Najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła się Donaldowi Tuskowi, jest bez wątpienia światowy kryzys gospodarczy. Bez globalnej recesji premier miałby dziś poważny problem.
Rząd Platformy hucznie obchodzi drugą rocznicę swego istnienia organizując cykl dziewiętnastu debat (czemu nie trzydziestu pięciu?). Pomysł ten krótko podsumowano na antenie TVN24 (stacji przecież niezbyt wrogo nastawionej do obecnych władz):
Jarosław Kuźniar: Coś nam dadzą te debaty?
Grzegorz Miecugow: Nic.
Jarosław Kuźniar: To przerywamy.
TVN24 jednak nie przerwał transmisji z radosnego parteitagu. Sygnał do świętowania dał, rzecz jasna, sam premier, który wystąpił z długą przemową. Większość okolicznościowego wystąpienia Tusk poświęcił rzekoma największemu sukcesowi rządu – powstrzymaniu kryzysu gospodarczego.
Premier o kryzysie mówił dobre kilkanaście minut. Za plecami szefa rządu świeciła czerwonym blaskiem znana już nam mapa pogrążającej się w biedzie Europy. A wśród morza kryzysowej czerwieni – tylko Polska zieleniła się radośnie dodatnimi wskaźnikami.
Słuchałem Tuska, czekając, aż wyjaśnię, co właściwie rząd zrobił, by osiągnąć taki sukces. Nie doczekałem się. Premier mełł tylko w ustach znane nam od dawna banały, dowodząc, iż jest prawdziwym mistrzem lania wody. Biorąc pod uwagę jego upodobanie do długich przemów, rośnie nam godny następca Fidela Castro.
Należy przyznać, że gdy kryzys się zaczynał, wiele osób uznało go za początek końca rządów Platformy. Tymczasem recesja okazała się dla partii Tuska prawdziwym Cudem. Dzięki odporności polskiej gospodarki Platforma może przepisywać sobie wszelkie zasługi w walce z kryzysem. I przesłonić tym „sukcesem” wszelkie swoje ciemne sprawki.
Nic więc dziwnego, że Donald Tusk oddał się w pewnym momencie rozważaniom wręcz teologicznym:
Mógłbym przyznać niektórym sceptykom rację, że w tym trudnym czasie nasz kraj wybrała sobie opatrzność w tym trudnym czasie, zresztą nie byłoby to najgorszą recenzją mojego rządu. Gdyby był patent, że można byłoby wybrać rząd, któremu sprzyja opatrzność to to by wystarczyło. Ale ma w sobie trochę pokory i nie jestem przekonany, że mój rząd został wybrany przez Opatrzność do tego sukcesu.
Jak widać, sam Tusk nie jest pewien, czy boska pomoc jest mu potrzebna. Niewykluczone, że to szef Platformy mógłby pomóc Bogu.
Inne tematy w dziale Polityka