało, słynna pomyłka rzecznika SED podczas wieczornej konferencji 9 listopada 1989 roku wcale pomyłką nie była. Ktoś w rządzie NRD chciał doprowadzić do otwarcia granic i de facto obalenia muru. Gdy rzecznik stwierdził, iż Niemcy ze Wschodu mogą jechać na Zachód nie nastąpił żaden cud – bo w polityce cudów nie ma.
O kulisach berlińskich wydarzeń dowiadujemy się dopiero teraz. Za to prawdziwy charakter tzw. rewolucji w Rumunii ujawniono już kilkanaście lat temu. Nikt już nie neguje tego, iż krwawa rozprawa z poplecznikami Causescu oraz samym dyktatorem była od początku do końca przeprowadzona przez "liberalne" skrzydło rumuńskiego reżimu.
W tym kontekście nie dziwi, iż Gorbaczow największym zaufaniem obdarzał w 1989 roku właśnie Jaruzelskiego. To w PRL operacja kontrolowanych przemian przebiegała wówczas najlepiej, wręcz perfekcyjnie. Polscy komuniści stworzyli pozór demokracji, utrzymując równocześnie pełny wpływ na najważniejsze rządowe oraz gospodarcze instytucje. A odbyło się to przy akceptacji opozycji oraz bierności społeczeństwa. Ach, żeby inni towarzysze byli równie sprawni!
Inne tematy w dziale Polityka