Rybitzky Rybitzky
47
BLOG

Strażnicy

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 11
Poseł Gasipieski wyszedł ze studia w bardzo dobrym nastroju. Udało mu się połączyć dwa swoje stare happeningi w jeden nowy. Do telewizji przyniósł zakrwawionego świńskiego penisa. W ten sposób poseł chciał zaprezentować swoją opinię na temat opozycji.
 
Niestety, tym razem zwierzęcego organu nie udało się efektownie rzucić na pulpit i Gasipieski ciągle trzymał penisa w ręku, plamiąc sobie garnitur. Lecz co tam, garnitur poseł przezornie wybrał dziś tani. Uśmiechając się pod nosem szedł więc przez ciemny parking w poszukiwaniu jakiegoś śmietnika.
 
Nie było żadnego ostrzeżenia, żadnego pytania: Czy to pan, panie pośle?, żadnego szaleńczego chichotu. Nic. Po prostu dwie kule trafiły Gasipieskiego w plecy i zwaliły z nóg. Polityk nawet nie poczuł, że umiera. Już nie żył, gdy kolejne dwie kule przebiły mu czaszkę. Martwe palce mocno zacisnęły się na świńskim członku.
 
***
 
Podstarzały mężczyzna otworzył barek i zerknął na swoje młodego towarzysza. Chłopak przycupnął na kanapie i z uwielbieniem patrzył na Mistrza. Nie co dzień student filmówki dostaje szansę osobistego spotkania ze słynnym reżyserem. Mistrz wiedział, jakie myśli kłębią się w głowie studenta – i zamierzał je, jak zwykle, dobrze wykorzystać dla swoich celów.
 
Reżyser przyjrzał się z uwagą butelkom, po czym wybrał jedną z nich. Odwrócił się, podnosząc triumfalnie flaszkę... i skonstatował zaskoczony, że student stoi tuż przed nim. Taki pojętny?
 
- Oooch... - zamruczał stary mężczyzna, składając usta do pocałunku.
 
- Och, och, - powiedział chłopak, wbijając reżyserowi nóż w podbrzusze.
 
***
 
Oba zabójstwa są czymś wstrząsającym. I nawet, jeśli nie ma w tej na to chwili dowodów, to jednak można je łączyć. Posła i reżysera zabito z nienawiści do prezentowanych przez nich poglądów. Kogo krytykowali zamordowani mężczyźni – wiadomo. Wiadomo więc też, gdzie należy szukać sprawców.("Gazeta Wyborcza")
 
***
 
To miało być kolejne spotkanie z wiernymi słuchaczami. Ojca Grzyba zaprosił lokalny biznesmen, dzięki czemu można było zrezygnować z biletowania. Hojny sponsor wynajął salę widowiskową w Domu Kultury. By (na razie) uniknąć tłumu wielbicieli, słynnego księdza wprowadzono do obiektu bocznym wejściem.
 
Rzecz jasna, ojciec Grzyb nigdy nie podróżował sam. Tym razem jednak towarzyszyła mu niewielka świta – ojciec Cesarz oraz osobisty asystent dyrektora religijnej rozgłośni. Wszyscy trzej weszli na scenę i ujrzeli... pustą salę.
 
- Co jest, do cholery! - wrzasnął radiowy guru. Odpowiedzią był suchy trzask strzałów.
 
***
 
Wczoraj dokonano najstraszliwszej zbrodni w historii naszej Ojczyzny. Odszedł wybitny duchowny, przewodnik nas wszystkich. Jesteśmy pogrążeni w smutku, lecz musimy jasno powiedzieć jedno: Obowiązkiem polskiego państwa jest znalezienie i ukaranie sprawców mordu na ojcu Grzybie.("Nasz Dziennik")
 
***
 
Znany milioner – właściciel szeregu firm, telewizji, a ostatnio klubu piłkarskiego – zasiadł w swej prywatnej loży na nowo wybudowanym stadionie. Nie było zaskoczeniem, że na najdroższe miejsca obiektu zaprosił najważniejsze osoby w mieście. Wokół pana Stolarza zasiedli, między innymi, prezydent nadodrzańskiej metropolii oraz były wicepremier.
 
Wielotysięczna publiczność oczekiwała na rozpoczęcie pokazu fajerwerków. I faktycznie, spragnieni rozrywki obywatele zobaczyli ognisty spektakl. Tyle tylko, iż rozegrał się on nie na niebie, a w pełnej vipów loży właściciela klubu piłkarskiego.
 
Później, badając zgliszcza, policjanci i strażacy ustalili, że bombę umieszczono w konstrukcji stadionu jeszcze podczas budowy. Co ciekawe, nic nie stało się nawet tym kibicom, którzy siedzieli tuż obok pechowego miejsca, Zamachowcy zamontowali bowiem ładunki tak, by energię wybuchu skoncentrować na fotelach vipów. Ci zginęli wszyscy.
 
***
 
Ginęli wszyscy – politycy od lewa do prawa, biznesmeni, duchowni, artyści, dziennikarze. Tajemnicza grupa terrorystów nazywająca się "Strażnikami" działała bezkarnie – i mogłaby działać nadal. Po zamachu na marszałka Sejmu przerażeni premier i prezydent zabarykadowali się w swych siedzibach. Policjanci i prokuratorzy też się bali – "Strażnicy" zabili przecież wielu spośród nich.
 
Nasze państwo okazało się więc być strukturą całkowicie niewydolną – co bynajmniej nie zaskakuje. Znaleźliśmy się o krok od całkowitego chaosu i już widać, że ocalili nas przed nim sami "Strażnicy" – kończąc ataki.
 
Pytanie jednak, co dalej. Czy potrafimy zrozumieć lekcję, którą nam dano? (rybitzky.salon24.pl)
Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka