Rybitzky Rybitzky
439
BLOG

Całkowite zaćmienie, czyli niedoszły koniec TVN24

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 40
Prawdopodobnie pogoda jest przyczyną ogromnej awarii. Nie ma prądu w centrum Warszawy. Widzimy, jak wygląda ulica Marszałkowska (…) Najczęściej o tej porze widzimy tysiące świateł, pracujące biura, przedsiębiorstwa, prywatne firmy, ruch tramwajowy, którego teraz zapewne nie ma (…) Prawdopodobnie nie jeździ metro, nie jeżdżą tramwaje
 
Tak było w czwartek. Prezenterka (bo trudno nazwać ją dziennikarką) Marta Kuligowska, łamiącym się z emocji głosem spekulowała na temat wydarzeń w centrum polskiej stolicy. Na ekranie błyszczał żółty pasek z napisem „Warszawa w ciemnościach” a za nim była tylko czarna plama – rzekomy widok na ulice Marszałkowską.
 
Pani Kuligowskiej i nikogo w studiu TVN24 nie zastanowił fakt, iż prądu w centrum Warszawy mogłoby nie być – ale przecież nie zabrakłoby go w akumulatorach samochodów. Tymczasem na obrazie prezentowanym przez „najlepszą stację informacyjną w Polsce” widniała jednolita ściana czerni. Wyglądało to nie jak obraz centrum miasta – a po prostu brak obrazu.
 
I rzeczywiście – „news” TVN24 okazał się być w rzeczywistości awarią kamery. Już po kilku godzinach z idiotycznej wpadki kolegów śmiały się pozostałe media. Najgłośniej rechotał serwis gazeta.pl, który wcześniej zamieścił info z TVN24 o warszawskim zaciemnieniu na swojej jedynce.
 
Po tej gigantycznej kompromitacji TVN24 zwolnił wydawcę odpowiedzialnego za czwartkowe wydarzenia. Podobno też pani Kuligowskiej obcięto pensję za ten miesiąc. I to praktycznie jedyne ofiary „zaciemnienia”.
 
A przecież zapłacić za błąd powinna cała stacja (reklamująca się sloganem „Cała prawda, całą dobę”). Pani Kuligowska bredziła, lecz przecież prezenterzy TVN24 zawsze bredzą, gdy dzieje się coś na żywo. Nie mają bowiem zaplecza intelektualnego, by reagować na świat rozpościerający poza prompterem.
 
Ci ludzie są jednak przecież częścią systemu ukształtowanego już dawno temu. Ten system wypromował na wydawcę człowieka, który nie był w stanie – przed podaniem informacji na antenie – zadzwonić do centrum Warszawy (np. do studia TVN na Marszałkowskiej) i zapytać się, co się dzieje.

Niewykluczone, iż w jakimś innym kraju nie mówilibyśmy teraz o „wpadce” lecz o wielkim skandalu, a stacja informacyjna musiałby z trudem odzyskiwać wiarygodność. Lecz przecież w Polsce nie o wiarygodność chodzi i TVN24 właściwie nie miał co tracić. Wszyscy się pośmiali i przedstawienie trwa dalej.
Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Polityka