Nie zapomnij skąd tutaj przybyłem, nie zapomnij, gdzie się urodziłem, bo w pamięci jest siła zaklęta, więc pamiętaj synu mój... O kolorach białym i czerwonym, o symbolach orła i korony, bo w pamięci jest siła zaklęta, więc pamiętaj synu mój.(Funky Polak)
Całkiem sporo reprezentacji piłkarskich gra w strojach o kolorystyce niezbyt związanej z oficjalnymi barwami narodowymi. Najsłynniejszy przykład to oczywiście Włosi i ich błękitne koszulki (od których wzięła nazwę reprezentacja Italii). Holendrzy grają na pomarańczowo – to akurat narodowy kolor Holandii, który jednak nie znajduje się na fladze (barwa rodziny królewskiej). Niemcy często eksperymentują z kolorystyką (niegdyś RFN grał na zielono, a ostatnio na złoto), ale ich podstawowym kolorem jest biały (fakt, niegdyś obecny na fladze razem z czerwonym i czarnym). Brazylia ma nieco żółtego na fladze, ale nie jest to ta słynna kanarkowa żółć, w jakiej grają jej piłkarze. Ze słabszych piłkarsko krajów charakterystyczne stroje posiadają również Japończycy – niebieskie oraz Nowozelandczycy – czarne. Australia gra na żółto-zielono – są to narodowe barwy tego kraju, chociaż nie ma ich na postkolonialnej fladze.
Wiele tych przykładów, jednakże charakterystyczną cechą ich wszystkich jest głębokie osadzenie w tradycji – piłkarstwa, narodu lub jednego i drugiego. Polska reprezentacja również ma swoją tradycję – strój biało-czerwony (biała koszulka i czerwone spodenki). Rezerwowo nasza kadra stosowała stroje jednolicie białe lub czerwone, a czasem tylko czerwone koszulki i białe spodenki.
Tymczasem dzień przed wczorajszym meczem z Bułgarią dowiedzieliśmy się, iż Polacy zagrają na granatowo (czy też, jak to określa dostarczająca kadrze stroje firma Nike "obsydianowo"). Zapewne działacze PZPN wiedzieli o tym wcześniej, ale jakoś nie spieszyli się z informowaniem kibiców. Poinformowała sama Nike. Jakiś niezbyt rozgarnięty reprezentant odzieżowego potentata radośnie ogłosił, że Polska otrzymała nowe stroje rezerwowe. "Obsydianowe", bo to kolor siły, a Polakom przyda się "tworzenie nowej historii". Rozumiem, że Nike może traktować Polskę jak trzeci świat – bo piłkarsko nim obecnie jesteśmy. Lecz mamy przecież wielką tradycję – zarówno piłkarską, jak historyczną. Nie można nas traktować jak jakieś Dżibuti i wysyłać tam resztek z magazynów.
Tak jednak zostaliśmy potraktowani i "afera koszulkowa" stała się świetną metaforą kondycji naszej świadomości narodowej w ogóle. Żadnemu pracownikowi Nike w Holandii, Anglii lub Portugalii nie przyszłoby do głowy wymyślać dla reprezentacji nowy strój. A nawet jakby się taki znalazł, natychmiast zostałby przywołany do porządku przez działaczy miejscowej federacji piłkarskiej.
A u nas jacyś frajerzy wymyślili nowe stroje, po czym PZPN je potulnie przyjął. Tu nawet nie musi być żadnego celowego działania, to może być zwykła głupota. Ale ta głupota znalazła sobie świetne i bezpieczne miejsce dla rozwoju.
Tak samo jest w Polsce ze wszystkimi innymi aspektami narodowej tożsamości. Flag się u nas nie wywiesza, hymn gra 30 sekund i Polacy znają co najwyżej jedną zwrotkę narodowej pieśni. Bohaterowie z przeszłości popadają w zapomnienie. Przede wszystkim zaś wśród opiniotwórczych elit panuje kolonialne przeświadczenie o wyższości zagranicy. Dlatego Nike może Polaków traktować jak jakąś Ugandę. Zresztą, nie obrażajmy Ugandy. Tam by pewnie nie dopuścili do takiej sytuacji.
A dlaczego w ogóle Polska zagrała w rezerwowych strojach, skoro graliśmy u siebie? Otóż 3 marca w Bułgarii wypadało święto narodowe i zawodnicy z tego kraju chcieli zagrać w tradycyjnym stroju bułgarskiej kadry, czyli białych koszulkach z czerwonymi elementami i zielonych spodenkach (kolory narodowe). Na patriotyzm Bułgarów Polacy odpowiedzieli obsydianem.
Na koniec należy podkreślić, że – jak wynika ze słów przedstawicieli Nike – granatowy strój ma być rezerwowym w kolejnych meczach kadry. A przynajmniej miał. Oby Nike zrozumiało, że Polaków jednak nie należy traktować jak ludność kolonialną.
Inne tematy w dziale Polityka