Klaus Bachmann, naczelny publicysta wrocławskiej „Gazety Wyborczej”, napisał kilkanaście dni temu komentarz dotyczący tzw. sporu o krzyże we wrocławskim XIV LO. Zamieszkujący nasze miasto Niemiec wyraził przekonanie, że oto mamy początek polskiej wojny pokoleniowej, podobnej może i nawet do wydarzeń roku 1968 w Niemczech:
Mniej więcej 25 lat temu pokolenie rodziców uczniów, którzy teraz walczą o usunięcie krzyży z klas, walczyło o to, aby móc je powiesić. W latach 80. odbywały się widowiskowe akcje "obrony krzyża", budowy kościołów (na przykład w Nowej Hucie). Dziś do głosu dochodzi następne pokolenie i zdejmuje krzyże.
Nie wiem czy pan Bachmann był wczoraj w XIV LO. Jeśli czytał tylko artykuły swoich kolegów z wrocławskiej „GW”, to zapewne nadal tkwi w przekonaniu o słuszności swej tezy. Ja jednak udałem się wczoraj na debatę o krzyżach do „czternastki” i wiem, panie Bachmann, że symbolu chrześcijaństwa nie da się wyrugować z polskich szkół.
Jadąc do Liceum im. Polonii Belgijskiej wiedziałem, iż sytuacja nie jest zła. Znajomi informowali mnie, że zarówno uczniowie, jak i wielu pracowników szkoły jest zirytowana „inicjatywą” trójki uczniów z racjonalista.pl. Nie spodziewałem się jednak aż tak wielkiej prokrzyżowej (wiem, dziwny neologizm) mobilizacji.
Już początek debaty wskazał rzeczywiste nastawienie uczniów, którzy niemal wszyscy zjawili się obszernej auli. Podczas prezentacji uczestników dyskusji dużo większymi brawami nagrodzono stronę obrońców krzyża. A największy entuzjazm zapanował, gdy wymieniono nazwisko katechety, księdza Wojciecha Zięby.
Potem już poszło z górki. Razem z tatarstan1 rozglądaliśmy się zaskoczeni po sali, obserwując młodzież chichoczącą podczas wypowiedzi przeciwników krzyża. Widać było wyraźnie, że nikt się tu nie kwapi do zdejmowania krzyży. Nic dziwnego, że miny ekspertom zaproszonym przez „racjonalistów” (prof. Jan Hartman, dr Piotr Mikiewicz i Michał Syska) coraz bardziej rzedły.
Rozumiem rozgoryczenie światłych elit postępu. Jeśli cała sprawa (a wiele na to wskazuje) była prowokacją, to XIV LO nie wybrano przypadkiem. „Czternastka” wg rankingów jest jednym z najlepszych liceów w kraju i najlepszym liceum we Wrocławiu. To nie tyle „kuźnia elit”, co miejsce ich reprodukcji. Do XIV LO chodzą bowiem dzieci najważniejszych ludzi we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku: polityków, naukowców, dziennikarzy, artystów. Znaczna część zgromadzonych w auli uczniów będzie kiedyś decydowała o losach Wrocławia i Polski. I oto ci młodzi ludzie, zamiast, zgodnie z wyobrażeniami Bachmanna, „zdejmować krzyże”, wyśmiała zwolenników takiego rozwiązania.
***
Samego księdza Wojciecha Ziębę musze jednak ocenić bardzo nisko. Najpierw ustąpił on przecież przed żądaniami ateistów i przystał na propozycję umieszczenia krzyża tylko w sali służącej nauce religii. A podczas debaty był, bez wątpienia, najsłabszym ogniwem zespołu obrońców krzyża. Gdy zabierał głos to albo rzucał anegdotami, albo mamrotał coś bez większego sensu. A najgorszą rzecz ks. Zięba zrobił na końcu.
Gdy obrońcy krzyża miażdżyli jego przeciwników, zastawiałem się nad sposobem, w jaki debatę opisze „Wyborcza”. Przecież w ostatnich tygodniach jej dziennikarze zapewniali, że uczniowie „czternastki” nie marzą o niczym innym, jak o usunięciu z klasy krzyży. Tymczasem gdy doszło do konfrontacji, setki młodych ludzi witało argumenty przeciwników krzyża salwami śmiechu.
I tu, niestety, „Wyborczej” pomógł ksiądz Zięba, który swoim palikotowym happeningiem na koniec debaty zinfantylizował całą dyskusję. Wręczenie przez duchownego zabawek ateistycznym uczniom stało się dla dziennikarzy gazety głównym tematem. Pozwoliło im zasłonić właściwi sens tego, co wydarzyło się w auli XIV LO.
***
Na szczęście obok księdza byli mądrzejsi ludzie, przede wszystkim jego uczniowie. To właśnie dzięki młodzieży (także tej ateistycznej) debata stała na wysokim poziomie – jakże innym od tego, co zwykle obserwujemy w telewizji. To zdecydowanie lepiej, że taka dyskusja odbyła się w szkole, a nie w Sejmie.
I tak sprawa powinna być rozwiązana – na poziomie szkół. Podobne dyskusje (już niekoniecznie z udziałem kamer i mikrofonów) powinny się odbyć w każdej szkole. Nich sami uczniowie, rodzice i nauczyciele zadecydują, czy chcą widzieć krzyże na ścianach.
Inne tematy w dziale Polityka