Rybitzky Rybitzky
62
BLOG

Heroizm: model 3.00 RP

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 16

Matka spojrzała na syna czule i pogładziła go po czerwonej chuście, którą przed chwilą zawiązała. Mały Bohater wspiął się na palce, pocałował mamusię w policzek i wybiegł z mieszkania. Kobieta usłyszała, jego głośne kroki na schodach. Jednak drzwi ponownie się otworzyły. Nieco zawstydzony chłopiec sięgnął po stojący w przedpokoju portret Stalina. Prawie zapomniał!

***

- Koledzy, towarzysze, to nie może tak być! - Bohater spojrzał na pozostałych studentów, po czym głęboko zaciągnął papierosem. - Czystki dokonywane przez tych nacjonalistycznych bandytów w Partii zagrażają socjalizmowi!

- Racja! - gorąco przytaknął inny zadymiony student. - Mojego ojca wyrzucili z pracy! A w Partii był od samego początku! A nawet wcześniej!

- I mojego wuja też! - rzucił ktoś z tyłu.

- A to dopiero początek! - Bohater zdusił peta w doniczce i zacisnął pięść. - Będzie dużo gorzej. Musimy się przeciwstawić tym wypaczeniom i bronić systemu. Pora zwołać wiec. Zbierzemy się wszyscy razem. Może pod pomnikiem Mickiewicza? Tam jest placyk.

"Towarzysze" nie wydawali się być jeszcze całkiem pewni. Bohater postanowił przeprowadzić sprawę szybko:

- Głosujmy! Kto jest przeciw...? Nie widzę...

***

Stróżka potu spływała z czoła Bohatera skronią ku policzkowi. Dłonie położył na biurku, drżały. Siedzący naprzeciw niego mężczyzna lekko się uśmiechnął:

- Jacyś jesteście zdenerwowani, obywatelu. Czemu? Przecież służymy wspólnej sprawie, tylko ją nieco inaczej pojmujemy. Ale cieszy mnie twój entuzjazm dla idei socjalizmu – oficer płynnie przeszedł na "ty". – My z niej przecież wszyscy. A ostatnie dni pokazały, kto jej lepiej broni, prawda? Sądzę więc, że powinniśmy zostać przyjaciółmi.

***

- Może ciastko?

- Nie, dziękuję.

- To nie rozglądaj się tak i jedziemy. Co tam wiesz?

- Wiem, co... obiekt... co robi w tym tygodniu.

- Taa?

- No, w zasadzie nic nie robi. Większość znajomych wyjechała na konferencję naukową, a narzeczona wybiera się do rodziny na wieś. Więc będzie siedział u siebie. Może gdzieś wyskoczy na piwo.

- I tyle?

- Tyle.

- No i bardzo dobrze.

***

Bohater szedł przez pełny ludzi korytarz stoczniowego budynku. Już miał dość tego smrodu. Tanie papierosy, pot niemytych ciał, dyszące zarośnięte mordy. No, ale to już koniec. Jeszcze tylko ta szopka przed kamerami i do domu.

Robotnicy ustępowali z szacunkiem przed Bohaterem. Mimo tego ledwie wcisnął się na zatłuczoną salę. Powiódł wzrokiem po prezydialnym stole, szukając miejsca dla siebie.

"O, k..." - pomyślał Bohater – "Skąd on wziął taki wielki długopis?!"

***

- Może ciastko?

- Wuzetkę.

- Och, słodkie. Ale wiem, że ty lubisz takie.

- Różne słodkie rzeczy lubię.

- Wiem.

- Wiem, że wiesz. Z nikim innym bym tak nie żartował.

- Oj, nie, nie, he, he. No, ale pośmialiśmy się, a teraz pora na interesy. Masz tu karteczkę. Nazwiska osób ze strony opozycyjnej delegowani do obrad. Nie wszyscy nam się podobają i nie wszystkich się pozbędziemy. Ale popatrz, pomyśl i powiedz, kogo powinniśmy się pozbyć za wszelką cenę... Co, nie patrz tak na mnie. Wiadomo, że my ich dobrze znamy. Ale potraktuj to jako, hm... test.

***

Bohater siedział pod gigantycznym stosem ułożonym z egzemplarzy jego najnowszej książki "Demon nacjonalizmu". Już była bestsellerem, ale o czytelników warto dbać. Przyprószony dostojną siwizną mężczyzna uśmiechnął się do utkwionych w nim setek par oczu. Najpierw przeprosił za spóźnienie – uroczystość wręczania doktoratu honoris causa nieco się przeciągnęła.

- A w państwa mieście wiadomo kto rządzi. Więc nic dziwnego, niestety, że przez te korki przejechać się nie da!

Odczekał chwilę, aż rechot rozbawionej publiczności nie ucichnie. "Dobrze, swoi" – skonstatował zadowolony.

I rzeczywiście, spotkanie przebiegło bardzo miło. Żadnych przykrych incydentów. Czasem się takie niestety zdarzają. Ale w sumie aż żal bierze, gdy się patrzy na tych upojonych nienawiścią oszołomów, którzy wyskakują z tymi swoimi, zawsze takimi samymi pytaniami.

- ...na zakończenie? Co ja mogę państwu powiedzieć na zakończenie... Cóż, chyba najlepiej zacytować maksymę mojego, znanemu wam wszystkim, przyjaciela. Warto być przyzwoitym

Burza braw jeszcze długo brzmiała mu w uszach.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka